Rzecz nie w tym, jak przebiega kampania wyborcza. Rzecz nie w tym, że świat się śmieje z Kaczyńskiego i jego megalomańskich popisów. Rzecz nie w głupocie, agresji, oszustwie i kłamstwie, jakich dopuszcza się PiS i jego sztab wyborczy.
Bo rzecz w ogóle nie w racjonalizmie, nie w zdrowym rozsądku a już z pewnością nie w rozumieniu polskiej racji stanu, potrzeb rozwojowych Polski i aspiracji cywilizacyjnych Polaków.
Rzecz jedynie w tym, ilu jeszcze przetrwało spadkobierców PRL, tych, którym urwały się: pozycja we własnym środowisku, dochody i przywileje komuny oraz możliwość dorobienia „na boku”.
Rzecz w tym, ile jest jeszcze w Polsce ciemnoty, ograniczenia i komuszej mentalności, które potrzebują dowartościowania, które mają nadzieję na bezinteresowne lub interesowne danie w … lepszym, mądrzejszym, uczciwszym od siebie.
Rzecz w tym, ile jeszcze zostało elektoratu PiS.
Ma rację Igor Janke, gdy pisze, że Tomasz Lis podczas rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim przekroczył granice dziennikarskie. Że to nie był wywiad – a bardziej debata polityczna.
Ale nie ma racji Janke, gdy stwierdza, że Lis zachował się nieprofesjonalnie.
Przeciwnie. Tomasz Lis wystąpił w tej debacie (tak, to była debata), jako przedstawiciel większości Polaków, tej większości, która nie chce u władzy polityka nieudacznego, kiepskiego intelektualnie, marnego etycznie, ale bufonowatego i megalomańskiego, ignoranta z zapędami do aroganckiego lekceważenia wszystkiego, co mu nie sprzyja i wynoszenia samego siebie ponad własne możliwości.
Wystąpił w imieniu tych wszystkich, z którymi Kaczyński debaty bał się i unikał.
I Lis w tym, co zrobił, był profesjonalny.
Profesjonalny i doskonale przygotowany.
W tej debacie: społeczeństwo kontra polityk – konwencję jej przebiegu narzucił Tomasz Lis. Ale tę konwencję zaakceptował Jarosław Kaczyński. Co więcej, ona wydała mu się właściwa i korzystna dla niego, szczególnie wtedy, gdy atakował Lisa mówiąc o JEGO środowisku o JEGO otoczeniu o JEGO poglądach, które z góry dezawuował.
I to była ta pułapka, w jaką wpadł.
Kaczyński tę debatę przegrał straszliwie.
Nie dlatego, że wygrał ją Lis.
Przegrał dlatego, bo w tym starciu postaw, poglądów, etyki, intelektu i wiedzy – wypadł fatalnie. Bo przy skupionej, napiętej uwadze Lisa – pajacowanie, nadrabianie miną, dowcipasy, agresja i głupawy uśmieszek Kaczyńskiego – były obnażeniem samego siebie, z własnej nieprzymuszonej woli pokazaniem własnej małości i niedostatków.
Rzecz w tym, ilu jest jeszcze takich Polaków z prawem wyborczym, którzy tego nie są w stanie zauważyć ani ocenić i zagłosują na PiS.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka