Harcownik Harcownik
2338
BLOG

Rysiek Rubikoń-Petru to największy obrońca demokracji jest i basta!

Harcownik Harcownik Polityka Obserwuj notkę 30

Twórcy naszej niepodległości odzyskanej po 123 latach niewoli często dodawali sobie do nazwiska dodatkowy człon. Tym dodatkowym członem był pseudonimem wojskowy – wybrany samodzielnie a czasem nadany przez kolegów.  Zazwyczaj pseudonim poprzedzał nazwisko.  Nasz bojownik ulicznych manifestacji i obrońca demokracji z cała pewnością zasłużył na dwuczłonowe nazwisko.


Rubikoń-Petru, jest większym demokratą od Sokratesa. Ten filozof (chodzi oczywiście o Sokratesa) był niskiego wzrostu i nieszczególnej postury, oraz miał przykry zwyczaj wykazywania napotkanym osobom ich niewiedzy i niekompetencji. Robił to często publicznie a na ofiary wybierał zwłaszcza wyższych urzędników, arystkratów i tych, którzy sprawowali jakieś tam funkcje w pastwie ateńskim. Wcale to nie dziwi, bowiem urzędnicy dobierani byli z przypadku, a dokładniej mówiąc w drodze losowania, bo taką metodę uznano za najbardziej demokratyczną. Ale czy urzędnik z przypadku, to kompetentny urzędnik? To już inna sprawa, którą nie zaprzątano sobie demokratycznych głów. Była to demokracja fasadowa, bowiem i tak najwyższe stanowiska sądowe i decyzje o najważniejszych sprawach podejmowali arystokraci w zaciszu ówczesnych gabinetów.

Sokrates miał opracowane dwie metody, za pomocą, których "brał w obroty" swoją ofiarę. Jedna z nich polegała, na tym, że udawał prostaczka, który nic nie rozumie z bieżącej polityki, a następnie zadawał pytania osobie, która powinna posiadać wiedze w danej dziedzinie (przynajmniej teoretycznie).  Ta osoba wciągała się w rozmowę z Sokratesem, lecz po chwili zdawała sobie sprawę, że to, co mówi jest przynajmniej sprzeczne z tym, co wcześniej twierdziła i niekiedy wręcz absurdalne i głupie. To musiało być bardzo denerwujące i frustrujące dla każdego lekkoducha, któremu wydało się, że jest najmądrzejszy a przynajmniej mądrzejszy od innych.  Jeżeli świadkiem tej rozmowy była większa liczba osób, to obnażony dureń stawał się zapiekłym wrogiem Sokratesa.
Nic dziwnego, że Sokratesa oskarżono o to, że jest bezbożnikiem siejącym zamęt w głowach i deprawującym przy okazji młodzież, bowiem te facecje Sokratesa bardzo przyciągały młodych słuchaczy. Dla młodych była to często taka ówczesna forma rozrywki, gdyż nie wymyślono jeszcze telewizji ani internetu.


Najbardziej wkurzeni byli niekompetentni urzędnicy i arystokraci, bowiem oni sprawowali wysokie funkcje w tak zwanej demokracji ateńskiej.  Mogli oczywiście nasłać paru zbirów, którzy w ciemnej bramie skopaliby delikwenta a następnie ciało wrzucili do rowu melioracyjnego lub jakiegoś innego zbiornika wodnego (jak ciało księdza Popiełuszki). Ale to byłoby zbyt ryzykowne, gdyby wyszło na jaw. Aby pozbyć się natrętnego gościa, który demaskował ich głupotę, pychę i inne wady, arystokraci posłużyli się metodą demokratyczną. Metoda demokratyczna polegała (w tym przypadku) na rzuceniu fałszywego oskarżenia i wywarciu presji na sędziów i ławę przysięgłych. O przekupstwach nic nam nie wiadomo, ale wykluczyć tego nie można, bowiem i ta metoda dzięki swojej skuteczności przetrwała do naszych czasów.  Ateński system sądowy cechował wysoki poziom demokracji i całkowity brak profesjonalizmu. Wysoko postawione osoby mogły wpływać na dobór sędziów do trybunału, co zapewne skwapliwie czynili. Ówczesne sądy były raczej trybunałami (dikasteria), zupełnie jak nasz Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Rzeplińskiego.


Proces Sokratesa:

Wszystko odbyło się zgodnie z prawem (lege artis).  Pojawiło się dwu oskarżycieli. Gdyby był jeden to najprawdopodobniej nie zdobyłby odpowiedniej liczby głosów, a to groziłoby 1000 drachm kary za fałszywe oskarżenie. Na ten wydatek sponsorzy nie mogli sobie pozwolić. Zadbano, aby proces odbył się szybko (jeden dzień), aby nie rozwlekano sprawy. Głosowanie było tajne za pomocą specjalnie oznaczonych kamyków. Oskarżyciele – donosiciele złożyli wniosek (graphe), który pozwalał osobie prywatnej wnosić o rozpatrzenie krzywdy całej wspólnoty czy innej osoby.  Donosicielstwo (sykofantia) była istną plagą ówczesnego systemu sądowniczego. Ten wniosek wstępnie badali urzędnicy. Oskarżyciele proponowali karę - oczywiście była to kara śmierci. Pierwszy kodeks prawa karnego i cywilnego Ateńczycy zawdzięczają Drakonowi. A kary w nich były iście drakońskie.


Za Platonem (uczeń Sokratesa i świadek rozprawy): „Bo przecież ja nic innego nie robię, tylko chodzę i namawiam młodych spośród was i starych, żeby się o ciało, ani o pieniądze nie troszczył jeden z drugim przede wszystkim, ani tak bardzo, jak o duszę, aby była jak najlepsza; i mówię im, że nie z pieniędzy dzielność rośnie, ale z dzielności pieniądze i wszelkie inne dobra ludzkie i prywatne, i publiczne


W czasie rozprawy Sokrates popełnił błąd. Postanowił bronić się sam. Zrezygnował z powoływania świadków, nie angażował także nikogo z bliskich, aby błagali sędziów o jego uniewinnienie, czyli zrezygnował z tego wszystkiego, co mogłoby doprowadzić do przewlekłości postępowania. Najgorsze jednak, jest to, że nie usiłował grać na emocjach sędziów, lecz odwołał się do ich rozumu, poczucia sprawiedliwości oraz wiedzy opartej na faktach i argumentach. To mało skuteczna metoda, także dziś. Nic dziwnego, że przegrał głosowanie. Co prawda przegrał niewielką liczbą głosów, ale to małe pocieszenie w tamtych okolicznościach faktycznych. W nagrodę skazaniec mógł zaproponować swoją wersję kary.  Więc, zaproponował, że będzie jadał obiady na koszt podatników w gmachu miejskim. Dzisiaj to normalka, że podatnicy utrzymują bezproduktywnych zdrowych byków i dbają o ich zdrowie i dobre samopoczucie, ale wtedy (w tamtej demokracji) uznano to za wyjątkowy przejaw bezczelności i pychy Sokratesa.  Mógł oczywiście prosić o zamianę kary śmierci na wygnanie, ale wypowiedział jedynie słowa, które można sprowadzić do naszego powiedzenia o tym, że nie przesadza się starych drzew. Uczniowie Sokratesa usiłowali jeszcze ratować sytuację i zaoferowali, że zapłacą za niego grzywnę, ale ta propozycja została odrzucona. Sokratesa skazano na śmierć przez wypicie cykuty - popularnej trucizny paraliżującej układ oddechowy. Skazaniec dusił się w strasznych męczarniach. Była to dość okrutna śmierć. Sokrates w ostatnich słowach przed sądem poprosił o opiekę nad swoimi synami, aby wartości moralne przedkładali nad dobra materialne i egoizm.


A co to ma wspólnego z naszym Rubikoniem–Petru?
Po pierwsze każdy z głosujących demokratycznie sędziów nie uchylał się od roboty i obowiązku, jaki na niego nałożono. Głosowano przez podniesienie ręki, fizyczny podział na dwie grupy.  Dzisiaj parlamentarzyści mają lepiej, bowiem mogą także wstrzymać się od głosu. Jeżeli ktoś nie uzyska większości w głosowaniu, to przegrywa, tak, jak przegrał Sokrates.  Co zrobić, kiedy mimo kalkulacji, arytmetyka skazuje mniejszość na porażkę? Ci, którzy mają gdzieś wartości moralne będą szukali sztuczek. Może to polegać na krzyknięciu Liberum Veto. Przez długi czas taka sztuczka w polskim sejmie uchodziła bezkarnie, ale później zakazano jej stosowania. Dzisiaj partia Nowoczesna sięga do tych starych sztuczek. Nie wstrzymuje się od głosowania, Nie krzyczy zbiorowo Liberum Veto, ale tak samo, jak kiedyś robiły to sejmikowe warchoły zrywa głosowanie i stosuje obstrukcje.  Zerwać głosowanie jest bardzo łatwo wystarczy, że mniejszość wyciągnie karty do głosowania i uniemożliwi utworzenie quorum. Oto tym prostym sposobem, taką bezczelną sztuczką, mniejszość nie musi już mieć większości, aby przeforsować swoje decyzje. A decyzje są tak samo proste, jak cel, który wyznaczyła sobie partia Rubikonia-Petru. Czyli wyprowadzić ludzi na ulicę i doprowadzić do wcześniejszych wyborów. Aby osiągnąć ten cel Partia Nowoczesna nie musi przeforsować żadnych ustaw, nawet nie musi w Sejmie robić nic pozytywnego. Wystarczy, ze będzie stosowała obstrukcję totalną.  A zaprzyjaźnione media i tak ogłasza to, jako działanie demokratyczne i nienaruszające prawa.  

 

Na zakończenie przypomnę tylko klauzule generalną wyrażoną w pierwszych artykułach kodeksu cywilnego, która stanowi: "Nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony".

 

Harcownik
O mnie Harcownik

Grafika z akcji #GermanDeathCamps. fot. Tomasz Przechlewski / CC 2.0 Akcja SEAWOLF - konkretny wymiar pamięci.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (30)

Inne tematy w dziale Polityka