„Piosenka napisana jest z punktu widzenia enkawudzisty, który ma pięć minut przerwy na papierosa, bo akurat zepsuł się spychacz”
Przeczytałem kilka wywiadów z Pawłem Kukizem. Łatwo można do nich dotrzeć (linki powiernictwo-polskie.pl/). Ponieważ wokół utworu „17 września” narosło wiele nieporozumień, stąd ten tekst.
Czytam, że tragedia lasu katyńskiego zasługuje na utwór na wysokim poziomie artystycznym, mowa jest o kulturze wyższej. Niestety - poetka Wisława Szymborska jest w trakcie pisania (do szuflady) Nienawiści II, natomiast pisarz Konwicki Tadeusz zrywa kolejną błonę podłości, którą wciąż porasta sumienie społeczeństwa.
Z perspektywy słów Kukiza, będzie można zobaczyć jak zarzuty wobec piosenki są absurdalne (sfera estetyki utworu), a także jak haniebne są zarzuty wobec Pawła Kukiza jako jej autora.
„Od zawsze nosiłem się z napisaniem takiej piosenki. W końcu przyszło samo, z pomocą Darka Dubrowskiego”
Kukiz mówi, że nie ma w tekście piosenki ani jednego wyrachowanego słowa, utwór jest raczej przepełniony gorzką ironią. Dlaczego „od zawsze” nosił się z zamiarem jej napisania? Gdyż jego dziadek - komendant policji - zginął w osławionym sowieckim więzieniu na Brygidkach we Lwowie.
„Był razem z kilkoma setkami Polaków; policjantami, leśnikami, urzędnikami, których Rosjanie nie zdążyli wywieźć do Miednoje, Ostaszkowa, Katynia . Na dziedzińcu więzienia wykonano na nich egzekucję jako na wrogach ludu. Tym, którzy zabarykadowali się w celach, wrzucano do środka granaty”
„Piosenka napisana jest z punktu widzenia enkawudzisty, który ma pięć minut przerwy na papierosa, bo akurat zepsuł się spychacz”
Ojciec Pawła Kukiza został zesłany do Kazachstanu i dopiero w 1947 roku wrócił do Polski.
Autor nie uważa utworu za „ostry”. Tłumaczy:
”To jest bardzo złe określenie. To jest praktycznie dokument. Próbowałem zrozumieć jak w tych chwilach czuli się enkawudziści. Jak czuli się oprawcy, a nie ofiary „
„Chciałbym, żeby ta piosenka wzbudzała dreszcze u polityków”
„Dziadek jest na pewno jednym z podmiotów tego utworu. To jest epitafium dla dziadka, ale utwór dotyczy wszystkich tych osób, które zginęły z rąk sowieckich oprawców”.
Bloger Toyah:
„No ale i to nie jest najważniejsze. Najgorsze, co się tu wydarzyło, a przy okazji najbardziej oburzające, jest to, że on do promowania swojej nędznej osoby, wykorzystał akurat ten dzień. Mało tego. Niechby i robił on sobie, co mu przyjdzie do tej jego brudnej głowy, gdyby tylko nikt na to nie zwrócił uwagi”.
Przyaciel Toyaha (tak do niego się zwrócił gospodarz bloga – Przyjaciel pisany z wielkiej litery) - Don Esteban uczynił krok więcej”
„Okazuje się, że można poddawać egzegezie teleologicznej teksty piosenek i wypowiedzi napisane przez alkoholika. Nie chce mi się cytować internetu, każdy, kto nie ma akurat pod ręką psychiatry, może sobie wyguglać jaki zakres odpowiedzialności i kompetencji można alkoholikowi przypisać w zależności od tzw. Fazy”.
Protestowałem, nie wydawało mi się możliwe, żeby gospodarz blogu tolerował u siebie takie poglądy (argumenty). Traube – który jak pisze jest lekarzem psychiatrą, usłyszał od gospodarza:
„Ja Cię bardzo przepraszam, ale muszę to powiedzieć. Nie znam się ani na psychiatrii, ani na psychologii, ani na alkoholizmie, ale jeśli widzę kogoś kto zachowuje się jak debil, albo zwykły s...syn, i to zachowanie aż krzyczy o wyjaśnienie, to nie widzę żadnego powodu, żeby alkoholizm frajera lekceważyć, tylko dlatego że nie wypada”.
Rekontra:
3 września przeczytałem tekst piosenki Pawła Kukiza i reakcyjnie na swoim blogu w wątku „17 września początek sowietyzacji Polski” –napisałem „Rockowy muzyk ratuje (próbuje ratować) honor twórców kultury. Uratuje?”
17 września - po zobaczeniu „teledysku” i wysłuchaniu piosenki – poruszony (nie wzruszony) na swoim blogu napisałem: „Rockowy muzyk 17 września uratował honor kultury polskiej”.
Któż więc jak nie ja, powinien stanąć w obronie Pawła Kukiza? Próbowałem to uczynić u Toyaha, ale zostałem z jego blogu wyproszony. Postanowiłem więc, poczynić osobny wpis u siebie.
Zbierając materiały, docierając do wywiadów, szukając „cepów” i „parcianej retoryki” - wpisałem w Google „posyłał wnuczęta Aurory” – i jakie było moje zaskoczenie, gdy prawie na samej górze pojawił się link do tekstu:-„17 września” Kukiza – wzruszająca nieudolność formy i treści ...” LINK
tutaj)
Komuś, tekst piosenki skojarzył się ze słowami Herberta - a więc czyjeś myśli, pobiegły podobnym torem. Enkawudziści Saszka, Grisza i starszina – wnuczęta Aurory, samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce - ale okazało się, że nie – autor całkowicie odmiennie zrozumiał tekst. Guglowałem „wnuczęta Aurory”, gdyż chciałem odszukać i zacytować słowa Herberta o chłopcach o ziemniaczanych twarzach i wers: „samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce” ipotrzebowałem do swojego wywodu „parcianej retoryki”.
Gdyż z tym się zetknęli Polacy wraz z nadejściem Armii Czerwonej, z nadejściem okupanta. Cepy i parciana retoryka. Inny świat, inna „kultura”, wręcz inna cywilizacja.
Oczywiście kliknąłem link „17 września” i czytam: „Problem pierwszy jest taki, żeja bardzo Kukiza lubię, nigdy nie był to artysta „od sztuki”.i dalej „… Problem estetyczny, problem gustu, z którym z reguły polemik się nie prowadzi, ale w momencie gdy zgrzyta, to można sobie powiedzieć, że mnie to nie smakuje, mnie to podrażnia zmysły…” .
„ Narracja tego utworu, który w założeniu miał być chyba hymnem, marszem żałobnym, czy w najgorszym razie epitafium, nie przypomina żadnego z tych wzniosłych gatunków literackich, poza patosem jaki narracji towarzyszy. Patosem, pretensjonalnością, nagromadzeniem patriotycznych uniesień … „
W której zwrotce krytyk doszukał się patosu? Może w zepsutym spychaczu? W ruszających się w dole ciałach – jeszcze się ruszających? W posypywaniu wapnem ostatniego stosu ? W banalizacji zbrodni doszukiwał się patosu?
A gdzie znalazł patriotyczne uniesienie? W śmierci poprzez strzał w tył głowy? W stosie ciał? Ciało rzucone na ciało?
Czytam dalej: „Tak to wygląda w treści, w formie dochodzi harmoszka i melodeklamacja, taka jak na akademii z okazji II WŚ, w powiatowym liceum. Bardzo przepraszam, ale zgrzyta mi to, drażni zmysły, mimo całego słusznego pakietu motywacji i intencji Kukiza.”
Doskonałe spostrzeżenie. Jak na akademii, w powiatowym liceum – w czasach PRL, wzorzec sowiecki. Może taka była intencja Kukiza? Czy krytyk - autor bloga - słyszał o żołnierzach Armii Czerwonej? Spotkał się z określeniem „dzicz” (u Stryjkowskiego chociażby – w „Wielkim strachu”) ?
Autorowi coś zgrzyta i drażni jego zmysły. A czy mieszkańcom Lwowa zgrzytało? Drażniło ich zmysły we wrześniu 1939 roku? Kilka dni temu w salon 24 można było przeczytać wspomnienia ze Lwowa, jak było naprawdę – właśnie wtedy, gdy pamięć po raz pierwszy posypywano wapnem, gdy sadzono las.
Autorka pisze o ojcu: „Zaraz na skraju osady natknął się na starego brodatego Żyda, który zwrócił się do niego:
- Niech pan oficer nie idzie w tamtą stronę, bo tam stoi posterunek czerwonej milicji, gdzie już wielu tak złapali, a niektórych na miejscu zastrzelili.
- Dlaczego pan uważa, że jestem oficerem? - zapytał Ojciec.
- Nu, ja na pewno nie wiem - odpowiedział Żyd - ale jak ja na pana spojrzał, to sobie pomyślał, że pan jest pewnie pułkownik, co najmniej major, a może nawet generał. I gdyby pan się jeszcze tydzień nie golił i chodził w cywilu, to tam na posterunku też poznają, że pan jest oficer”.
Wspomnienia nie Griszy i Saszki, a Polki, której świat cały runął na głowę. Czym była sowiecka okupacja? Matka Kurka wie jak przebiegały akademie we Lwowie pod sowiecką okupacją? Harmoszka i deklamacja, i portret Lenina i obowiązkowo Stalina – gdyż Lenin bez Stalina to był trockizm. Czy Matka Kurka czytał jak wyglądała Wilno pod sowiecką okupacją?
Z perspektywy oficera Armii Czerwonej - 17 października 1939:
„Wczoraj zauważyłem ja w mieście i nasze sowieckie sklepy. A jakże: od razu dwa otworzyli. Niech burżuje nie myślą, że tylko u nich handel kwitnie! Wstąpiłem do jednego z nich. Pięknie tam: portrety Stalina, Lenina i różne takie proletariackie hasła wiszą. Nasze sowieckie panienki targują. Książki sprzedają. To znaczy: kulturę szerzą.” –(Sergiusz Piasecki)
i czytamy dalej:
„Rozumiem, że przyniosłem do Polski, dla moich uciemiężonych przez panów braci i sióstr, światło nieznanej im wolności i naszą wielką, jedyną na świecie, prawdziwą, sowiecką kulturę. Właśnie o to chodzi: o kulturę, psiakrew! Niech się przekonają, że bez panów i kapitalistów staną się wolnymi, szczęśliwymi ludźmi i budowniczymi wspólnej, socjalistycznej ojczyzny proletariatu. Niech odetchną wolnością! Niech zobaczą nasze osiągnięcia! Niech zrozumieją, że tylko Rosja, wielka MATKA ludów uciemiężonych, może wybawić ludzkość od głodu, niewoli i wyzysku! Tak.”
Czy brakuje sowieckiej kultury w tekście Kukiza? Głos za mało zapijaczony? Polać samogonu?
Hugo Steinhausa w tym czasie mieszkał we Lwowie:
„W religii sowieckiej są czterej ewangeliści: Marks, Engels, Lenin i Stalin. Ich portrety, nadnaturalnej wielkości, wiszą wszędzie. Marks z olbrzymią brodą, Engels z liberalną bródką połowy XIX wieku, Lenin ze szpicbródką, Stalin już tylko z wąsami - uśmiechnięty i różowy, jak przystało na „przyjaciela narodów i słoneczko". Lwów był literalnie obsypany tymi portretami w różnych formatach. Czasem na balkonach wystawiano kukiełki mające przedstawiać Lenina. Taka realistyczna kukiełka wyglądała jak trupek. Ohyda tej rzeźby budziła u naszych przechodniów uśmiech politowania”.
Dalej autor bloga pisze: „Te częstochowskie rymy, które śmieszyły w pastiszach wszelkiego rodzaju, w pieśni „17 września” irytują, żenują, w jakimś sensie nawet profanują”.
Może autor osiągnął cel? Może to jest zwycięstwo autora? Te rymy parciane? Jaka była kultura sowiecka? Żenująca? Irytująca? Czy Matka Kurka czytała Majakowskiego? Ważyka? Jastruna? Leca? MIedzyrzeckiego? Setki nazwisk – wielu członków i prezesów penklub iw i nie tylko.
„Jeszcze się czołga zdeptany gad,
w ciemności daje nura.
Obok nas żyje przeszłość ponura,
widać jej ślad.
Ona nam truje wiosny wiew,
podważyć chce domu ściany,
gmatwa nam cyfry Wielkiego Planu,
chce zdławić śpiew.
Jeszcze przenika do słabych serc,
czai się, węszy, patrzy kto zasnął.
Wtedy motory milkną i gasną — uderza śmierć”.
O kim mówią wersy:
„a w plecaku u każdego judaszowy pieniądz,
dokumenty gestapowskie,
powrozy z szubienic...
Jeszcze ręce śmierdzą juchą,
jeszcze grożą usta,
a w przydrożnym lesie — głucho, a na szlaku — pusto.
Tylko z tyłu,
z zagajnika
głos przejmuje dreszczem:
„hulaj, panie pułkowniku,
spotkamy się jeszcze!"
zacytować fragmenty - „Towarzyszom z bezpieczeństwa”?
„I nie przekonuje mnie argumentacja, że to tekst pisany z perspektywy enkawudzisty, zatem nie może być tekstem mickiewiczowskim” –pisze MK.
A mnie przekonuje. Wystarczy być trochę oczytanym chociażby w Woroszylskim, by być na 100% przekonanym. Czytelnik odnosi wrażenie, że Matka Kurka pisze, żeby pleść. Pleść trzy po trzy. Enkawudzista przy spychaczu ma lecieć tekstem mickiewiczowskim? Czy Matka Kurka sama nie widzi, że spod tej formy (formy wpisu blogerskiego), nie wyziera żadna treść ? Zieje pustką ?
Języka i tekstu mickiewiczowskiego się zachciało Matce Kurce. Oddajmy głos Steinhausowi:
„Język jest czymś więcej niż kodem porozumiewawczym; jest on pełnym obrazem duszy narodu. Język ruski jest językiem chłopskim, kto mówi tym językiem, udaje chłopa. Niechęć moja do mówienia po rusku ex cathedra nie była podyktowana nienawiścią do Rusinów; gdyby mi kazano wykładać matematykę mazurskim lub góralskim dialektem, tak samo bym się na to nie zgodził. (…) Mówić po rusku we Lwowie to znaczy zrezygnować z pewnej postawy kulturalnej”.
Matka Kurka, chciałaby by pijany enkawudzista porzucił swój język i przemówił Kukizem po mickiewiczowsku?
A nie mógłby chociażby Woroszylskim?
Może ofiaruję Matce Kurce lżejszy temat. Krytykuje Kukiza za brak w jego tekście Herberta, pożąda tekstu mickiewiczowskiego, to może podrzucę czterowiersz Szymborskiej. Czego słucha elita, której korzenie sięgają tegoż Lwowa z Brygidkami. Podrzucę tekst (toast), który sekretarz naszej noblistki Wisławy Szymborskiej, nadesłał do Warszawy z okazji 20 lecia odzyskania wolności. Cytuję Gazetę Wyborczą:
Odczytano też specjalny toast przysłany z Krakowa przez Michała Rusinka, sekretarza Wisławy Szymborskiej:
"Przed 20 laty - uwierzcie (skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie)
Skończył się w Polsce komunizm wreszcie (skumbrie w tomacie, pstrąg)
Mili panowie, piękne niewiasty (skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie)
Wznośmy za wolność mądre toasty (skumbrie w tomacie, chlup)"
Po okolicy rozniosło się chóralne "Sto lat".
I proponuję analizę. Należy sięgnąć do oryginału Gałczyńskiego, potem do analizy Sandauera, potem do Tuwima, doczytać, skąd się wzięły skumbrie – skąd przypłynęły do głowy noblistki, kim był Stanisław Piasecki. Jest trochę roboty – to nie obsługa spychacza czy cepa. Warto sięgnąć do wczesnej twórczości noblistki. Bloger Toyah w Salonie24 w swojej recenzji napisał o piosence Kukiza:
„… słyszymy akordeon, ale też używany w taki sposób, żeby opinia publiczna błyskawicznie skojarzyła, że mamy do czynienia z ruskim dziadostwem i jarmarkiem. Ja oczywiście rozumiem, że sposób, w jaki Kukiz komponuje swoje dzieła, jest w pewnym stopniu na nim wymuszony. On nie ma wystarczająco dużo talentu, żeby stworzyć coś autentycznie oryginalnego, więc siłą rzeczy musi się odwoływać do najbardziej prymitywnej, sztubackiej estetyki”.
Bloger Toyah nie odróżnia ruskiego od sowieckiego, mam nadzieję, że jeżeli przeczyta powyższy tekst trochę mu się rozjaśni w głowie – ale polemika z jego recenzją w drugiej części moich rozważań (LINK tutaj),połapie się w kompromitującym błędzie, ale może Matko Kurko napiszesz o estetyce czterowiersza Szymborskiej? Czy czujesz się zaspokojona? O to Ci chodziło? Taka estetyka? Chlupem uczciło eleganckie towarzystwo rocznicę ? Od samogonu do francuskiego szampana w plastikowych kubkach. Jak to pisał Herbert? „ Mefisto w leninowskiej kurtce posyłał w teren wnuczęta Aurory.
Postawa enkawudzisty jest postawą kulturalną Matko Kurko? A postawa pijanego krasnoarmiejca?
Dalej Matka Kurka narzeka – „Kiedy się bierze za takie gabaryty patriotyczne, historyczne, dodatkowo obarczone hekatombą, no to trzeba wiedzieć jak to wziąć, aby nie rozpadło się w dłoniach” i bierze się za cytowanie Herberta, właśnie samogonnego Mefistę i wnuczęta Aurory, a kończy na czerwonych rękach wnuczek i poucza Kukiza:
„Tak robili to mistrzowie, tak poniżali swoich prześladowców i była w tym złość i była wściekłość i była pogarda nawet, ale wszystko to razem było poezją. Każdy ma święte prawo do własnej wrażliwości, co więcej każdy ma swój pułap, do którego sięgnie i dalej nie sprawdzi co się dzieje i o to mam trochę żalu do Pawła Kukiza. Nie jest Kukiz Herbertem i powinien wziąć to pod uwagę w momencie gdy porywał się na temat. Z tego porywania zamiast hołdu wyszła nieudolność, jak twierdzi wielu, wzruszająca.”
Bez wątpienia Kukiz nie jest Herbertem. Matka Kurka uznała, że ten naśladuje? Nieudolna podróbka? Podczepia się pod Poetę? A kto zdaniem Kurki jest zdolny „porwać się na temat”? Patrz wyżej – nasza noblistka 17 września milczy. Warto się zainteresować dlaczego milczy Matko Kurko? Na jedynce Gazety Wyborczej, żadnego poety. Żadnej "nienawiści".
To po pierwsze, a po drugie Kurka pisze, że wielu piosenka wzruszyła. Kogo? Dawać linki do wzruszeń. Mnie poruszyła, czytelników mojego blogu poruszyła. Piszą o tym wprost. Ale wzruszenie? Przy opisie zbrodni ustami pijanego enkawudzisty można się wściec, można dostać białej gorączki, ale wzruszenie? Matka Kurka wie co pisze? Jeżeli ktoś mógłby się wzruszyć, to enkawudzista znad dołu. Doniósł o swoim wzruszeniu Matce Kurce?
Autor pisze dalej - „… sam utwór brzmi jak rozdrapywanie ran brudnymi paznokciami” - ciepło, ciepło, „teraz powstał jeszcze hymn Katynia, w formie podwórkowej ballady i taka ta wisienka, jaki ten tort. Smutno mi Boże”.
O ranach warto napisać więcej, o ranach zarośniętych podłością – gdyż stąd milczenie artystów. Dlatego milczenie Konwickiego – ale Konwicki poczeka, dzisiaj Matka Kurka zajęła jego miejsce. Ale z pełnym przekonaniem piszę, że gdy Konwicki był w wieku Matki Kurki, pisał bez porównania podlej.
Matce Kurce można polecić „zapiski oficera Armii Czerwonej” satyry – która jednakże niewiele odbiega od Realu. W zapiskach odnajdzie atmosferę piosenki, może mniej będzie utyskiwać, pozna mentalność enkawudzisty. Polej wódki Grisza - raboty oczeń mnoga - starszina chodzi zły - tylu ich jeszcze zostało. Dla oprawców to była zwykła robota.
„Towarzyszowi J.W. Stalinowi
22 września 1939 roku Vilnius
Noc była czarna jak sumienie faszysty, jak zamiary polskiego pana, jak polityka angielskiego ministra. Lecz nie ma siły na świecie, która by powstrzymała żołnierzy niezwyciężonej Armii Czerwonej, idących dumnie i radośnie wyzwalać z burżuazyjnego jarzma swych braci: chłopów i robotników całego świata.
Zaskoczyliśmy nieprzyjaciela całkowicie. Ja szedłem pierwszy z pistoletem w pogotowiu. Za mną bojcy. Na granicy nie spotkaliśmy nikogo. Przyszliśmy ku polskiej strażnicy. Otoczyliśmy ją wzorowo i idziemy do środka. Drogę zastąpił nam jakiś zezwierzęcony żołnierz faszystowski. Przystawiłem mu pistolet do piersi, a bojcy bagnety.
- Ręce do góry, pachołku!”
Pierwsze zdania Zapisków oficera Armii Czerwonej– te zwykłe proste zdania i czarna noc jak sumienie faszysty, jak zamiary polskiego pana – to jest atmosfera ballady śpiewanej przez pijanego enkawudzistę gdzieś w Sowietach, to jest atmosfera Lwowa.
Tyle Matka Kurka –wielkie jej rozczarowanie piosenką, ale pełna kultura. Pomimo tego, że kilka lat temu zapewne i pod strzechę Matki Kurki trafił utwór – o nienawiści i obrzydzeniu do SLD, Matka Kurka nie zionie nią. Jeden z wersów piosenki Kukiza „Jak ja was kurwy nienawidzę” brzmiał: „Jak do was bym z kałacha bił”.
I żeby recenzję Matki Kurki spiąć klamrą, poinformuję, że wiersze Zbigniewa Herberta, pewien bardzo znany krytyk nazywał „rymowankami”.
„lecz piekło w tym czasie było jakie
mokry dół zaułek morderców barak
nazwany pałacem sprawiedliwości
samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce
posyłał w teren wnuczęta Aurory
chłopców o twarzach ziemniaczanych
bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych rękach
Zaiste ich retoryka była aż nazbyt parciana
(Marek Tulliusz obracał się w grobie)
łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy
dialektyka oprawców żadnej dystynkcji w rozumowaniu”
Może Matka Kurka na poczatek chwyci się lżejszej poezji i krótszej.
O ile wizyta u Matki Kurki była całkowicie przypadkową – los tak postanowił, to wizyta na blogu Toyaha , który się przedstawia jako rzymski katolik, nauczyciel i łagodny konserwatysta taką nie była. Po prostu w salon 24 na samej górze pojawił się tekst, w którego tytule nie przeczytałem, „wzruszająca nieudolność formy i treści” tylko po prostu – „Kukiz”.
I sam tytuł wszystko wyjaśnia - Matka Kurka recenzowała piosenkę, prawicowy bloger Toyah zajął się przede wszystkim jej autorem.
Recenzja Matki Kurki można powiedzieć pełna kultura, lewicowa, ale kultura. Matka Kurka operuje mizerykordią by ukatrupić utwór Kukiza, gdy Toyah ze swoim przyjacielem Don Esteban próbują ukatrupić – nie tylko moralnie, ale i jako człowieka – autora, Pawła Kukiza. Młócą cepami na oślep.
We wstępie Toyah pisze, że w krótkim czasie wykonał trzy prace: napisał specjalnie dla FlyingOko tekst o czymś co panoszy się po okolicy, a nazywa się Regionalna Izba Gospodarcza – informuje, że natychmiast ojciec Rachmajda wydrukował mu ten tekst w swoich Zeszytach.
Następnie machnął tekst „o językowej niekompetencji w rejonach jak najbardziej publicznych” i dalej czytamy:
„Napisałem więc to co napisałem, a tu nagle, komentarze, rozbłysły tak cudowną gadką – tylko w bardzo, bardzo nikłym stopniu związaną z tematem – że pozostało mi jedynie drapać się po głowie i zastanawiać, jak to się stało, ze ten blog potrafił przyciągnąć do siebie tak miłe towarzystwo”.
Zdaje się, że Toyaha uluboną czynnością pozostało drapanie się po głowie. Komentarze rozbłysły mu cudowną gadką, przyciągnął tak miłe towarzystwo – czy dziwi, że zakasał rękawy?
„Dziś, mam na głowie piosenkarza Pawła Kukiza. Piszę piosenkarza, choć nie do końca mam przekonanie, że to jest dobre określenie”.
Czy nie za dużo wziął na swoją bloger Toyah? Czy trzecia praca nie okazała się ponad jego siły?
PS. Ponieważ tekst jest długi – podzieliłem go na dwie bardzo nierówne części. Tradycyjnie przepraszam za literówki, i „kompozycję” – jestem bardzo dygresyjny, a jeżeli natychmiast tekstu nie wyślę, ponownie spocznie w szufladzie. Jak tekst o „Toaście” Szymborskiej, „Historia toczyła się żwawo”, który spoczywa sobie na twardym dysku jak wiele innych.
Inne tematy w dziale Polityka