W Dniu Wszystkich Świętych, zwanym także Świętem Zmarłych tipsiary i galerianki zamieniają się w cmentarianki. Stosownie ubrane i wymalowane nawiedzają cmentarze. Skąd się biorą? Biorą się z tłumu. Żyją wśród nas, lecz w pewnych okolicznościach dostrzegamy to aż nazbyt wyraźnie.
Odwiedzając groby bliskich możemy przy okazji dokonać pewnych obserwacji zachowań ludzkich. Behawioryści byliby ukontentowani. Współcześnie jednak na uczelniach i salonach króluje inny nurt - socjotechnika. Specjalizacja w wymuszaniu określonych i pożądanych zachowań. Szkoda tylko, że nie tych właściwych zachowań dobrych i służących dobru społecznemu.
W TV dobrych zachowań nie promują. Wręcz przeciwnie skandal, plotka, pomówienie, chamstwo sprzedaje się w mediach lepiej.
Chciałbym więc podzielić się pewnymi spostrzeżeniami, które najbardziej mnie dzisiaj raziły.
Od małego wpajano mi, że w pewnych miejscach należy się odpowiednio zachowywać i stosownie ubrać.
Zdaję sobie sprawę, że na salonie24 większość ludzi jest dobrze wychowana, ale nie czarujmy się, są też tzw. onetowcy, palikotowcy, relatywiści wychowani na słowie nadredaktora manipulanta i inni, którzy nigdy nie słyszeli w swoim środowisku naturalnym, czego czynić nie należy i nie wypada. Szkodzą innym oraz szkodzą własnej godności ludzkiej. Dusza takiego człowieka staje się wybrakowana i ułomna. Umiera już za życia.
Zacznijmy od ubioru. Za komentarz wystarczy zdjęcie.
Teraz krótko o zachowaniu:
Nie gadamy przez telefony komórkowe. Nie drzemy się na całe gardło przykładowo:
- Jestem przy łańcuchach, jestem przy łańcuchach, jestem przy łańcuchach ... i tak dalej, aż łańcuchy się skończyły, wtedy jegomość relacjonował inną swoją lokalizację.
Nie odpalamy petów, biorąc lampkę z najbliższego grobu.
Po grobach nie łazimy, ani nie wyciągamy swoich kopyt siedząc na ławeczce cmentarnej. Kopyt nie opiera się o nagrobek.
Nie kłócimy się. Sprawy dotyczące pożycia i inne podobne można sobie odpuścić, lub roztrząsać niepublicznie przy innej okazji.
Nie rzucamy śmieci byle gdzie, lub wprost za siebie. Dotyczy to także petów.
Świeczek nie przypalamy zapalniczkami. Na zapałki w tym kraju chyba jeszcze każdego stać.
Nie wypada na groby swoich bliskich przyjść nawalonym bełkocząc coś pod czerwonym nochalem.
Nie żujemy gum ani nie przeżuwamy innego jadła tak bogato oferowanego pod cmentarzem.
Oczywiście mógłbym jeszcze wiele takich informacji podać, lecz wątpię, aby ktoś w dzisiejszych czasach naprawdę brał sobie te nauki do serca. Ktoś powiedziałby, że lepiej niech taki "rodzyn" przyjdzie na cmentarz, niż miałby się w ogóle nie pojawić. Szczerze wątpię w sens tego twierdzenia a zwłaszcza w uczczenie pamięci swoich bliskich w ten właśnie niegodny sposób. Moim zdaniem niech lepiej zasiądzie sobie przed DVD i obejrzy cokolwiek, na co akurat ma ochotę. Jakoś przetrwa ten jeden dzień. O frekwencję się nie martwię. Zresztą nie ilość, a jakość, moim zdaniem ma w tym przypadku decydujące znaczenie.
Pulsujące światła reklam, gofry, wata cukrowa, popcorn, kiełbaski i szaszłyki z grilla, plastikowe śmiecie jako zabawki. Tak umilają sobie wycieczkę osobnicy ukształtowani w erze popkultury. Takie są ich zachowania i dusze – plastikowe, nieskomplikowane.
Przy wyjściu z cmentarza mijałem wycieczkę obcokrajowców. Skośne oczy, śniada cera i inne cechy zdradzały, że najprawdopodobniej pochodzą z różnych stron świata a w Łodzi akurat mieszkają niedaleko na osiedlu studenckim. Pomyślałem sobie, niech zobaczą jak w Polsce wygląda pewna forma tradycyjnych świąt. Byleby tylko nie dostrzegli tych chamskich zachowań. Nielicznych, ale niestety rzucających się w oczy. W niektórych krajach przecież nawet plucie na ulicę może skończyć się dużym mandatem. Nie wspominając o tym, że jest traktowane jako przejaw braku kultury.
W takich miejscach, jak cmentarz po zmroku, naturalnie nasuwają się refleksje dotyczące ludzkiego życia, ludzkich dokonań, trosk, sensu, duszy - tego, co sprawia że dana osoba żyje, czuje i nie jest wyłącznie martwą materią lub elementem fizycznych i chemicznych procesów. Życie bierze się z życia. Nigdy bowiem nie stwierdzono faktu samorzutnej biogenezy.
Widok cmentarza nocą w wielu miastach jest nostalgicznym i przyjemnym widokiem. Z daleka bijąca łuna. Morze światełek i kolorowych kwiatów. W tym roku aura sprzyjała odwiedzającym groby. Nastrój pewnej tajemniczości i skupienia. W mroku obok banalnych rozmów usłyszałem także modlitwę małej dziewczynki, którą wspierała od czasu do czasu jej mama. Wzruszające.
Tradycyjnie zapaliłem także lampkę pod wielkim krzyżem na środku głównej alejki. Pod krzyżem tysiące lampek, wokół skupieni ludzie. Słyszałem różne wersje o tym, komu ten krzyż jest poświęcony. Mnie najbardziej odpowiada ta, która przekazana została przez moich rodziców. Pod tym krzyżem palimy lampki dla tych, którzy polegli lub zmarli gdzieś daleko, oraz za tych, którzy nie maja nawet swoich grobów, mogił czy pochówków.
Zapalam lampkę i odmawiam krotką modlitwę za obrońców Ojczyzny i członków rodziny, którzy zginęli nie wiadomo gdzie.
Tysiące lampek pod krzyżem symbolem ...
a za plecami ...
śmiech cmentarianki i jej koleżanki.
Inne tematy w dziale Kultura