Harcownik Harcownik
814
BLOG

WYPRZEDZAJĄCY POLITYCZNY ATAK NA PiS PRZED 10 KWIETNIA

Harcownik Harcownik Polityka Obserwuj notkę 14

Kilka dni na łonie wiosennej przyrody w pogoni za dużym pstrągiem, pozwoliło oderwać się od spraw bieżących. Od polityki a w zasadzie od nawalanki politycznej ludzi pierwotnych, bo polityką tego, co się do koła dzieje nazwać nie można. Wracam sobie do domu a tu w reżimowych mediach jeden temat wiodący: ostatecznie rozstrzygnięcie obalające PiS-owską narrację o wybuchu.  W telewizji oraz w radio jaskiniowcy przejęci troską o posady w europarlamencie bezlitośnie kopią PiS i wyśmiewają teorię wybuchu.  

Doznaję małego déjà vu - te same mordy, te same wnioski, ale o dziwo zupełnie przeciwne argumenty.  Oczywiście i na salonie24 nie zabrakło przedstawicieli stylu jaskiniowych pałkarzy – mitycznych trolli, którzy choć nie potrafią samodzielnie myśleć, albo myślą na zamówienie tylko to, co się od nich oczekuje, na nieszczęście nas wszystkich opanowali alfabet i obsługę komputera. Przez litość nie wymienię ich ników, ale wiadomo, o kogo chodzi.

Przypomnę kilka faktów:

- Jeżeli jest wybuch, to nie ma trotylu. Jeżeli jest trotyl, to nie było wybuchu, bo co wtedy wybuchło?

Powyższe słowa dr Macieja Laska były nie tak dawno dla trolli sygnałem do ataku na PiS. Powiedział to nie byle, kto ale sam ekspert - Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Posypały się artykuły, że gdyby był wybuch, to nie może być śladów trotylu, bo ulega on całkowitemu spaleniu. Zatem w tamtym czasie ślady trotylu, które sygnalizowały urządzenia miały być dowodem na brak wybuchu.

Dzisiaj nastąpiła zmiana, brak śladów materiałów wybuchowych jest dowodem na … brak wybuchu i jest to ekspertyza rozstrzygająca i ostateczna. Ta informacja ponownie posłużyła internetowym trollom do ataku na PiS.

Dwa sprzeczne założenia i ten sam wniosek. To jest coś niebywałego, ale niestety charakterystycznego dla leminga, człowieka zmanipulowanego.  Odpornego na argumenty, wiedzę i zaślepionego nienawiścią.

PiS jest dosyć konsekwentny, czego niestety nie można stwierdzić po prokuratorach, reżimowych mediach i lemingach i reszcie trolli internetowych.

Wniosek z tego jest jeden – wszelkie komunikaty bez względu na treść stanowią dla nich pretekst do nieczystej walki i nawalanki politycznej.

Przypomnę:

Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek tłumaczy, że jeśli na pokładzie Tu-154M udałoby się znaleźć cząstki trotylu oznaczałoby to, że do wybuchu na pokładzie nie mogło dojść. - Jeżeli jest wybuch, to nie ma trotylu. Jeżeli jest trotyl, to nie było wybuchu, bo co wtedy wybuchło? - pyta retorycznie na antenie Radia Zet Lasek.

Trotylu nie znaleziono. Co dziś powie na to „ekspert” Lasek?
Moje pytanie także jest retoryczne z uwagi na osobę Laska i tego co sobą reprezentuje.


Może jednak Laska zapyta o to Monika Olejnik, która niedawno stwierdziła wyraźnie:

- Prokuratura wprowadza straszny chaos w nasze głowy. 30 Października płk Ireneusz Szeląg powiedział, że nie stwierdzono trotylu we wraku, po czym sprecyzował: „Nie mówiłem, że trotylu nie było, a jedynie, że go tam nie stwierdzono”. W środę z kolei prokuratura zapewniła, że w próbkach były cząstki TNT, czyli trotyl, choć to nie oznacza jeszcze obecności materiału wybuchowego. Więc co oznacza obecność trotylu? Rozumiem, że prokuratura mówi, że trotyl może być w perfumach, paście do butów czy kiełbasie.

- Niektóre detektory wykazały obecność trotylu na elementach wraku prezydenckiego Tupolewa - poinformował o tym Naczelny Prokurator Wojskowy, pułkownik Jerzy Artymiak, który podkreślił, że nie oznacza to, iż w samolocie rzeczywiście był trotyl. Prokurator, który uczestniczył w nadzwyczajnym posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, wyjaśnił, że detektor mógł zareagować na obecność innej substancji o podobnym składzie chemicznym. W czasie jednej z prób wykazał na przykład obecność trotylu po zbliżeniu do pudełka pasty do butów.

Obecny na posiedzeniu komisji Jan Bokszczanin - producent urządzeń używanych do wykrywania śladów ewentualnych materiałów wybuchowych - powiedział, że "nie może zgodzić się ze stwierdzeniem", że jeśli takie urządzenie wskazuje na jony trotylu, to "mogą to być także jony innych substancji". - W warunkach naturalnych (...) jeśli takie urządzenie wskazuje, że był to trotyl, to prawdopodobieństwo, iż nie był to trotyl, jest równe zeru - mówił Bokszczanin. Dodał, że kwestia, w jaki sposób trotyl trafił na badane miejsce - "czy został naniesiony przez osoby mające do czynienia z materiałami wybuchowymi i mające na przykład zanieczyszczone ubrania" - to już sprawa śledztwa prowadzonego przez prokuraturę.
 


Drogie lemingi ruszcie swoją łepetyną, która służy nie tylko do połykania papki medialnej i odpowiedzcie sobie na pytanie, kto tu kręci. Jak wiarygodne jest to śledztwo prokuratorskie, pomoc prawna Rosji, wypowiedzi  medialnych „ekspertów” (musze niestety użyć cudzysłowiu), jak wiarygodni są ci wszyscy politycy  - specjaliści od nawalanki politycznej – prawdziwi jaskiniowcy, moralni i polityczni?

Spekulacje wokół ewentualnego wybuchu na pokładzie Tupolewa "dawały paliwo do bardzo ostrych wewnętrznych konfliktów", które wywoływały emocje "rujnujące dla polskiego państwa." To stwierdził człowiek, któremu najbardziej zależało na tym, aby śledztwo to miało właśnie taki przebieg i który wykorzystywał je do bezpardonowych ataków na partię opozycyjną. Jak widać, bez względu na logikę argumentów, stanowiły one tylko pretekst do nawalanki politycznej, wykorzystywanej przez partię Tuska i mentalnych koalicjantów udzielających się całymi dniami w reżimowych mediach

Nieszczęściem dla Polski nie jest PiS, ale ogłupieni ludzie podatni na manipulację.

 

Harcownik
O mnie Harcownik

Grafika z akcji #GermanDeathCamps. fot. Tomasz Przechlewski / CC 2.0 Akcja SEAWOLF - konkretny wymiar pamięci.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka