Warto zajrzeć do bogatej biblioteki wydawnictw Instytutu Pamięci Narodowej, warto przeczytać (przejrzeć) dziesiątki książek napisanych przez młodych historyków z IPN.
Warto zajrzeć do ostatniej pracy młodych historyków – „Od Niepodległości do Niepodległości” według mnie doskonałej. I dopiero wówczas można napisać: „Warto od czasu do czasu przypomnieć sobie kroniki filmowe z końca lat 40. XX wieku" - i "kroniki" potraktować jako punkt wyjścia do rozważań.
Gdyż obraz Polaków z kronik filmowych" jest to obraz zniekształcony, jest to obraz społeczeństwa malowany ręką komunistycznych propagandzistów, mający na celu złamanie ducha narodu.
„Widzimy na nich sprawozdania z obchodów 1 maja: olbrzymia liczba młodych ludzi maszeruje równo ku chwale wielkiego dobroczyńcy ludzkości i narodu polskiego Józefa Stalina, przechodząc przed trybuną honorową, na której główną postacią jest Bolesław Bierut” – czytam w tekście Arkadego Rzegockiego. „Liliput i Guliwer”.
Wyciąganie wniosków na podstawie tego, co sfotografowano i co w dodatku następnie zmontowano budzi duże wątpliwości. Jest zgoda co do tego autorze ? Nawet gdy widzi się uśmiechnięte tłumy.
Przecież te filmy pokazywano po to (kroniki filmowe puszczano przed filmami fabularnymi, szło się na „Rio Bravo”, trzeba było zaliczyć kronikę, a czasem dwie – i piszę o znacznie późniejszych czasach), żeby wszyscy widzowie zobaczyli, tę fantastyczną siłę komunizmu. Aż się prosi bym zacytował Miłosza, który po latach wielokrotnie (dość szczerze) szukał usprawiedliwienia dla swoich ówczesnych wyborów, wybielając swą służbę reżimowi komunistycznemu:
„nie zdajecie sobie sprawy, jaką siłę miał stalinizm. Intelektualną. Fantastyczną. (…) Zmiażdżenie intelektualne (podaję za Jackiem Trznadlem) – bo nie było żadnej intelektualnej przeciwwagi, żadnej obrony...”
I Arkady Rzegocki pisze, że pośród tej wielkiej liczby (maszerujących przed trybunami) są tacy, „którzy w latach 1944-45 z bronią w ręku dawali odpór totalitaryzmowi niemieckiemu, a czasem także sowieckiemu, wielu z nich pisało też na murach "PPR - zdrajcy", mając na myśli agentów NKWD pokroju Bieruta”.
Są jakieś badania? Czy rmożna wnioski wyciągać na podstawie szczątkowej wiedzy?
Moja wiedza pochodzi z lektury opracowań IPN. Kilka lat temu ukazała się prawie tysiącstronicowa publikacja: „Biuletyny dzienne Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego 1949 – 1950”. Przeczytałem od deski do deski i wiem, jak wyglądał opór przeciw komunizmowi i władzy sowieckiej. Tysiące wydarzeń, grup oporu w szkołach i na uczelniach, na wsi, ulotki drukowane i pisane ręcznie przez tysiące osób w miasteczkach i na wsiach – przez młodzież i przez dorosłych. Biuletyny MBP donosiłyo krasnoludkach? Liliputach? NIE. Meldowano o Guliwerach. Często kończyło się to więzienim, złamanym życiem, przekreślonym życiorysem, Na podstawie tych meldunkach mogę stwierdzić, że należy zachować właściwe proporcje.
(I szybko przeglądając tekst - teraz dodaję: ta częśc społeczeństwa, młodzież której zamknięto drogę na studia (polecam opracowania IPN), krórej złamano życie, to w olbrzymiej dzisiejsi częśći słuchacze Radia Maryja i widzowie Telewizji Trwam, to Ci którzy kilkaset kilometrów jechali na Krakowskie Przedmieście, by ostatni raz pokłonić się Swojemu Prezydentowi. Na marginesie - już wiem, że napiszę dłuższy tekst polemiczny).
Fragmenty z biuletynów opisują nastrój i opór społeczeństwa – oczywiście z punktu widzenia MBP, ale masowy opór, na olbrzymią skalę.
„Z tej katastrofy wyłonił się nowy naród, wyłoniło się nowe społeczeństwo z przetrąconym kręgosłupem. Tak wielki wysiłek zbrojny, tak wielki wysiłek emocjonalny i moralny, a tak straszliwy ostateczny wynik" - pisze Arkady Rzegocki.
Zależy, co autor rozumie przez zwrot „przetrącony kręgosłup”. Ponownie muszę napisać, że nie ma potwierdzenia tej tezy. Społeczeństwu nie przetrącono kręgosłupa.
Natomiast kręgosłup przetrącono elitom, elitom lewicującym już przed wojną, natomiast pewną część pokolenia akowskiego w różny sposób "kupiono". Inaczej Konwickiego, a inaczej Bratnego. I tworzono nowe elity, lumpen elity.
I nie będę się powoływał na biuletyny, literatura jest wystarczająco bogata.
„ Przecież Polacy - przynajmniej nasze elity - tak bardzo lubiący wcześniej inne kraje, podróże, obce języki, stali się narodem zamkniętym między Odrą i Nysą Łużycką a Bugiem, stali się społeczeństwem posługującym się niemal wyłącznie językiem polskim i to często w prymitywnej, zwulgaryzowanej formie”
Elity szeroko rozumiane tak. Natomiast elity komunistyczne porozjeżdżały się po świecie, zostawali ambasadorami i attaché kulturalnymi, sekretarzami i dyrektorami placówek naukowych i kulturalnych. Tekst piszę na kolanie, wiec nie będę z głowy pisał kto w jakim kraju otrzymał komunistyczną synekurę. Gdzie dyplomatą był Przyboś (Szwajcaria), gdzie ambasadorem był Putrament (Paryż), a gdzie posadę objął jego protegowany Czesław Miłosz. Nie miejsce na rozważanie, za jakie zasługi dla włądzy komunistycznej Antoni Słonimski został dyrektorem londyńskiego Instytutu Kultury Polskiej.
Elity komunistyczne (myślę również i przede wszystkim o pisarzach, intelektualistach, artystach) miały (w przenośni piszę) paszporty w szufladach. Służył władzy ludowej – paszport był w zasięgu ręki.
Dlatego konstrukcja oparta na takich przesłankach jest słabą. Postawy Liliputa i Guliwera, to olbrzymie uproszczenie.
Dlatego odrębny tekst napiszę, ten piszę błyskawicznie na kolanie, gdyż jako znający z wielu źródeł rzeczywistość powojenną (nie było mnie na świecicie) muszę zaprotestować przeciwko słowom: „Nie jest zaskoczeniem, że polska rzeczywistość skarlała po 1945 roku niezwykle mocno. Polacy z olbrzymów stali się liliputami”.
Muszę poszukać tekstu w szufladach (czyli na którymś dysku), kiedyś pisałem na ten temat - ale nadeszły inne ważne wydarzenia. Pisałem o niezłomnej postawie społeczeństwa, właśnie przyjmując za punkt wyjścia, lekturę biuletynów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. I o spsieniu lewicujących elit.
Ps. przepraszam za ewentualne literówki i skróty myślowe.
Inne tematy w dziale Polityka