Czy żyję w bańce internetowej? Postanowiłem sprawdzić, ile informacji do mnie dotrze z sieci publicznej telewizji, którą wg planów rządu mam wkrótce wesprzeć obowiązkową daniną na rzecz tego medium.
Przez ostatnich kilka miesięcy z sieci społecznościowej wyłowiłem tylko jeden link do materiału na stronie TVP. Sam też wszedłem na twittera TVP Info- by przeczytać- nomen omen- reklamowaną przez Samuela Pereirę informację o zmianie na stanowisku w Kościele Rzymskokatolickim. Nie jestem katolikiem, więc owa informacja była dla mnie mało interesująca, mimo że pan Pereira reklamował ją stwierdzeniem "będzie wycie".
Dwie informacje, i to wszystko przez kilka miesięcy. TVP jest mało obecne w mojej części sieci Internet- nikt tych informacji nie podaje dalej, lub są one na tyle nieciekawe, że po prostu do mnie nie docierają.
Podatek na kanały rządowej telewizji jest w tych warunkach jawnym naciąganiem podatników, by łożyli na media które do nich nawet nie docierają. Nie mam telewizora, i mimo nawet zainteresowania polityką- media w rodzaju TVP do mojej końcówki sieci Internet nie docierają. Za cóż więc mam płacić? Czy podatku na swoje media nie powinni płacić- sami nimi zainteresowani?
Z rozmaitych debat i dyskusji w sieci Internet wyłowiłem informacje iż TVP "przekonuje już przekonanych", jest też oficjalnym medium rządowym i jej widownia to wyborcy aktualnie rządzącej władzy. Nie wiem czy te informacje są prawdziwe, bo tej telewizji nie widziałem na oczy od jakichś 10 lat.
Chciałbym oczywiście by istniały w Polsce media publiczne, ale to chyba marzenie ściętej głowy, Nawet brytyjskie BBC już straciło swoją dawną wiarygodność, zresztą jak wynika z sondaży i ankiet, w Wielkiej Brytanii ludzie spośród wszystkich profesji ostatnio najmniej wierzą politykom i właśnie dziennikarzom. Media, nie tylko w Polsce, zostały podporządkowane rządzącym, a media naprawdę wiarygodne i niezależne są niespotykanym wyjątkiem.
Inne tematy w dziale Polityka