Chyba jest oczywistym, że dziennikarze muszą się podporządkować gospodarczym interesom ich wydawców czy sponsorów/ reklamodawców. W sieci można odnaleźć wiele wspomnień "byłch insiderów", których zbyt dociekliwe czy wnikliwe analizy wylądowały na półkach z napisem "trujące", tudzież nadano je w porach możliwe najmniejszej oglądalności, a oni sami rozstali się z przedsiębiorstwami medialnymi mimo nagród jakie otrzymali.
Media społecznościowe przynajmniej dla mnie były swojego rodzaju przełomem. Obniżenie kosztu wydawania umożliwiło rozprzestrzenianie się informacji poza zasięgiem aparatu państwa i prasy politycznej często pozostającej pod jego wpływem, co jest raczej normą w krajach rozwijających się. Szczególnie w takich aspirujących do demokracji krajach jak Polska istnieje w zasadzie tylko jeden ośrodek władzy. Insiderzy wypominają, że w Polsce istnieją grupy kapitałowe które wykupują niemal każde rosnące na sile medium.
Podróżując po świecie, polską prasę postrzegam generalnie jako znacznie bardziej zależną od rządu niż w krajach rozwijających się w rodzaju Brazylii. Są, owszem, mniej zależne tytuły, ale mają bardziej marginalny charakter niż ma to miejsce w innych mi znanych krajach. W Polsce dominuje model prasy politycznej, trybuny określonych środowisk, który to model w Europie Zachodniej już w latach 60-tych został pokonany przez poważne dzienniki opinii, bardziej niezależne politycznie, mające własne opinie.
Media obecne stały się coraz bardziej "info- mercyjnymi", bowiem agenda ich wiadomości często reprezentuje poglądy i służy interesom sponsora/ właściciela. Informacje mają "zarabiać", służyć określonym celom: gospodarczym, tudzież celom np. wyznaniowych grup nacisku (na przykład radykalnie fundamentalistycznych syjonistów oskarżanych o rasistowską politykę apartheidu wobec mniejszości Palestyńczyków zamieszkujących Izrael). Widoczne stało się to zwłaszcza w świetle rozwoju nowych mediów społecznych, którym często tego komercyjnego zaangażowania i zorientowania brakowało. W nowym świetle nagle ukazał się turpizm dawnego głównego aktora.
Coraz mniej czytam codzienną prasę drukowaną, stało się to dla mnie mało przydatne, a ona sama jest po prostu przewidywalna. Ciekawe informacje okazują się być poukrywane na niszowych portalach, często obcojęzycznych, lub ukazują się w mediach będących w rękach np. emira Kataru bądź biznesmena-oligarchy Aleksandra Lebiediewa. Apolityczni, profesjonalni dziennikarze których poznałem w Polsce, wydają się dziś zapomnianym marginesem. Wydawcy zaś potrafią nawet łączyć wydawanie prasy z inwestycjami w koncerny zbrojeniowe, przy czym można się domyśleć, o co zabiegają wydawane przez nich tytuły.
Inne tematy w dziale Polityka