Profesor Krasnodębski uważa, że dzisiejsza Polska jest jak Tupolew, ale czy dla ekipy premiera Tuska Polska stanowi jakikolwiek problem?
„Państwo zdało egzamin” – co jakiś czas słyszymy w telewizji, czytamy w prasie, ale właściwie to prawie każdego dnia tej treści komunikat płynie ze strony rządu, posłów PO czy zaprzyjaźnionego z nimi dziennikarza. Katastrofa pod Smoleńskiem – państwo zdało egzamin - poznaliśmy ocenę Bronisława Komorowskiego, powódź – a jakże, egzamin zdany, powódź i pierwsza i druga, a także trzecia w Bogatyni – państwo poradziło sobie z powodziami znacznie lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Światowy kryzys jest faktem, ale my jesteśmy zieloną wyspą. Premier Tusk tuż po uchwaleniu budżetu szukał 17 miliardów na załatanie dziury, wezwał jednego i drugiego ministra na dywanik i znalazł - zdane dwa egzaminy za jednym zamachem. Szukał i znalazł.
Podwyżka podatków – rząd liberałów celująco zdał egzamin, ruszono tylko VAT, no i podwyżka najmniejsza z możliwych, zaledwie o jeden punkt procentowy. Afera hazardowa to również olbrzymi sukces rządzącej koalicji, chyba największy z dotychczasowych, komisja śledcza zakończyła prace w ekspresowym tempie, raport sporządzony, poprawki złożone, no i przegłosuje się, że afery Mira i Zbycha nie było.
Profesor Krasnodębski uważa, że dzisiejsza Polska jest jak Tupolew, ale czy dla ekipy premiera Tuska Polska stanowi jakikolwiek problem?
I dzisiaj – 7 września - moją uwagę zwróciły dwa tytuły w gazecie, tejże „Gazecie”: „Ekolodzy biją w wyciąg” oraz osobny komentarz do niego tej samej autorki (ach, te wyśrubowane standardy dziennikarzy „Wyborczej”) - „Człowiek to też istota”.
Chodzi o kompleks narciarski na Szrenicy – Karkonosze to nie tylko Karkonoski Park Narodowy, ale i obszar objęty programem „Natura 2000”. Sprawa nie jest w Polsce jeszcze nagłośniona, a przecież przypomina …. słynną Rospudę. Ale cicho sza, przecież rządzi Donald, a nie te dwa okropne „kaczory”.
I pomyślałem o przyjaznym państwie, i o trosce Czerskiej dla ludzi, którzy jak czytamy, są też „istotami” (autorka tytułem nawiązuje do „Pracowni na rzecz Wszystkich Istot”), a giną nie tylko w spadających samolotach, ale i na drogach z powodu braku obwodnicy.
Pierwszy tytuł mówiący, że „ekolodzy biją”, zdaje się być lekką krytyką. Jeżeli wiemy, że to tytuł z „Wyborczej”, to przecież powinien brzmieć – „Ekolodzy…. - ratują, chronią, bronią, … ewentualnie „Ekolodzy oraz Wajrak z Wajdą jadą przykuć się do drzewa”, nad Rospudę … bo lada chwila może się zacząć rzeź drzew.
Czy ktoś wie jak zakończyła się sprawa Rospudy? Bez wątpienia Tusk zdał egzamin.
W 1992 roku zaczęto planować budowę obwodnicy Augustowa przez Dolinę Rospudy, ale już sześć lat później „Pracownia na rzecz Wszystkich Istot” odkryła stanowiska miodokwiatu krzyżowego i zgłosiła zastrzeżenia, w 1999 zostaje podjęta decyzja o przecięciu doliny Rospudy drogą ekspresową, a sześć lat później rząd zablokował rozpoczęcie budowy.
W 2006 roku zapada decyzja o budowie tunelu, i w tym samym roku – jednak estakada, no i potem pamiętamy – przecież rządzi PiS – a jeżeli nie pamiętamy, oto niektóre tytuły z Gazety Wyborczej i fakty: „Ratujmy Dolinę Rospudy!” – zagłada czeka głuszce i orły bieliki, „Spychacze wjadą w Dolinę Rospudy”, i akcja czytelników gazety „zielone wstążki dla Rospudy”, „Wypłoszą ptaki znad Rospudy”, „Buldożery zbliżają się do Rospudy, i oczywiście - „Cała Europa wie o Rospudzie”. Jakże inaczej na rządy „kaczorów” spoglądali obserwatorzy z Berlina i Paryża czy Brukseli.
Jak sprawa się zakończyła? „Sąd nie widzi powodu, żeby przeszkadzać ptakom w Rospudzie” – i zbiegło się to z decyzją Prawa i Sprawiedliwości o przedterminowych wyborach.
4 grudnia 2007 roku premier Donald Tusk po spotkaniu z Barroso, zapowiedział szybkie uporządkowanie problemu:
"Chcemy postawić ten problem na nogi, bowiem dotąd stał na głowie”.
Minęły trzy lata (SIC!) i w maju tego roku ogłoszono przetarg na zaprojektowanie i wykonanie obwodnicy. Czy państwo zdało egzamin? Tak premier Tusk stawia na nogi?
Czy przypadek Rospudy i kłopoty mieszkańców Augustowa, pozwalają stwierdzić jak ten rząd stawia problemy na nogi?
A kolejny egzamin za cztery lata – planowany termin ukończenia budowy, gdy minie 500 dni po kolejnych parlamentarnych wyborach.
Adam Wajrak chwalił się, że w 2006 roku "Gazeta" jednoznacznie wsparła ekologów i zebrała aż 150 tysięcy podpisów. Czytelnicy wpadli na pomysł „ruchu”, którego znakiem była zielona wstążka, a rząd Kaczyńskiego „ zrobił z nas wszystkich, którzy nosili zielone wstążki, wrogów Polski i pachołków Brukseli”. Łza się kręci w oku.
Ktoś pamięta Rospudę? Orliki i głuszce, miodokwiat krzyżowy? A czy o mieszkańcach Augustowa ktoś czasem pomyśli? 92% biorących udział w referendum opowiedziało się za estakadą, przeciw głuszcom i pozostałemu ptactwu, ciemnota.
W maju tego roku niezawodna „Wyborcza” donosiła, że kaczka stanęła na przeszkodzie – właściwie to jej gniazdo z 9 jajami - budowy autostrady A-1. Nadzór Przyrodniczy zwracał uwagę, aby wykonawca nie zakłócał naturalnego rytmu przyrody, gdyż ominięcie zaleceń może wpłynąć niesprzyjająco na obecne i późniejsze zachowanie kaczki, a dodatkowo może spowodować jej stres. Zdaje się, że firma kpiła sobie z Nadzoru Przyrodniczego, gdyż proponowała, aby podjąć próbę ogrodzenia siatką nie tylko teren budowy, ale także całą powierzchnią inwestycji, aby wykluczyć przedostanie się na nią kaczek czy gęsi. Zapewne chodziło o powietrzną inwazję ptactwa.
Wajrak z GW rozczulił się w tekście „Wielka lekcja Rospudy”, pisząc, że po tym, co się stało nad Rospudą, Polska jest już innym krajem. I nie tylko Polska.
A dziennikarze Wyborczej, zapytajmy? I wracamy do Szklarskiej Poręby.
Czy zdrowo myślący czytelnik, może poważnie traktować cytowane przez autorkę słowa, że teoretycznie można by było przenieść siedliska ptaków zamieszkujących Szrenicę? Z cietrzewiem i sóweczką, być może ornitolodzy platformy sobie poradzą, ale co począć z wędrownym sokołem? Zaobrączkować i przywiązać do …. czego? Przecież „Pracownia na rzecz Wszystkich Istot” sprawdzi, jak się w nowym miejscu ptaszki nie tylko zadomowiły, ale i urządziły.
Dziennikarka wyborczej (nie wiem czy się lansuje zieloną wstążeczką), załamując ręce pisze w komentarzu, że zadaniem ekologów jest ochrona przyrody, a nie szkodzenie mieszkańcom Szklarskiej Poręby i turystom. Dziwi się, że żąda się wstrzymania budowy, gdy inwestor wykonał już 70 procent prac. Pyta, skąd urzędnik z Warszawy wie, co leży w interesie mieszkańców oddalonej o 500 kilometrów Szklarskiej Poręby i odpowiada, że bez wątpienia nie leżą w interesie narciarzy długie kolejki do mało wydolnego starego wyciągu.
Mieszkańcy Augustowa nie mieli takiego szczęścia jak wyciąg w Szklarskiej Porębie, zapewne „Wyborcza” nie miała tam swojego oddziału.
Spoko – Donald postawi wszystko na nogi, a „Giewu” sprawdzi, czy na baczność.
Tekst ukazał się w Warszawskiej Gazecie nr 36.
Inne tematy w dziale Polityka