Wczoraj złożył oświadczenie konstruktor Tu-154 Szegard , który obwinia załogę maszyny.
Główny konstruktor samolotu Tu-154 Aleksandr Szengardt nie ma wątpliwości: winę za katastrofę polskiej maszyny prezydenckiej pod Smoleńskiem ponoszą piloci.
Co dokładnie mówi Szegard (podaję za Dziennikiem)
Jego zdaniem "ludzie siedzący za sterami" tupolewa nie wiedzieli, kogo słuchać.
Zapytany przez dziennik "Izwiestia", dlaczego spadł samolot prezydenta Polsk , Szengardt odpowiedział: "A dlaczego (takie maszyny) mają nie spadać, jeśli ludzie siedzący za sterami nie wiedzą, kogo słuchać: komend z ziemi czy wysokiego naczalstwa, które stoi za plecami, choć nie ma do tego prawa ?".
Konstruktor oświadczył, że "do dzisiaj nie było nawet jednej katastrofy Tu-134 lub Tu-154 z winy techniki". "Winny jest - jak to się dziś określa - czynnik ludzki".
Przyznam szczerze, że zarówno ja, jak i moi przyjaciele piloci byliśmy bardzo zaskoczeni, kiedy 1 czerwca podano, że "polską komisję interesuje przede wszystkim to, dlaczego piloci zdecydowali się na lądowanie w trudnych warunkach atmosferycznych i kto mógł wpłynąć na ich decyzję". Przecież to nieprawda. Piloci nie chcieli lądować, nie padła komenda "siadamy", a "odchodzimy".
Moim zdaniem, kiedy z 80 metrów nie udała się próba odejścia na normalną wysokość drugiego kręgu, czyli 500 metrów, próbowali lądować awaryjnie.
Teoria, że generał, dowódca sił powietrznych albo prezydent Polski rozkazali pilotom lądować za wszelką cenę, może być wygłaszana tylko przez kompletnie niedojrzałe osoby mieniące się "ekspertami".
Konstrukcja systemów Tu-154M, jaka pozostała po remoncie w Samarze, w zakładach należących do Olega Deripaski, który jest przecież przyjacielem premiera Władimira Putina, była bombą zegarową.
„Tu-154M nie był udaną konstrukcją. Tuż po wprowadzeniu tych maszyn wydarzyły się dwie całkowicie niewyjaśnione katastrofy w Pradze i w Kijowie. My, piloci, często ten samolot nazywaliśmy "latającą trumną".
Na ok. 1000 samolotów Tu-154, które opuściły fabryki, aż 110 miało różne wypadki.
Wspólne z Rosjanami ogłoszenie już pierwszego dnia po katastrofie, że zawinili polscy piloci, było na pewno błędem śledczych. Po znalezieniu skrzynki FDR, z której na pewno wynika, co się faktycznie stało, Rosjanie bali się ją ujawnić, żeby się nie skompromitować.
Czytałem transkrypcję rozmów w kokpicie polskiego tupolewa. I z całym przekonaniem mówię, że 10 kwietnia, walcząc o życie swoich pasażerów i własne, próbowali sterować samolotem do końca. Świadczą o tym zarejestrowane dźwięki autopilota wyłączanego we wszystkich trzech kanałach automatycznego sterowania: stabilizatora, automatu ciągu i kanału podłużnego”
KIEDY POLSKIE MEDIA ODDADZĄ SPRAWIEDLIWOŚĆ POLSKIM PILOTOM
Nasz Dziennik:„Przeraża mnie to, co zrobiono w Samarze z Tu-154M”– rozmowa Marty Ziarniki z Nikołajem Wasylenką, inżynierem konstruktorem, byłym pilotem oblatywaczem (16 tys. godzin w powietrzu, wylatanych na różnych typach statków powietrznych cywilnych i wojskowych), wieloletnim pracownikiem rosyjskich państwowych linii lotniczych Aerofłot.
Inne tematy w dziale Polityka