Wiadomo jak doskonale włada słowem poseł Migalski, że mówi dokładnie to, co chce powiedzieć. Nie jeden raz potrafił wyjść zwycięsko z trudnej polemiki w telewizji. Wiadomo, że potrafi pisać lekko, dowcipnie, potrafi być złośliwy no i potrafi przekraczać granice.
Przed chwilą pojawił się jego tekst na szczycie strony głownej, którego bohaterem kolejny raz uczynił Jarosława Kaczyńskiego. Sam tytuł wystarczy za wszystko – „Kaczyńskiego kalkulacje smoleńskie”.
Politolog doskonale zdaje sobie sprawę z tego co czyni – chce być medialnie rozpoznawalny. Dobrze czy źle, byle o Migalskim. Zapewne już dzisiaj jego tekst będzie cytowany i na Onecie i przez Gazetę Wyborczą.
Jeżeli ktoś wie, że w katastrofie smoleńskiej zginął brat Jarosława Kaczyńskiego - a Migalski to wie, jeżeli ktoś wie jak silna była wieź łącząca braci i i jeżeli ktoś wie, że w katastrofie zginęła bratowa – Maria Kaczyńska, i jeżeli wie że okoliczności tragedii nie tylko że są niewyjaśnione, ale tajemnic przybywa ….
I jeżeli sobie uświadomimy, ze dzięki PiS-owi Marek Migalski zrobił w polityce karierę, i z błyskotliwy komentator polityczny stał się popularnym politykiem, ten musi sobie zdać sprawę, że sam tytuł jest haniebny.
Kaczyńskiego kalkulacje smoleńskie – pisze Migalski.
I w pierwszym akapicie czytamy, że „zaczęło się od ścigania się z Jarosławem Kaczyńskim, kto pierwszy dotrze do miejsca tragedii (Rosjanie zrobili wszystko, by zwycięzcą tego rajdu był premier)”.
Oczywiście wiemy, że to premier się ścigał z czasem i z Jarosławem Kaczyńskim, Kaczyński o niczym nie wiedział – ale czytelnik się dowiaduje ze kwestią było - „kto pierwszy dotrze”.
Następnie Migalski postanowił „przyjrzeć się stosunkowi Jarosława Kaczyńskiego do tej tragedii”. Do „tej” tragedii podkreślmy.
„Aż do lipca kierował się wewnątrzkrajową kalkulacją polityczną” – stosował miękki język i twarde kroki.
A potem, tłumaczył, że „był na lekach i nie wiedział, co robi”.
Natychmiastowa uwaga: albo to jest kłamstwo, albo Migalski potrafi odnaleźć słowa Kaczyńskiego, że nie wiedział, co robi. Chyba, że jest to sławetne salonowa „logiczna konsekwencja jego słów”.
I dalej Migalski pisze o prześciganiu się otoczenia Kaczyńskiego i jego rodziny „w ostrych sformułowaniach”, Migalski pisze wprost o obsesji członków rodziny.
Dowiadujemy się, że Kaczyński nie zwariował, a realizuje cel polityczny. Podkręca atmosferę i zaostrza język.
Na koniec europejski poseł pisze:
„Nie podejmuję się oceny moralnej tej taktyki, bo nie jestem etykiem, ani księdzem” i oczywiście następuje nieodzowna fraza o „bezmyślnych wyznawcach”.
Może jakiś etyk lub ksiądz podejmie się oceny moralnej taktyki Migalskiego.
Ja tylko mogę się domyślać, że notowania kluzikowców są nader marne, stąd taka taktyka. Nie jestem obiektywnym, ale napiszę co myślę - taktyka haniebna.
Inne tematy w dziale Polityka
