W Łodzi Zdanowska wygrała nie, dlatego, że ktoś powołał się na obowiązujące przepisy prawa. Lecz dlatego, że nikt nie dokonał realnego bilansu "dokonań" Zdanowskiej przez ostatnie 8 lat. Nikt nie wypunktował tego marnotrawstwa, kolesiostwa, gigantycznego zadłużenia kasy miejskiej i depopulacji mieszkańców. Można powiedzieć, że nie istniała żadna merytoryczna kampania wyborcza a ograniczono się jedynie do jednego argumentu - poświadczenia nieprawdy i wyłudzenia kredytu dla swojego konkubenta przez Zdanowską. Jakby to przestępstwo załatwiało sprawę wyborów i miało decydujący wpływ na decyzje wyborców.
To jest główny błąd tej kampanii.
Co nas czeka? Teraz cwana baba z miasta Łodzi, obdaruje stanowiskami, co po niektórych opozycjonistów i dalej będzie rządzić przez kolejne lata, bo ten układ władzy właśnie w ten sposób się reprodukuje. Mamy do czynienia z kartelem władzy, który zachodzi, gdy partie tworzą zamknięty układ zależności, w ten sposób ograniczają innym ugrupowaniom włączenie się do systemu władzy. Obserwujemy pełną symbiozę największych partii ze strukturami władzy w mieście, która zapewnia im określone korzyści materialne. Dlatego nikomu tak naprawdę nie zależało na dokonaniu realnego bilansu władzy Zdanowskiej. Miękkiej opozycji, (do której zalicza się także PiS) odpowiada taki stan rzeczy. Mają wygodne życie i stanowiska. Umowa polegająca na nieatakowaniu Zdanowskiej zapewnia trwanie w tym układzie i czerpanie korzyści także członkom PiS. To, dlatego taką wściekłość wywołało lakoniczne i zgodne z prawdą oświadczenie wojewody, który tylko przypomniał przepisy ustawy, na które sztab Hanny Zdanowskiej zareagował bardzo ostro i złożył doniesienie.
Władza kartelu będzie trwać, chyba, że wcześniej dojdzie do całkowitego bankructwa na wzór Detroit w USA. A Łódź jest na prostej drodze do realizacji takiego scenariusza. Nie ma tu wizji rozwoju, są tylko słomiane inwestycje, jak w filmie „Miś”. Inwestycje, które na pewno nie zapełnią luki po rozwalonym przemyśle lekkim. Inwestycje, które bardzo często mają polityczne uwarunkowania, więc nic dziwnego, że obsadzanie stanowisk, również odbywa się według klucza partyjnego.
Wystarczy wyjść na ulicę miasta, aby zobaczyć biednych ludzi z miasta Łodzi. Nie na ulicę Piotrkowską, ale na zwykłe ulice. Ciągle aktualny jest aforyzm Sztaudyngera, że największą Łodzi troską, by ją zmieścić na Piotrkowską, która coraz bardziej zaczyna przypominać ulicę Stodolni w Ostrawie. Dla Łodzi oznacza to marazm i degrengoladę kulturalną.
Inne tematy w dziale Polityka