Francuski sowietolog Alain Besancon, jeden z najlepszych analityków dwudziestowiecznych totalitaryzmów w rozmowie sprzed dziesięciu lat zauważa – dla nas w Polsce nie jest to odkryciem Ameryki - że byli faszyści siedzieli za swoje zbrodnie w więzieniu po kilka ładnych lat, a byli komuniści na ogół wychodzili z sądu suchą stopą. Nawet superzbrodniarze komunistyczni jak Mołotow umierali spokojnie we własnym łóżku.
Każdy, komu zależy na tym, by prawda i wolność nie zostały ostatecznie skompromitowane, musi zaprotestować.
Jednocześnie Besancon deklarował się jako przeciwnik dekomunizacji. Dlaczego? Uważał, że rozpaliłaby w polskim społeczeństwie podziały. Był zwolennikiem innego kroku. Postąpiłby tak, jak generał de Gaulle, który po wyzwoleniu Francji symbolicznie napiętnował kilka tysięcy kolaborantów. Życiu politycznemu wyszłoby na zdrowie, gdyby w Polsce kilkaset osób posadzić na krótkie, ale publicznie rozgłoszone wyroki. „To oczywiście należało zrobić od razu po 1989 roku. Dzisiaj już nie ma o czym mówić”.
Kilkaset osób? Gdyby się porozglądać wokoło – to byłaby całkiem spora grupa. Czy Wojciech Jaruzelski otwierałby listę osób posadzonych?
Gdy dzisiaj pomyślimy o konkretnych procesach, na przykład osądzenie masakry grudniowej, zbrodni z grudnia 1970 roku, to można powiedzieć, że kilkunastoletnia gra na czas się bardzo komunistom opłaciła. Od czasu rozmowy z francuskim historykiem minęło kolejne 10 lat i widać, że niektórzy doczekali się nawet rehabilitacji w swoistej formie.
Oto Wojciech Jaruzelski zostaje zaproszony przez prezydenta Polski na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, by (proszę skoncentrować uwagę) podzielił się swoim doświadczeniem i wyraził „ważną opinię”. Prezydent Komorowski napomina krytyków swej decyzji mówiąc, że „trzeba myśleć o racji stanu, a nie kwestiach towarzyskich”.
W 2010 roku w przededniu wizyty prezydenta Rosji dla prezydenta Komorowskiego racją stanu jest konsultacja u Jaruzelskiego, natomiast kwestię jego nieobecności należałoby rozpatrywać w ramach „kwestii towarzyskich”?
Czy to jest jeden ze słynnych lapsusów towarzyszących od samego początku urzędowaniu Bronisława Komorowskiego? Czy właśnie dlatego nawet na wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Rosji odpowiedzi na większość pytań udzielał czytając je z kartki?
Grudzień
Aleksander Kwaśniewski wręczając ordery opozycjonistom powiedział: w gruncie rzeczy zmierzaliśmy do tego samego celu, oni zwalczając system od zewnątrz, a my zmiękczając go od wewnątrz, ale chodziło o to, żeby w Polsce żyło się lepiej. I „aby żyło się lepiej” – można było usłyszeć podczas tegorocznej prezydenckiej kampanii.
Czy Wojciech Jaruzelski, od 11 kwietnia 1968 do 21 listopada 1983 roku minister obrony narodowej PRL zmiękczał system od wewnątrz? Pezetpeerowski walenrodyzm? Aby w peerelu żyło się lepiej?
Grudzień - jeden z polskich miesięcy. Październik 1956, grudzień 1970, sierpień 1980 – daty zrywów Polaków. Uczeń klasy maturalnej dowie się z podręcznika do historii, że w grudniu 1970 roku powstał w Gdańsku Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Poinformuje się go, że walki uliczne toczyły się w Gdyni, Tczewie, Pruszczu Gdańskim oraz Elblągu. Właśnie w Gdyni zginął ich rówieśnik osiemnastoletni Zbigniew Godlewski, uwieczniony w balladzie o Janku Wiśniewskim. W Gdyni, bez ostrzeżenia, wojsko otwarło ogień, raniąc i zabijając kilkanaście osób – tego się uczeń również dowie. Padają liczby, które dzisiaj mogą wydawać się szokujące: do spacyfikowania zajść w Gdańsku („zajścia w Gdańsku” to określenie wzięte z podręcznika) skierowano ok. 25 tysięcy żołnierzy oraz 1300 czołgów i transporterów opancerzonych.
W 2010 roku w całej Polsce służy około 80 tysięcy żołnierzy oraz podoficerów. Oto właściwa skala tego, jaką wojnę władza ludowa wydała bohaterskiemu Trójmiastu, jakich środków użyła do walki z mieszkańcami Wybrzeża.
Co lepiej niż powyższe liczby i fakty może scharakteryzować peerel w 1970 roku? Oczywiście nie porównując z reżimem czasów figuranta Bieruta oraz Jakuba Bermana.
Uczeń dowie się, że Władysław Gomułka został usunięty ze stanowiska pierwszego sekretarza PZPR i że zastąpił go Edward Gierek. Nie dowie się natomiast, że i Gomułce i Gierkowi wiernie służył wciąż ten sam minister Wojciech Jaruzelski.
„ … w demokratycznym państwie, chlubiącym się akcesem do Unii Europejskiej oraz poszanowaniem praw człowieka, możliwym jest nobilitacja takiej postaci jak Wojciech Jaruzelski..” – z oświadczenia „RAZEM 13. GRUDNIA”
I nie dowie się z podręcznika, że Jaruzelski od piętnastu lat jest oskarżonym w procesie o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970. Prokurator zarzuca mu, że jako szef MON wydał sprzeczny z ówczesnym prawem rozkaz użycia przez wojsko broni wobec demonstrantów: "przewidując i godząc się, że może to spowodować zgon nieokreślonej liczby osób".
Trzy lata temu w jednej z gazet można było przeczytać, że do przesłuchania zostało jeszcze 200 świadków. Większość z już przesłuchanych na pytania sądu - kto kazał strzelać - odpowiada: nie wiem. A Alain Besancon proponował: „kilkaset osób posadzić na krótkie, ale publicznie rozgłoszone wyroki”.
Jakże inaczej nosiłby Jaruzelski głowę zapraszany do jednego czy drugiego studia TV, czy też na ulicę Czerską do Michnika, by się publicznie wywnętrzyć?
Aż chce się przypomnieć wyznanie: "Ja w myśli rozmawiałem z Panem przez te parę lat po wprowadzeniu stanu wojennego właściwie codziennie” - zwierzył się w Paryżu czy gdzieś indziej Michnik Jaruzelskiemu. I skoro się postanowił w tekście przewinąć, to jeszcze z tego samego źródła cytat - słowa redaktora Wyborczej: „W Polsce ludzie bali się komunistów. Ja się nie bałem, bo uważałem, że to jest mój ustrój. A skoro mój, to ja się nie mam czego bać”. No właśnie.
W 1992 roku „Puls” przeprowadził ankietę redakcyjną wokół książki W. Jaruzelskiego „Stan wojenny: dlaczego...”. Przedwcześnie zmarły literaturoznawca Jan Walc napisał w odpowiedzi na nią (polemizując z Michnikiem), że wiemy doskonale, do jak skomplikowanych i finezyjnych konstrukcji myślowych może być zdolny facet, który przy pomocy siekiery zarąbał staruszkę. Pisał proroczo: „wydaje się jednak oczywiste, że jest w najwyższej mierze niestosownym pozwalać Raskolnikowowi czy Smierdiakowowi wywnętrzać się publicznie. A szczytem niestosowności jest doprowadzanie do sytuacji, w której Smierdiakow zamiast być obrzydliwie rozmazany, staje się butny i bezczelny”.
Wiadomo doskonale, że jak się z Wallenrodem zacznie, to skończyć nie sposób, bo Wallenrod mnoży się niepowstrzymanie i po chwili już zupełnie nie wiadomo, kto jest kim.
Komunizm upadł i Jaruzelski pragnie być Wallenrodem: „myśląc o doprowadzonym przez Mistrza Konrada do upadku Zakonie Krzyżackim tracimy zazwyczaj z pola widzenia wszystkich tych Litwinów, którzy w bitwach z Zakonem walczyli, lub nawet ginęli, przekonani, że to od ich potu i krwi zależy przyszłość Litwy”.
Niech świadectwem tej niezłomnej postawy będą losy studentki, jednocześnie pracowniczki NSZZ Solidarność Dolnego Śląska, które kilka dni temu opisała na swoim blogu pod nickiem Długodystansowiec. Zachęcam do zapoznania się z nimi -http://dlugodystansowiec.salon24.pl/.
I Jan Walc ostrzegał (w roku 1992): „Wiadomo doskonale, że jak się z Wallenrodem zacznie, to skończyć nie sposób, bo Wallenrod mnoży się niepowstrzymanie i po chwili już zupełnie nie wiadomo, kto jest kim”.
I tak się stało. I tak się dzieje od dwudziestu lat. Jaruzelski w 1995 roku został oskarżony o masakrę robotników w 1970 roku, a dopiero w 2007 roku, jako autor stanu wojennego został oskarżony o zbrodnię komunistyczną, polegającą na kierowaniu "związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym".
Akt oskarżenia nie został odczytany, gdyż sąd nakazał uzupełnienie materiału dowodowego między innymi o przesłuchanie świadków Margaret Thatcher i Michaiła Gorbaczowa (SIC!)
Dlatego prosimy was o obecność
W oświadczeniu z 3 grudnia kilkunastu niezależnych publicystów („RAZEM 13. GRUDNIA") czytamy między innymi:
Od lat w nocy z 12-ego na 13-ego grudnia pod domem Jaruzelskiego zbiera się grupa ludzi, chcących uczcić pamięć ofiar stanu wojennego. W tym roku 13 grudnia będzie jednak wyjątkowy. Okazało się, że w demokratycznym państwie, chlubiącym się akcesem do Unii Europejskiej oraz poszanowaniem praw człowieka, możliwym jest nobilitacja takiej postaci jak Wojciech Jaruzelski.
Łączy nas zarówno pamięć o ofiarach, jak niezgoda i wstyd za to co się dziś dzieje.
Dlatego prosimy was o obecność – czytamy, a ja dodaję za Janem Walcem, żeby jednak było wiadomo, kto jest kim. I by prawda nie została ostatecznie skompromitowana.
Tekst opublikowany w Nr. 49 Warszawskiej Gazety
Inne tematy w dziale Polityka