Gdybyście chcieli przedstawić mnie, jako zdziecinniałą staruszkę, koniecznie samotną i zgorzkniałą, przesiąkniętą nienawiścią i zapluwającą się jadem wobec nieskazitelnego Kaczyńskiego i PiS, osobę niezrównoważoną psychicznie lub emocjonalnie, o niejasnej przeszłości za komuny, sugerując przy okazji brudne sprawki i powiązania, wypisującą kłamstwa, w które broń Boże nie należy wierzyć, nawet jeśli znajdują potwierdzenie w dostępnych źródłach o samych Kaczyńskich i ludziach z nimi powiązanych, albo zobrazować mnie jako przekupę, chamską i prostacką, posługującą się językiem wulgarnym - słowem, jako wzorzec wszelkiego zła – jaki rodzaj działań znanych z czasów PRL, jako słynne „trzy D”: dialektyka, dezinformacja dyskredytacja - wybralibyście?
Jak przedstawilibyście siebie samych?
Nie zdały egzaminu trwające od pięciu lat próby oczerniania mnie, pomawiania, insynuacji, przypisywania do dowolnej formacji „czerwonych” w PRL, kłamstw na mój temat, to słynne już „xero za zgodą SB w stanie wojennym”, które z braku rzeczywistych zarzutów stało się „argumentem koronnym” - nie zdały egzaminu metody zwalczania mnie z pozycji moich przeciwników politycznych.
I nie jest ważne, że przy okazji okazywało się ZA KAŻDYM razem, że wszystko to, co usiłowano przypisać mnie – dotyczy w sposób oczywisty piszących swoje bełkotliwe zarzuty. Agresja, chamstwo, głupota, zdziecinnienie, prostactwo, powiązania z komuną i przynależnością do PZPR wyłaziły z każdego komentarza, którym usiłowano mnie „zniszczyć”.
W ślad za tym szły masowo produkowane protesty przeciwko moim tekstom i komentarzom, czym zresztą wysyłający się przechwalali, licząc zapewne na uznanie w oczach takich samych, jak oni.
Szperano w sieci, we wszystkich możliwych miejscach, gdzie tylko pojawiał się jakiś ślad mojego nazwiska. Rozpytywano ludzi, w tym moich znajomych.
Posuwano się do prób zastraszania mnie i pogróżek, a to grożąc rękoczynami, a to skutkami podejmowania przeciwko mnie środków prawnych ze zgłoszeniem do prokuratury czy zaskarżeniem do sądu, naiwnie sądząc, że nie znam prawa i wartości słowa, że nie wiem, jakich słów mogę użyć, by opisując prawdę, zarazem omijać pułapki słynnego paragrafu 212.
Powstało około tysiąca notek–paszkwili o mnie.
Przysyłano na mój blog zwarte ekipy „dyżurnych”, organizowano trolling, masowo zamieszczano kilometry spamu, zabawiano się stalkingiem, także w mailach wykorzystując do tego zarówno pocztę wewnętrzną, adresy prywatne poczt mailowych, jak i inne komunikatory na portalach społecznościowych.
I wszystko zdychało. Wszystko na nic. Rozbijało się o mur chroniącej mnie prawdy.
Atak z pozycji pisowskich – zamieniał się za każdym razem w klęskę atakujących.
I wtedy jakiś specjalista od owych „trzech D”, posiadający duże doświadczenie w tego rodzaju działaniach uznał, ze wiarygodność ataku na mnie może zapewnić jedynie podszycie się, oczywiście anonimowe pod „przeciwnika Kaczyńskiego”. Że wszystkie te wydumane zarzuty inaczej zabrzmią, jeśli zastosuje je wobec mnie ktoś, kto zaistnieje wcześniej, jako człowiek o podobnych do moich poglądach politycznych, ale „niemogący znieść przekraczania przeze mnie granic uczciwości i prawdy”.
Słusznie pomyślano, że Kaczyńskiemu jeden więcej anonim „ostro” go zwalczający więcej krzywdy nie zrobi - a korzyść z wymarzonej dyskredytacji RRK opłaci się z nawiązką.
Atak przygotowywano od dość dawna, powoli eskalując zarzuty, wciągając określonych ludzi w „protest oburzonych” tekstami RRK. Nic to, że wśród nich byli głównie tacy, którzy skompromitowali się własnym chamstwem, nieuczciwością i głupotą, a ich teksty były wielokrotnie usuwane za przekraczanie granic moralnych i łamanie prawa, mimo, ze włożyli wiele wysiłku by zaprezentować się, jako okazy kultury i uczciwości.
Termin ataku wybrano starannie, wtedy, gdy będzie on najostrzej widoczny na tle ciepłych i serdecznych, czy tylko uprzejmych, a więc łagodnych, wyzbytych agresji, życzeń świątecznych i noworocznych.
Nie wiem ile osób dało się nabrać na tę niby niepisowską, niby obiektywną, krytykę mnie i moich tekstów, z pozycji rzekomo takich samych, jak moje, poglądów.
Sądząc po komentarzach – bardzo mało. A próby odciągnięcia ode mnie, takiego swoistego uwodzenia i przekonania bliskich mi poglądowo komentatorów moich tekstów – spaliły na panewce.
Obserwowałam te działania specjalisty od „trzech D” z rozbawieniem.
Przyznaję, że własnymi komentarzami sterowałam niejako tym, że organizatorzy ataku popełniali błędy a ich intencje stawały się szyte coraz grubszymi nićmi, aż w końcu w pełni widoczne dla czytelnika.
„Trzy D” w czasie demokracji nie zadziałały.
Dialektyka, wyjście z fałszywego założenia, z kłamstwa – nawet przy zastosowaniu logicznego wnioskowania nie były w stanie ukryć fałszu tkwiącego u podstawy całej akcji.
Dezinformacja wobec blisko tysiąca moich tekstów, w których moje poglądy są zawarte – okazała się bezsilna.
Dyskredytacja jest niemożliwa.
Zbliżając się do tysiąca notek napisanych na tym blogu, w tym miejscu – czynię to podsumowanie nie dla satysfakcji, jaką niewątpliwie odczuwam – ale pokazując na własnym przykładzie jak wygląda walka z przeciwnikiem politycznym w wydaniu PiS i zwolenników Kaczyńskiego.
Ten przykład jest dowodem zarówno przyczyn, dla których PiS przegrywa każde kolejne wybory już sześć razy z rzędu, jak i tego, że niewielkie ma szanse na ponowne załapanie się do władzy premier, któremu udało się zaledwie przez rok być premierem wyjątkowo skompromitowanego rządu brudnej koalicji i który musiał grubo przed upływem kadencji podać swój rząd upadający w niesławie, do dymisji.
Skala metod walki zastosowana wobec jednej blogerki dowodzi, że front walki o władzę, jaki wyznaczył Kaczyński jest bardzo szeroki i sięga rozległych dziedzin życia i różnych środowisk
Chciałabym uczulić ludzi na tę patologię polityczną.
By jak w przypadku każdej patologii starali się ją zwalczać, wykorzystując do tego wszelkie uprawnienia, wpływając na władzę i korzystając z polskiego prawa.
Bo chociaż mam świadomość, że demokracji nie zagrożą żadne „trzy D” – to udzielanie społecznego przyzwolenia na działania niedemokratyczne, na łamanie prawa, na stosowanie patologicznej presji – na dłuższą metę czyni szkody wizerunkowi Polski, krzywdzi ludzi i demoralizująco wpływa na społeczeństwo.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka