Śmieje się Ludwik Dorn z rozemocjonowania Igora Janke i na jego dramatyczne pytania „jak zbudować polską partię republikańską?” odpowiada frazą francuskiego socjologa Michela Crozier:” należy spokojnie poczekać, aż sytuacja jeszcze bardziej się skomplikuje.”
Chodzi oczywiście o sytuację związaną z rozpadem PiS i ewentualnością powstania nowej partii „ziobrystów”
Igor Janke nie wie. Wie Ludwik Dorn.
Igor Janke z naiwnością dopytuje o coś, czego nie było, nie ma i nie będzie.
Ludwik Dorn świadomie zwodzi, bo wie, że Igor Janke ma zupełnie inny cel, niż prosta odpowiedź na wydawałoby się proste pytanie.
Janke konsoliduje „lud pisowski” przy nadziei, chcąc go „przysposobić” przez dowolne ugrupowanie, które będzie opozycją wobec PO. Nieważne czy Kaczyńskiego czy Ziobry – chociaż ewidentnie wolałby to drugie rozwiązanie.
Dorn wie, że Kaczyńskiemu to wisi.
Kolokwializm jak najbardziej uzasadniony.
Uzasadniony latami mówienia wam o tym, czym jest PiS i jak to narzędzie w swoich rękach traktuje Kaczyński. Z pewnością nie jest to dla niego coś, co ma na myśli Janke, mówiąc o partii politycznej, na dodatek partii republikańskiej, czyli partii pozbawionej zamordyzmu komunistycznego, opartej na poszanowaniu tradycji, religii i patriotyzmu – wszystkiego tego czym PiS nie był, nie jest i nigdy nie będzie.
Nie będzie też tym nigdy partia Ziobry – bo jeśli nawet powstanie – to będzie jedynie wierną kopią PiS – tyle, że zamordystą Nr 1 będzie w niej Ziobro, wspierany inteligencją Kurskiego. Tak jak inteligencja Dorna przez lata wspierała zamordystę Kaczyńskiego.
Naiwni Panowie i Panie - wybitności analityczne, politologiczne, socjologiczne i w ogóle ….iczne – wszelkich stanów, wieku i płci.
Jarosław Kaczyński nie po to stworzył SOBIE I SWOJEMU BRATU PiS, żeby ktokolwiek mu się w nim szarogęsił.
Jarosław Kaczyński stworzył PiS, bo potrzebuje pracy ludzi w PiS zrzeszonych po to, by, jeśli okazja polityczna się nadarzy, przejąć władzę. Co w żadnym przypadku nie oznacza, że Kaczyński chce wygrywać każde wybory – stwarzając komfort członkom swojej partii cieszenia się z bycia posłami, senatorami czy „tylko” radnymi lub burmistrzami i wójtami. Te funkcje mają przełożyć się jedynie na narzędzia władzy wtedy, gdy to Kaczyński ją zdobędzie.
Podstawą władzy dla Kaczyńskiego jest prezydentura. Albo osobiście pełniona, albo, jak za czasów Lecha Kaczyńskiego pełniona per procura, poprzez podstawionego figuranta lub figurantkę. I dopiero wtedy Kaczyński chciałby mieć dodatek do takiej władzy w postaci urzędu premiera.
Kaczyńskiemu władza potrzebna jest do robienia interesów. Tak, jak do rządu Suchockiej wsadzał na siłę Glapińskiego, bo to właśnie dawało mu tę część władzy, jakiej wówczas potrzebował – tak i teraz byłby gotów za każde pieniądze wsadzić kogokolwiek na urząd Prezydenta RP.
A jeśli to okaże się niemożliwe – Kaczyński nie potrzebuje wielkiej partii. Liczebnie dużych struktur terenowych, rzeszy działaczy i funkcjonariuszy, marzących o osobistych karierach.
Kaczyński ma ludzi od wpólnych biznesów, z którymi wiążą go minione lata współpracy, zwanych „zakonem PC”. Większość tych ludzi ma w życiorysie epizod w PZPR.
Kaczyński jest kiepskim politykiem, żadnym intelektualistą, chociaż na takiego pozuje, niespełnionym zawodowo niby-prawnikiem – a w gruncie rzeczy jest cwanym, bezwzględnym dla konkurencji biznesmenem, który z polityki zrobił doskonałą przykrywkę do interesów swojego środowiska.
I o ten wspólny, a nierzucający się w oczy, biznes tu chodzi.
Tylko po to Kaczyńskiemu i jego ludziom i jego mocodawcom przede wszystkim potrzebna jest władza, by móc rozwijać te biznesy i zabezpieczyć nimi losy następnych pokoleń. By jak to się udało podczas krótkich dwóch lat rządzenia PiS dać stosowne ulgi i przywileje podatkowe oligarchom, dużemu biznesowi.
To było łatwe, gdy żył Lech Kaczyński i ten swoisty dualizm władzy zapewniał jej ciągłość.
Przestało być łatwe, gdy Kaczyński został sam, pojedynczy, na dodatek odrzucany przez Polaków.
Potrzebny jest ktoś IDENTYCZNY. Tak samo bezideowy, cyniczny, wyrachowany, sztuczny, gotów do kłamstw i nabijania elektoratu w butelkę.
I jest. - Zbigniew Ziobro jest takim samym człowiekiem pozbawionym wszelkich skrupułów i gotowym do gry o najwyższą stawkę. Jak Kaczyński miał swoje cienie, które go otaczały – ma je także Ziobro.
Porzućcie zatem marzenia o jakieś idei łączenia prawicy. Wielkiej partii konserwatywnej, republikańskiej. Polskie partyjki prawicowe odwzorowują w jakiejś mierze PiS Kaczyńskiego, sadzając szefów swoich ugrupowań na środku kanap. I żaden z nich nie zamierza z tego przywileju zrezygnować oddając zaszczyt konkurentowi z innej kanapy.
To absurd mówić o partiach politycznych w Polsce w kontekście ich pojmowania, jak stoi w dziewiętnastowiecznych podręcznikach. Ideologie? Jeszcze jakoś tam ciągną się za partiami, bardziej jako PR, niż rzeczywiste poglądy. Macie przykład Janusza Palikota.
Najważniejsze są powiązania personalne i zysk polityczno-finansowy.
Partia to biznes.
Jeśli to zrozumiecie – zrozumiecie też łatwość, z jaką Kaczyński pozbywa się każdego, nie licząc się z jego zasługami dla partii.
I zrozumiecie też, jak śmieszne i naiwne muszą się wydawać i Kaczyńskiemu i Ziobrze i ludziom z nimi powiązanym – wasze naiwne mrzonki o partii republikańskiej i zjednoczeniu polskiej prawicy pod przywództwem ktoregokolwiek z nich.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka