Trafiłem na relację filmową z uroczystości odsłonięcia pomnika Jana Olszewskiego. Nie oglądałem jej, bo nie przepadam za tego typu celebrami. Myślę, że zniechęciła mnie do tego również sama forma pomnika - upamiętnienia pierwszego niekomunistycznego premiera po II Wojnie Światowej. Pomnik bardzo skromny, skromniutki, malutki, z daleka kojarzący się z kominiarzem wyłaniającym się z komina.
Jan Olszewski na taki pomniczek nie zasłużył. Pamiętam go z okresu, kiedy był obrońcą opozycji antykomunistycznej a następnie premierem, który sprzeciwił się, aby sowieccy żołnierze przedzierzgnęli się w sowieckich "biznesmenów", a sowieckie bazy wojskowe na terenie Polski, zostały zamienione w specjalne strefy ekonomiczne, (czyli miejsca kontrabandy, paserstwa, nielegalnej produkcji itd.). To było najważniejsze, ale nie jedyne dokonania Jana Olszewskiego. Osoby o pięknym życiorysie. Dla mnie wtedy był herosem, choć fizycznie był osobą bardzo skromną.
Za Wikipedią:
"W okresie II wojny światowej i okupacji żołnierz Szarych Szeregów oraz uczestnik powstania warszawskiego. Działacz opozycji antykomunistycznej w okresie PRL, obrońca w procesach politycznych, jeden z założycieli Komitetu Obrony Robotników, w 1980 współodpowiedzialny za postępowanie rejestracyjne NSZZ „Solidarność”.
W latach 1991–1993 i 1997–2005 poseł na Sejm I, III i IV kadencji, współzałożyciel Porozumienia Centrum, a następnie założyciel i przewodniczący Ruchu dla Rzeczypospolitej oraz Ruchu Odbudowy Polski, w latach 1989–1991 i 2005–2006 członek Trybunału Stanu, w latach 2006–2010 doradca prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Kandydat na urząd prezydenta RP w wyborach w 1995 oraz w wyborach w 2000."
Tak osoba na pewno nie zasługuje na skromny komin, z którego wyłania się postać w wymiętoszonym garniturze.
Moim zdaniem powinien to być DUŻY pomnik - przedstawiający pełną stojącą postać, z prawą ręką uniesiona w geście składania przysięgi, (której dotrzymał) oraz oczywiście z podniesionym czołem, (o czym wspominał w swoim ostatnim przemówieniu). Złożenie przysięgi wobec Polaków i ostatnie przemówienie, to klamra zamykająca okres jedynego i pierwszego niekomunistycznego rządu, który został obalony przez agentów komuny - zwolenników okrągłostołowego przekrętu, dla których umowa z komunistami była ważniejsza niż zobowiązania wobec Narodu i jego niezbywalne aspiracje do niepodległości i uczciwości.
Dlatego nie świętuję 4 czerwca, bo nie ma, czego. Reżim PZPR był skompromitowany, władza komunistyczna była bankrutem. Rząd komunistów upadłby tak, czy siak. Komuniści również to wiedzieli, dlatego do tego upadku starannie się przygotowali i go wyreżyserowali. Komuna upadła w sposób KONTROLOWANY, przez Kiszczaka. Gdyby nie upadła w sposób KONTROLOWANY, to i tak komuna by upadła, lecz w sposób NIEKONTROLOWANY. A wtedy najprawdopodobniej, PZPR-owcy straciliby w sposób trwały wszelkie wpływy i urzędy oraz katedry. Nie zdążyliby się uwłaszczyć na majątku państwowym, a pewnie część z nich trafiłaby do więzienia. Na trwałe zostaliby odsunięci od władzy, wyrzuceni na śmietnik historii Polski.
Gdyby nie manipulacja i zdrada części Solidaruchów, to, co najmniej przeprowadzono by lustrację na takim poziomie, jak w innych państwach sąsiednich. Nie mówiąc już o NRD, gdzie zakaz pełnienia stanowisk najpierw był ustanowiony na 20 lat, a potem przedłużony o kolejne 20 lat. U nas autorzy stanu wojennego Kiszczak, Siwicki i Jaruzelski pełnili w rządzie Mazowieckiego te same funkcje. Zatem albo mówmy otwarcie, że nic się nie zmieniło a wybory to była ustawka i lipa, Albo mówmy, że doszło do zmiany polegającej na tym, że do oszustów i karierowiczów z PZPR dołączyli ci karierowicze z wyselekcjonowanej Solidarności.
Przyjrzyjmy się dokładniej temu okrągłostołowemu szwindlowi, który rozszczebiotana panienka z okienka nazwała upadkiem komuny. W co niestety uwierzyło wielu Polaków. Gołym okiem widać tutaj ciągłość komunistycznej władzy, tych samych ludzi, którzy obsadzali przed i po te same stołki.
W marcu 1981 r. generał Wojciech Jaruzelski pełnił funkcję Ministra Obrony Narodowej, gen. Florian Siwicki pełnił wtedy funkcję zastępcy Ministra Obrony Narodowej i szefa Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego. Poprzednikiem Floriana Siwickiego na stanowisku Ministra Obrony Narodowej był gen. armii Wojciech Jaruzelski. Jaruzelski został dyktatorem Stanu Wojennego a w jego rządzie zasiadał Siwicki. Siwicki był na tym samym stanowisku Ministrem Obrony Narodowej w kolejnych rządach komunistycznych Messnera, Rakowskiego a następnie w rządzie Mazowieckiego nadal pełni tę samą funkcję. Kiedy Siwicki został Ministrem Obrony Narodowej zwierzchnikiem Wojska Polskiego był wtedy Wojciech Jaruzelski. W wyniku zmian konstytucyjnych jego funkcję przejął Prezydent Polski, którym został wybrany … ten sam Wojciech Jaruzelski. Siwicki przed i po okrągłostołowym szwindlu pełnił tę samą funkcję podobnie, jak Czesław Kiszczak. Kiszczak przed i popełnił te same funkcję. Także w rządzie Mazowieckiego. Tak wyglądała ta "historyczna magdalenkowa zmiana", która w rzeczywistości niczego nie zmieniła, tylko utrwaliła triumwirat komunistów na najważniejszych stanowiskach siłowych.
Pierwsze naprawdę wolne wybory (nie kontraktowe - uzgodnione) doprowadziły do pierwszego rządu niekomunistycznego, którego premierem był Jan Olszewski.
https://youtu.be/m5fUl82tr24
Pełna treść przemówienia Jana Olszewskiego:
https://niezalezna.pl/258033-przypominamy-slynne-przemowienie-jana-olszewskiego-te-slowa-poruszaja
Polecam przeczytać.
Inne:
https://www.salon24.pl/u/realkonkret/502218,prl-trzyma-sie-mocno-cz-2
Inne tematy w dziale Polityka