rekontra rekontra
183
BLOG

Analfabetyzm ekonomiczny Tuska

rekontra rekontra Polityka Obserwuj notkę 13
Statystyczna Polska rodzina liczy mniej niż pół Polaka i więcej niż jego ćwierć
 
W piątek, 30 lipca - na konferencji prasowej Donalda Tuska można się było dowiedzieć, że 145 złotych rocznie będzie kosztowała każdego Polaka podwyżka VAT z 22 do 23%. Premier z właściwym sobie wdziękiem powiedział też, że to nie jest podwyżka, a „ruch na podatku VAT”, i że „będzie rzędu 5,5 mld". Jedyna pewna informacja wynikająca z tych słów jest taka, że Polska liczy według rządu około 37 931 034 obywateli.
 
Zaprzyjaźnione z Platformą Obywatelską gazety błyskawicznie obliczyły, że da to kwotę 12 złotych miesięcznie na osobę. Gdyby w propagandzie chciały posunąć się jeszcze dalej, to powinny napisać, że statystycznego Polaka podwyżka kosztuje zaledwie 40 groszy dziennie.
Jednakże już 3 sierpnia na kolejnej konferencji prasowej premier się „poprawił” i tłumaczył, że „rodziny stracą przez to kilkanaście groszy dziennie”.
 
I tutaj narzuca się pytanie. Ile osób liczy polska rodzina? W piątek każdego Polaka podwyżka podatków kosztowała 40 groszy, a cztery dni później każdą rodzinę mniej niż dwadzieścia groszy (kilkanaście to liczba z przedziału 11-19). Podkreślam – czterdzieści groszy piątkowej daniny przypadającej na osobę czyni według Tuska kilkanaście groszy na rodzinę już we wtorek.
Wniosek płynący ze słów premiera – statystyczna Polska rodzina liczy mniej niż pół Polaka i więcej niż jego ćwierć. Czy to jest analfabetyzm matematyczny czy ekonomiczny szefa rządu?
 
Matematyk amerykański John Allen Paulos w książce „Analfabetyzm matematyczny i jego skutki”  opisuje sytuacje, w których z powodu nieznajomości matematyki ulegamy manipulacji i podejmujemy błędne decyzje.
 
Pyta: ponieważ ryzyko, że w samolocie znajduje się bomba jest niewielkie, ale znacznie mniejsze jest ryzyko, że bomby są aż dwie, to czy wobec tego najlepszym zabezpieczeniem przed zamachem jest zabranie na pokład własnej bomby?
 
Czy właśnie tak przebiegło rozumowanie pijarowców premiera Tuska?
 
Procenty i punkty procentowe również nie są najmocniejszą stroną tego rządu. Podwyżka VAT z 22 do 23 %, to dla rzecznika klubu PO posła Halickiego podwyżka jednoprocentowa. Rzecznik nie odróżnia podwyżki o jeden punkt procentowy od podwyżki jednoprocentowej, ale można to potraktować jako lekki objaw ignorancji, jeżeli przypomnę, że minister edukacji narodowej Katarzyna Hall (zresztą matematyczka) w pierwszym miesiącu urzędowania powiedziała, że wzrost dwukrotny to wzrost o dwieście procent. 
 
Wieczorem – po konferencji prasowej Tuska - przemyśleniami o podwyżce stawki VAT z posłem z Biłgoraja wymieniał się w telewizji Jarek Kużniar – dotychczas znany z porannego zabawiania dowcipaskami uroczych pań pogodynek. Należy przypuszczać, że waga tematu dla stacji TVN 24 była odpowiednią dla rozmowy właśnie tych dwóch znawców budżetu państwa. A następnego dnia Gazeta Wyborcza najważniejszy artykuł na swej jedynce zatytułowała – „Jakże aksamitne duszenie deficytu”. Ach, te zaprzyjaźnione media.
 
Deficyt Tusk być może dusi w aksamitnych rękawiczkach, ale z krajowymi ekonomistami obszedł się okrutnie: „My z premierem Pawlakiem nie jesteśmy wykładowcami w Akademii Ekonomicznej, nie chcemy błyszczeć na łamach gazet jako prymusi w oczach ekspertów, my chcemy podejmować decyzje, które będą decyzjami wpływającymi na życie zwykłych ludzi i dlatego zdecydowaliśmy się na wariant umiarkowany i spokojny… ”.
 
Ten wariant umiarkowany obrazowo przedstawił: mieliśmy do wyboru trzy opcje: dryfowanie, czyli niereagowanie na wzrost zadłużenia, radykalne i bolesne reformy oraz pójście środkiem drogi. Wybraliśmy pójście środkiem drogi …. „. Czy ktokolwiek uwierzy, że Tusk zapomniał o programie swojej partii? Te radykalne reformy, ten skraj drogi, to przecież główne punkty programu jego rządu.
To pójście środkiem drogi, to uśrednienie przez Tuska możliwości wyboru, oby wszystkich Polaków nie wyprowadziło na manowce. Oby nie okazała się to droga grecka czy węgierska. Przypomina się dowcip o facecie z głową w piecu i stopami w lodówce, który twierdził, że „średnio czuje się komfortowo”.
 
Słowa premiera o „błyszczących” na łamach prasy wykładowcach ekonomii doczekały się ostrej riposty byłego wiceministra finansów. Stanisław Gomułka wystosował list otwarty w którym oskarżył rząd o zadłużanie Polski w tempie ekspresowym: „chociaż zadłużamy Polskę w tempie rekordowym, wiemy, co jest dobre dla "zwykłych ludzi", natomiast ekonomiści ostrzegając przed konsekwencjami dużego i szybko rosnącego długu publicznego działają w interesie niejasnym, prawdopodobnie motywowani niezdrowymi ambicjami własnymi”.
 
Były wiceminister rządu Tuska rozwija myśl o premierze: „Zauważmy, że mówi to historyk z wykształcenia, w imieniu rządu w którym szefem doradców ekonomicznych jest filolog, a wicepremierem inżynier, w imieniu koalicji w której marszałkiem Sejmu jest, jeśli się nie mylę, także historyk. Ci ludzie są może genialnymi politykami, wybitnymi ekspertami od zdobywania i utrzymywania władzy, ale Premier Tusk mówi w gruncie rzeczy także, że jest genialnym ekonomistą. Niestety tego typu arogancja może Polskę, tj. właśnie zwykłych ludzi, całkiem dużo kosztować”.
 
O jakiej arogancji „wybitnego eksperta od utrzymywania władzy” mówi Gomułka? Po prostu dopuszcza myśl, że wędrówka Tuska „środkiem drogi”, może spowodować podniesienie stopy procentowej od naszego długu zagranicznego (gdyż tak mogą Polskę ukarać międzynarodowe rynki finansowe), a to oznaczałoby konieczność dopłaty około 7 miliardów złotych rocznie. A czy hazardzista Tusk w swoich rachubach uwzględnił – a na to się zanosi - możliwość podniesienia stóp procentowych na świecie?
 
Gomułka w wywiadzie dla „Polski” mówi, że podporządkowanie programu rządowego utrzymywaniu się u władzy jest drogą donikąd i dodaje, że uczciwy polityk, który przyznaje, że nie jest w stanie rządzić, podaje się do dymisji, rozwiązuje sejm i rozpisuje nowe wybory parlamentarne.
 
Trudno oczekiwać, by analizę profesora Gomułki potrafił w rozmowie z biłgorajskim filozofem przedyskutować redaktor Kuźniar, ale nie przypominam sobie, tak ostrej oceny ignorancji ekonomicznej tego rządu pochodzącej wprost z jego środka. Przecież, gdy się czyta wywiad (Polska The Times z 4 sierpnia), to pieszczotą zdają się być słowa liberała Rafała Ziemkiewicza z jego blogu: „Nie jestem tak głupi, żebym choć przez moment wierzył, iż Tusk rzeczywiście rozpocznie jakiekolwiek reformy”.
 
Ziemkiewicz po prostu ocenił intencje premiera, natomiast profesor Gomułka napisał o poziomie jego ignorancji, odkrył i ujawnił jego ekonomiczny analfabetyzm.
 

Tekst ukazał się w Warszawskiej Gazecie nr 31

rekontra
O mnie rekontra

Ukryta przyczyna zdarzeń jest lepsza od jawnej. Tucydydes rekontrapl@gmail.com BLOG Historia 1. JÓZEF PIŁSUDSKI: Podczas kryzysów powtarzam - STRZEŻCIE SIĘ AGENTUR 2. Byłem w Instytucie Pamięci Narodowej. 3. Polscy pisarze fałszują Katyń. 4. Kuroń: "Lechu, idź w zaparte", a Borsuk wciąż milczy. Polityka 2. Szara eminencja Lesław Maleszka. 3. Utytułowany Lech Wałęsa - kalendarium III RP Przykładowy link do jednej z notek POLIS 1. Rzeczy, które musiały być powiedziane … 2. Świadkowie historii i ludzie tła Przykładowy link do jednej z notek Przykładowy link do jednej z notek ReKontry 1. Bajdy pana Wajdy 1. Polowanie z nagonką na IPN 2. Leszek Kołakowski: "Opinia w sprawie pojęcia wiadomości" 3. Prof. Nałęczowi o Białych Plamach i ranach zabliźnionych podłością 4. Niezwykle utalentowany redaktor Adam Michnik 5. Recenzja recenzji z tezą profesora Friszke 6. "SB a Wałęsa" w krzywym zwierciadle profesora Machcewicza. 7. Komunizm – „Chęć wykradzenia bogom ognia” 8. Dlaczego Adam Michnik chce zlikwidować IPN

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka