W Europie nigdzie nie ma bardziej homogenicznego, jednokulturowego społeczeństwa niż polskie. Tak przynajmniej opowiadała wczoraj na konferencji jedna znana profesor. Jeśli popatrzymy na procenty, to istotnie, Polska to nawet światowa skrajność, to niemal wyłącznie wyznawcy jednej religii, jedna grupa etniczna. Tu nie jest tak jak w Holandii, gdzie co 3. osoba na ulicy na inny kolor skóry. Tu nie jest tak jak w Niemczech, gdzie jeden z moich kolegów to uśmiechnięty czarnoskóry Niemiec, który rozwala nas mówiąc najczystszym potocznym slangiem młodych Niemców. Wbrew temu co mówi wielu komentatorów, ja znam mnóstwo młodych Muzułmanów, którzy dobrze zaaklimatyzowali się w Europie, ba, mają tak liberalne poglądy jak rzadko który katolik czy protestant.
Ale tego nie ma w Polsce, a jeśli nawet jest, to taka kulturowa różnorodność jest tematem tabu. Polak nie wie na czym polega islam, judaizm, rasta, buddyzm, wikka, o wielu innych rzeczach nie wspominając. Nasza starsza część monokulturowego społeczeństwa jest nie tylko niedoinformowana, ale wręcz zamknięta na inne kultury. Inaczej ma się sprawa z młodszymi- ci są raczej na bieżąco z multikulti.
Do tego pokutuje mit jakoby Polska była krajem tolerancyjnym. Każdy, kto zna się nieco bardziej na historii, wie że od XVI wieku jest to juz przeszłość, a Polska przed rozbiorami pogrążyła się w wojnie religijnej o obronę prawa do zabijania tych osób które zdecydowałyby się porzucić katolicyzm. Rozbiory Polski chwaliły ówczesne autorytety moralne, takie jak Voltaire (Wolter). Mylili się? A może po prostu cieszyli się z upadku ostatniego w Europie bastionu religijnej nietolerancji? O tym się nie mówi, to temat tabu, ale Polska w chwili rozbiorów była Iranem ówczesnej oświeceniowej Europy.
Za miesiąc „padnie” granica na Odrze i Nysie, zaleje nas fala kolorowego tłumu, który poprowadzi stragany na bazarach, azjatyckie i hinduskie restauracyjki. Polskę czeka skokowy wzrost różnorodności rasowej. Jak na to nasz kraj odpowie, skoro społeczeństwo jest nieprzygotowane? Ja wiem jak to się skończy: agresją, nawet zabójstwami i bójkami na tle rasowym. Rasistowscy wyborcy umożliwią dojście do władzy partiom skrajnej prawicy.
W mieście z którego pochodzę mam kumpla, śniadoskórego skejta. Nawet on, swój, boi się chodzić wieczorami po zawładniętym przez neonazistów centrum miasta. Na piłkarza Olisadebe rzucano banany, zdenerwowany rasizmem jakiego nigdzie tak mocno nie doświadczył, piłkarz opuścił nasz kraj. Zdarzały się zabójstwa na tle rasistowskim, np. pewnego czarnoskórego dredziarza z Bolesławca, didżeja radia ulicznik.net znaleziono przy torach z powyrywanymi dredami, a sprawców do tej pory nie znaleziono.
Cała sprawa została przemilczana przez mainstreamowe media, podobnie jak wiele innych wypadków. W przypadku napaści na tle neonazistowskim trzeba często długo prosić dziennikarzy by coś w ogóle napisali. Władze, nawet jeśli się je informuje podając personalia sprawców, to nic nie robią, sprawy umarzają, mi to się zdarzyło dwa razy. Polskie miasta słynące z neonazizmu nie widzą tego problemu, mimo że każdy wie że np. części Warszawy, Łodzi czy Gorzowa to po prostu tereny na które lepiej się nie zapuszczać. Mam łódzkich znajomych: dwumetrowych dredów-siłaczy, z prętami w rękach- po prostu na swoich osiedlach muszą się bić z neonazistami, i nie zawsze wygrywają. Opowiadają o życiu na osiedlach pełnych neonazistów.
Ale są też pozytywne przykłady: w samorządzie woj. dolnośląskiego zasiada czarnoskóry Polak, znany z programu „Bar’ działacz lokalny, organizator festiwalu „Piknik Reggae” koło Chocianowa. Jako że języka uczył się od okolicznych chłopów, mówi idealnie wiejską odmianą polskiego. Gdy byłem na tym festiwalu, śmiałem się że wzięli jakiegoś mega-chłopa jako konfenansjera, po czym ze zdumieniem stwierdziłem że ów „typowy” chłop jest czarnoskóry. I dobrze- nie dośc że czarnoskóry, to jeszcze mówi językiem którego my wstydzimy się używać. Gdyby polski chłop miał poprowadzić ten festiwal, mówiłby raczej Hochpolnisch, językiem telewizji i radia.
Zmiany, jeśli następują, to w totalnej opozycji do konserwatywnego mainstreamu. Ot, po prostu ludzie słuchają płyt czy muzyki o której w ogóle nie mówi się w tych „wielkich” mediach, chodzą na imprezy o których czytają na forach internetowych, bawią się tak jak wielokulturowa Europa. Ta Polska wielokulturowa jakoś tam rośnie dzięki oddolnym inicjatywom i społeczeństwu obywatelskiemu, w silnej opozycji do raczej nacjonalistycznego, ultrakonseratywnego mainstreamu.
Ras Fufu
Inne tematy w dziale Kultura