Zastanawiam się, co dalej z moim gazetowym biznesem. Internetowa gazeta mi w Polsce nie idzie. Nie chce mi się już nawet pisać artykułów. Bieżące wiadomości są tak nudne, że nie daję rady ich w ogóle czytać. Znalezienie czegoś ciekawego do publikacji w prasie jest coraz trudniejsze. Ileż można przewijać sieci społecznościowe w poszukiwaniu czegokolwiek wartego opisania w prasie? 2-3 godziny dla jednego njusa?
Spoglądam na rynek światowy. Być może pora rzucić polskie pielesze i zająć się rynkiem na świecie? Jest tyle krajów, być może gdzieś moja wiedza przyda się? Po co się ograniczać do Polski? Wczoraj przeczesywałem tematy w Afryce. W wielu dziedzinach kraje Afryki doganiają i prześcigają Polskę.
W większości jesteśmy- i ja po części też- chorzy na skazę "słoń a sprawa polska". Polonocentryzm, forma etnocentryzmu. Schorzenie to- patrząc z boku, przeraża. Nie potrafimy się rozwinąc poza polskie granice. Polski biznes nie podbił świata, walczy zwykle w lokalnej polskiej lidze
.
Czy ja, zdobędę się na to aby nie pisać i zapomnieć o temacie: Polska, w której- nie udał się mój medialny biznes? Przynosi on niewielkie, choć dotkliwe dla mnie straty. Nikt już nie utrzymuje po 100 kosztownych domen internetowych z całymi serwisami, jak ja to jeszcze czynię. Wydawcy zredukowali liczbę wydań. Tymczasem nadal się nie poddaję. Próbuję sprzedać polski biznes i zacząć inny, na inny, globalny rynek.
Czy moje pomysły, którymi spamuję polityków i czytelników w Polsce- przebiją się w innych warunkach? Czy będę szczęśliwszy gdzieś indziej? Dla przedsiębiorcy działającego w świecie Internetu taka przeprowadzka to tworzenie serwisów w innym języku. Tylko tyle. Nie trzeba wiele by z Polski się wynieść, odciąć, gdy nas to uwiera i gdy działamy w sieci Internet.
Uwiera mnie współczesna Polska, z jej mediami, z nową arystokracją- dzisiaj w karocy- zdobywającą nagłówki mediów. Nie tak sobie to wyobrażałem i nie o tym chciałem pisać w prasie. Kiedyś pracując w Anglii, zarabiałem w mediach. Pocztą przychodziły czeki na moje nazwisko, zanosiłem je do banku i po sprawie. Jakie to było proste. W Polsce trzeba od autora wziąć masę danych, poświęcić czasem z godzinę czy dwie by wreszcie wypłacić pieniądze po żmudnych obliczeniach danin publicznych, skrajnie wysokich. Czeków w Polsce nawet nie ma. Nie można więc wysłać pieniędzy pocztą, w kopercie z czekiem.
Wszystko, czego się nauczyłem w Polsce, po powrocie z zagranicy, to czerwona lampa ostrzegawcza- nie robić biznesu w Polsce. Co to za biznes, w którym rząd zabiera ci z 40 % a może i połowę twoich oszczędności, jeśli zainwestowałeś je w startup? ZUS i podatki od wynagrodzeń pracowników są przecież bardzo wysokie. Ty startujesz biznes łupiony 40-% podatkiem. Przecież w innych krajach nikt tak wysoko nie opodatkowuje startupów. Lepiej zacząć gdzie indziej. Po prostu.
Wiele polskich biznesów znacznie lepiej prosperowałoby poza granicami Polski. W Polsce wiele internetowych startupów nie odniosło sukcesu, który przyszedł dopiero na rynkach światowych. Na biznesie w mediach zarobiłem w Wielkiej Bytanii. Może pora wrócić tam, gdzie było mi- dobrze?
Czy uda mi się wyzbyć wrodzonego polonocentryzmu, podejścia- słoń a sprawa polska? Czy uda mi się stworzyć media- nie pisząc nic o Polsce, i to w dodatku na przykład- w języku angielskim?
Inne tematy w dziale Technologie