Nie dotarł Pan Winnicki jeszcze ( podobnie zresztą jak większość naszej elity)do źródła naszego narodowego poczucia niższości. To, co on wskazuje jako przyczynę – budowanie polityki opartej na wartościach – jest już raczej skutkiem, a nie punktem wyjścia. Moim zdaniem korzenie naszych kompleksów sięgają samych początków polskiej państwowości. To wtedy elita sformułowała trwającą przez wieki ideę przynależności do „świata cywilizowanego”, którego centrum nieodmiennie lokowała na Zachodzie. W różnych okresach naszej historii to centrum bywało sytuowane inaczej – raz w Cesarstwie, czasem we Włoszech, później we Francji, a jeszcze później w świecie anglosaskim. Niemcy jednak zawsze zajmowali w tym obrazie szczególną pozycję, postrzegani przez nas jako swoisty rdzeń tej wymyślonej przez nas struktury.
Bo trzeba to jasno powiedzieć: ta struktura jest sztuczna. Nie istnieje w rzeczywistości – jest jedynie wytworem naszej wyobraźni, fantazmatem „cywilizowanego świata”, który wciąż tkwi w polskiej mentalności. Pisałem o przynależności, jaką przypisuje sobie nasza elita, ale to nie do końca precyzyjne. Prawda jest taka, że od wieków nie tyle przynależymy, ile nieustannie o tę przynależność zabiegamy. Raz jesteśmy jej pewni, by za chwilę znów przekonywać samych siebie, że dopiero do niej zmierzamy.
Z tego, co napisałem, wynika sedno problemu: nie umieściliśmy centrum idei, które chcemy wyznawać i realizować, w nas samych – tak jak zrobili to Anglicy, Francuzi, Niemcy czy Rosjanie. Zamiast tego ulokowaliśmy je poza granicami naszego kraju. A skoro tak, to oczywiste, że towarzyszą nam nieustanne kompleksy. To ciągłe spoglądanie na zewnątrz, mierzenie się cudzą miarą, sprawia, że nigdy nie czujemy się w pełni u siebie. Anglicy uczynili Londyn osią swojego świata, Francuzi Paryż, Rosjanie Moskwę – my zaś, zamiast Krakowa, Warszawy czy innej własnej osi, wybraliśmy mgliste „gdzieś indziej”. I to „gdzieś indziej” wciąż nas definiuje, zamiast żebyśmy to my nadawali mu kształt.
Nie jest to jedynie kwestia historycznej przypadłości. To postawa, która przetrwała wieki i wciąż odbija się w naszej polityce, kulturze, a nawet codziennych rozmowach. Dopóki nie przestaniemy szukać potwierdzenia własnej wartości w oczach Zachodu – czy kogokolwiek innego – nasze poczucie niższości będzie nas trawić. Może więc czas odwrócić perspektywę i zapytać: co by się stało, gdybyśmy to my sami stali się dla siebie centrum?
Warto jednak zauważyć, że ta przypadłość dotyczy głównie elit. Społeczeństwo jako takie nie żywi kompleksów wobec przeciętnego Niemca, Francuza czy Brytyjczyka. Hydraulik, kucharz czy sprzątaczka, rzuceni do pracy na Zachodzie, często mają pełną świadomość swoich przewag – nierzadko okazują się lepsi, bardziej pracowici czy zaradni od miejscowych. To elita wciąż tkwi w przeświadczeniu, że gdzie indziej są lepsi naukowcy, artyści, pisarze czy politycy, a zachodnie elity przewyższają nas mądrością i wyrafinowaniem. Ta przepaść między elitą a resztą społeczeństwa pokazuje, że nasze kompleksy nie są powszechne – są raczej dziedzictwem tych, którzy od wieków spoglądają na Zachód jak na lustro, w którym chcą się przejrzeć.
https://www.youtube.com/watch?v=4wJfrJPBjQY
Słynne cytaty
Donald Tusk "Zarówno termin, sposób i treść ówczesnej konferencji i zaprezentowanie raportu MAK-u był oczywiście próbą sformułowania rosyjskiej tezy, jeśli chodzi o zamach."
Radek Sikorski "Władze rosyjskie po zamachu były autentycznie wstrząśnięte, przypominam, że miało miejsce ileś decyzji, które były motywowane…"
Grzegorz Schetyna "Robienie atmosfery wokół tego zamachu, uważam, że jest haniebne"
Jacek Żakowski "Po zamachu wydawało się, że będzie mieli, mówiąc językiem obamowskim, reset w stosunkach polsko-rosyjskich."
Tomasz Turowski "[...]bo mimo zaangażowania wszystkich środków, jakie mogliśmy włączyć, wciąż było nas zbyt mało - pracowała zaraz po zamachu, tworząc między innymi centrum kryzysowe w administracji smoleńskiej."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo