Bloger Siff poskarżył się na swoim blogu, że nie chcieli wpuścić go z małżonką do osiedlowej piekarni z uwagi na powszechne obowiązujące ograniczenia. Konstatuje te kompromitująca powiastkę wnioskiem, że za PRL było lepiej.
He, he, he ... w małej notce blogera Siff mamy obraz kołtuństwa, warcholstwa i samolubstwa w czystej formie.
Panie Siff skoro są wprowadzone ograniczenia, to dla bezpieczeństwa (głownie sprzedawców), wchodzi się pojedynczo.
Ryzyko zarażenia sprzedawcy wzrasta o wiele bardziej, gdy tacy upierdliwi delikwenci wejdą do sklepu wraz z cała swoja familią - bliższą i dalszą, teściowa i zwierzętami domowymi, niż gdyby weszła tam jedna osoba.
Nawet, gdy pan jest zdrowy a sprzedawca może nieświadomie zarażać, to bezpieczniej jest, jeżeli na ekspozycję dróg oddechowych (błon i śluzówek) będzie wystawiona tylko jedna osoba z rodziny a nie dwie lub więcej, no chyba, że akurat nie lubi się żony lub teściowej i kogo tam jeszcze...
Najwyraźniej totalsom, siła przekory odbiera rozum.
Wchodzimy pojedynczo, jeżeli takie reguły obowiązują w danym sklepie i należy się dostosować, chociażby z grzeczności.
Chyba, że ktoś jest niemotą życiową, pantoflarzem, albo niedorozwojem umysłowym. Ale także w takich sytuacjach powinna wejść tylko jedna osoba. Osoba, która jest odpowiedzialna (zazwyczaj jest to osoba w spodniach, a nie w rajtuzach), która posiada wolną wolę oraz pełnię zdolności do zawierania czynności prawnych.
Takie rzeczy rozumiano nawet w PRL.
Dzisiaj dla niektórych logika jest rzeczą nie do ogarnięcia prawie, jak fizyka kwantowa i fizyka lotów na Marsa.
UBywatele RP radzą w dniu wyborów spotkać się publicznie i spalić swoje karty do głosowania.
Zróbcie to i uwolnijcie Świat od swoich problemów.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo
