Koniec świata pisowskich mediów

 

Tyle w mediach niezwykłości o polityce. Tyle rozważań o Polsce i przyszłości… a ja sobie myślę o przyszłości samych dziennikarzy i ich miejscu, przyszłym miejscu na polskiej scenie politycznej.

Dla sporej części z nich kończy się wysoka pozycja w rankingu zawodowym, kończy się podrzędną rolą coraz mniej znaczącego propagandysty PiS. Ale i o taką marną pozycję rozegra się walka.

Jakież inne miejsce może czekać na dziennikarza, który nie tak dawno rozpatrywał drobiazgowo degradację Grzegorza Schetyny, za jaką uznano odwołanie go przez premiera Tuska z funkcji rządowej a teraz taką samą degradacją dla tego samego dziennikarza  jest perspektywa powołania tego samego Grzegorza Schetyny, przez tego samego premiera Tuska, na funkcje rządową?

Jakież inne miejsce może czekać na dziennikarza, który pisze: „Secrétan chodził w kowbojskim stroju kupionym w Paryżu i miał wadliwego colta .380, z którego strzelał do wiewiórek i ptaków. Van Gogha uważał przede wszystkim za włóczęgę, nie zaś za udręczonego, pełnego życia artystę geniusza, jak odmalował go w głośnym filmie "Pasja Życia" Kirk Douglas” – najprawdopodobniej nie wiedząc nic o Irvingu Stone?.

Janina Jankowska, wzór dla wielu dziennikarzy PiS – a czyż i ona w swojej ostatniej notce rozważając upadek dziennikarstwa zastępowanego „pałkarstwem” sama na koniec nie daje dowodu, że i dla niej czas prosperity skończył się? Nie dlatego, że wsparła PJN ( jednak bez wyparcia się Kaczyńskiego!!), ale gdy pisze coś, co dla wszystkich poza PiS było oczywiste:.„Jednocześnie myślę, że im ostrzejsze będą słowa pod jego adresem w Radiu Maryja i TV TRWAM, im wiecej akcji "Gazety Polskiej",  uchwał PiS -u, tym bardziej partia Palikota będzie rosła w siłę. Z przeciwnikiem, który wykazuje brak elementarnej kultury, nie wchodzi sie w zwarcie. Nie nagłaśnia sie go protestami.  Ignoruje się . Wtedy go to najbardziej boli.”

Więc o co Pani Jankowskiej chodzi? O jakość dyskusji o jakość dziennikarstwa, o kulturę,  w ogóle o rozmowę -  czy o to by przeciwników ZABOLAŁO?

Co cwańsi z dziennikarzy PiS już próbowali wykopać sobie bezpieczny grajdołek na następne lata.  Krzysztof Czabański nie „dostał się” do sejmu z okręgu bielskiego – były PZPRowiec, członek zakonu PC i kumpel biznesowy Kaczyńskiego z czasów uwłaszczenia nomenklatury komunistycznej czuł pismo nosem i widząc, że wpływy, jakie mieli za pośrednictwem funkcji braci Kaczyńskich zabiera odpływ historii, probował ratować swoją podupadającą pozycję … nie wyszło.

No i dziś ta porażająca dla PiS wiadomość, że Kamil Dąbrowa został szefem radiowej „Jedynki”.

Właściwie ten tekst miał być kolejną polemiką z Igorem Janke.

Miał być o tekście Jankego, który jest tekstem o tekstach pisowskich dziennikarzy, Wildsteina i Zaremby

Ale zanim o nich, słówko o PAP – Polskiej Agencji Prasowej.

Otóż anonsując program Tomasza Lista i uczestników tego programu – PAP wymienił wśród nich nazwisko przestępcy komunistycznego z czasów PRL.

Po serii najpierw świętego oburzenia np. na portalu braci Karnowskich „wPolityce”, solidnej porcji inwektyw, bluzgow i obelg pod adresem Lisa, a następnie, gdy się wyjaśniło, że ów Tadeusz to nie Szymański a Cymański, europoseł PiS, po serii śmichow, chichów, uznano, że pomyka PAP zdarzyć się mogła.

Otóż nie mogła!

I co więcej nie była to żadna pomyłka .

To było celowe wprowadzenie nazwiska komunistycznego przestępcy, kata opozycjonistów – między nazwiska lewicowych gości Lisa. Celowe i podłe, by się kojarzyło matołkom (i jak widać po portalu „Polityce” skojarzyło się i zostało skrzętnie wykorzystane) nie tylko z nazwiskami uczestników programu, ale i z samym programem a zwłaszcza z jego autorem, (co też po wymienionym portalu i bluzgach pod adresem samego Lisa jest widoczne).

Nie da się pomyłką wytłumaczyć zamiany nazwiska jednego z aktualnych uczestników życia politycznego, na kogoś, kogo od dawna w polityce nie ma i kto po ujawnieniu jego przestępstw i skazaniu go w procesie Humera dla większości Polaków po prostu nie istnieje

Mam prawo przypuszczać, że za tą „pomyłką” stoi jakiś pisowiec.

Bo ucierpiał także sam Tadeusz Cymański – a on przecież jest podpadnięty u Kaczyńskiego za zbyt jawne wspieranie Zbigniewa Zbiory. Tak więc, moim zdaniem,  w PAP pieczono dwie pieczenie na jednym pisowskim ogniu.

No a ten tekst Igora Janke, od którego zaczęły się te moje rozważania o końcu świata pisowskiego dziennikarstwa?

No cóż – Zaremba opisuje powody, dla których zdecydował się trwać przy Kaczyńskim i dlaczego mu się to opłaca. Wildstein opisuje to samo, co ja – chociaż innymi słowami i w inny sposób. Koniec ery Kaczyńskich w PiS i w środowiskach przez PiS zawłaszczonych.

Obaj publicyści wyrażają osobistą frustrację i winią za swoje własne błędy Jarosława Kaczyńskiego, co o tyle nie dziwi, że niebawem będą to czynić wszyscy zawiedzeni, którym nie udało się złapać Pana Boga za nogi a pisowski „zbawiciel” okazał się jedynie szarlatanem.A Igor Janke?

Igor Janke jest człowiekiem zajętym.

Przed nim spotkanie w kawiarni „Na rozdrożu” i promocja być może nowego szefa PiS, czy jak tam się będzie ugrupowanie bez Kaczyńskiego nazywać, Zbigniewa Zbiory.

Tylko nie wiem, ale obiecuję, że się dowiem, czy Zbigniew Ziobro zna osobiście Grzegorza Hajdarowicza? Obaj przecież są z Krakowa!