Pierwsze wrażenie wizualne pozytywne. Ogólnie piękna oprawa, optymistyczne wieści, ciekawe plany i na tym koniec. Ale nie zwykłem oceniać produktu po samym opakowaniu i marketingu, jaki mu towarzyszy.
Minusy, to pisanie programów palcem na wodzie. Zbyt dużo czynników może pokrzyżować przedstawione plany i spowodować, że nie wejdą w życie, lub będą miały bardzo ograniczony zakres.
Ktoś powiedział słusznie, że to piękny program wyborczy, jednak gdy chodzi o realny program gospodarczy, to wypada już słabo i niepewnie.
PiS musiał obiecać coś młodym, bo zdecydowana większość ludzi młodych ma zamiar wyjechać z Polski, lub (w wersji optymistycznej) pracować dla wielkiej korporacji. Mniej optymistyczne plany młodych osób, to pracować w pasożytniczych jednostkach samorządowych lub rządowych (nepotyzm), albo w spółkach Skarbu Państwa.
Od wielu dekad w Polsce obowiązuje jeden plan gospodarczy - Polska jest państwem taniej siły roboczej, ludzi pracujących za przysłowiową miskę ryżu. Początkowo tania siła robocza miała przyciągać obcy kapitał i inwestycje. I tak było. Mieliśmy niskie zarobki a zyski transferowane były za granicę. Obcy kapitał już na starcie miał uprzywilejowaną pozycję, zwalniany był z podatków, otrzymywał uzbrojony teren pod inwestycję itd.
Obecna władza planuje wzrost wynagrodzeń. I tu jest pierwsza sprzeczność. Bo taki wzrost wynagrodzeń owszem zaobserwowano, ale w administracji rządowej i samorządowej oraz w spółkach Skarbu Państwa, które często mają uprzywilejowaną pozycję na rynku, ale ten wzrost w ekonomii oznacza tylko KOSZT dla zwykłego podatnika. To również obserwujemy. Gdy dodamy do tego galopującą inflację, to nie dosyć, że z niskich płac trudno wygenerować oszczędności, ale jeszcze są one pożerane przez inflację.
Jak zmusić przedsiębiorców prywatnych do wzrostu wynagrodzeń pracowników nie powiedziano. A przecież oni muszą wzrost kosztów energii wliczyć w koszty produkcji. O samym wzroście kosztów energii również nie powiedziano, ale zapowiedziano budowanie gminnych ciepłowni.
Jednocześnie rząd zapowiedział zmniejszenie obciążeń podatkowych i zwiększenie wydatków socjalnych. Wyraźna sprzeczność. Z czego to zostanie sfinansowane? Z europejskiego funduszu odbudowy? Przecież środki z tego funduszu nie są darowizną a pożyczką, którą należy spłacić wraz z odsetkami i kosztami obsługi. W dodatku dostęp do tych środków może być ograniczony decyzjami politycznymi UE. Natomiast koszt spłaty może wzrosnąć, jeżeli obecnie już niewypłacalne państwa nie udźwigną spłaty, co jest wielce prawdopodobne.
Przemilczano sprawę podatków unijnych, które każdy polski podatnik będzie ponosił na rzecz UE, a które zostały przegłosowane tydzień temu w Sejmie (decyzja Rady UE o zasobach własnych). To są dodatkowe koszty dla polskich podatników. Morawiecki opowiadał ile to pieniędzy Polska pozyska z handlu prawami do emisji CO2. Co za to rząd tzw. zjednoczonej prawicy pobuduje i ile za to sfinansuje programów socjalnych. Tyle tylko, że środki z systemu handlu emisjami CO2 według planów UE maja zasilać budżet UE i stać się ich zasobami własnymi.
W zeszłym roku mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją, gdy Morawiecki snuł plany wydatkowania środków pochodzących z opłaty cyfrowej od wielkich koncernów. I co okazuje się, ze opłata cyfrowa także ma być zasobem własnym i podatkiem unijnym.
Ten zeszłoroczny plan zasilenia służby zdrowia okazał się nieaktualny a teraz przedstawiono kolejny mało realny plan. To znaczy być może zostanie on zrealizowany, ale na kredyt, który z nawiązką spłacą podatnicy. Planowana spłata unijnego funduszu odbudowy ma zakończyć się w 2057 roku. Kto z państwa dożyje tych czasów?
Gdy narobicie Państwo osobistych długów, to wasze dzieci mogą odrzucić je w spadku. Jednak, gdy długi narobią politycy, to wasze dzieci nie mogą ich odrzucić, nie ma takiej możliwości. One rodzą się już z przymusem spłaty zobowiązań zaciągniętych w ich imieniu przez polityków, chociaż nie było ich jeszcze na świecie. Trochę to przypomina branie kredytu na słupa. Jedyną szansą młodych na wykręcenie się z tego, jest przyłączenie się do klasy pasożytów społecznych żyjących na koszt podatników (nowy pomysł to zostanie zawodowym artystą).
Ten plan przypomina mi plany PO, kapitulację polityczną w zamian za pieniądze z UE, a rola rządu ograniczona jedynie do funkcji ciecia, jak Graś w kamienicy Niemca. Cieć, czy gospodarz domu z filmu alternatywy 4. - wszystko jedno, jak to sobie nazwiemy, ale funkcjonalnie sprowadza się do tego samego. Poklepywanie po plecach i kolejne polecenia do wykonania w interesie coraz bogatszych Niemiec.
Inne tematy w dziale Polityka