Major Protasiuk
"Dowódca samolotu, 36 letni major Arkadiusz Protasiuk, który ukończył z wyróżnieniem Wyższą Szkołę Oficerską Sił Powietrznych w Dęblinie, pilot klasy mistrzowskiej, posiadający pierwszą klasę pilota wojskowego, absolwent politologii na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, dodatkowo ukończył studia podyplomowe na Wojskowej Akademii Technicznej na kierunku bezpieczeństwa narodowego, ojciec Mikołaja i Marii, mąż Magdaleny, chciał pokazać jak lądują debeściaki i uległ presji (swoją drogą jedno z dwojga – albo debeściak albo presja) i ktoś taki „kozakował” dowodząc samolotem na pokładzie którego znajdował się Prezydent z małżonką i najwyżsi generałowie? "
To cytat z wczoraj pisanego artykułu, który jutro zamieszczę na swoim blogu – o „trywialności przyczyn”, jakby chciał katastrofę widzieć redaktor Jarosław Kurski.
Dzisiaj w Naszym Dzienniku czytam rozmowę z gen. dyw. pil. Anatolem Czabanem, asystentem szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego ds. Sił Powietrznych:
MAK zarzuca majorowi Protasiukowi brak rozwiniętych zdolności przywódczych, potrzebnych dowódcy.
- Ja w dywagacje psychologiczne nie chcę wchodzić. Są fakty. W specpułku nie było bardziej doświadczonego pilota i lepszego eksperta na ten typ samolotu. Jak można mówić, że nie nadawał się na dowódcę? Jeśli nie on, to kto? Byli wcześniej bardziej doświadczeni od niego - poodchodzili, nie wyszkoliwszy odpowiedniej liczby następców, a teraz jeszcze krytykują. Nie można zarzucić śp. majorowi Protasiukowi, że jego kwalifikacje nie wystarczyły, by dowodzić samolotem rządowym. Latał z panem prezydentem wiele razy, także do Rosji, i wystarczały. Przecież był w Smoleńsku także 7 kwietnia i nie było problemów z komunikacją ani ze współdziałaniem”.
I przed chwilą rosyjski ekspert od spraw bezpieczeństwa lotów, bardzo jednoznacznie podaje przyczynę katastrofy. LINK:
„Według Szełkownikowa, problem jest w tym, że Tu-154 nagle zaczął zniżać się z bardzo dużą prędkością. –
To, co zrobił polski pilot, było równoznaczne z samobójstwem. Zachowanie pilota jest niezrozumiałe. Polakom radziłbym, przeprowadzić kontrolę w pułku lotniczym, który odpowiada za loty VIP-ów (36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego), a dokładniej sprawdzić, jaka jest sytuacja psychologiczna w pułku.
Są specjaliści, którzy mogą porozmawiać z rodzinami i wyjaśnić przyczyny niezdrowej atmosfery, która tam panuje - twierdzi ekspert”.
Już był autopilot, była presja, wypatrywanie przez okno ziemi, zahipnotyzowanie, małą ilość godzin, słaba znajomość rosyjskiego, za duża ilość p[odejść do lądowania – było wszystko.
I teraz czytamy - Bardzo nagle z dużą prędkością zaczął się zniżać samolot. Rosyjski ekspert widzi w tym niezrozumiałe zachowanie pilota, i poleca kontrolę psychologiczną.
Ale jeżeli odrzucimy absurdalną przyczyną nagłego zniżania, złe wyszkolenie, niezrozumiałe działanie, to przecież pozostaje fakt oczywisty – coś się stało z samolotem.
Co ?
Należy zbadać wrak samolotu. W Polsce.
I wracając do pierwszego zastępcy Michnika.
Czy redaktor „Gazety Wyborczej” twierdząc, że ujawnione i uporządkowane zostały techniczne przyczyny katastrofy ślepo ufa raportowi MAK i stronie rosyjskiej? Zaledwie wczoraj Andrzej Seremet powiedział, że prokuratura rozpoczęła przygotowania do sprowadzenia szczątków samolotu i weźmie w tej operacji udział 120 żandarmów oraz prokuratorzy śledczy. Wysłani do Smoleńska zostaną „śledczy” redaktorze Kurski. Po co? By udokumentować stan wraku samolotu i dopiero wówczas zebrać jego resztki. Tak polscy prokuratorzy badają przyczyny katastrofy. Ale Kurski wie – przyczyny są banalne. Presja. A sprawy techniczne? Sprawy techniczne ostały uporządkowane przez MAK.
Inne tematy w dziale Polityka