Milan Kundera opisał kiedyś jak to z niejakiego Clementisa została potomnym jedynie jego czapka. Kto zna, pamięta, kto nie, niech pogugla, bo warto.
I oto mamy naszą „Czapkę Clementisa” a la III RP. Oczywiście nikogo się tu o zdradę nie oskarża, na szubienicy tez nikt nie zawiśnie. W porównaniu z oryginałem nie ma tu (chyba) żadnej krwi, tylko dużo łez (też zresztą plagiat z R. Zellweger), a przede wszystkim duuuużo więcej pieniędzy. I tylko biedna Beata Sawicka już nigdy spokojnie nie kupi sobie loda. Została wyskrobana z ich kręcenia jak Clementis z fotografii. Została się po niej tylko ustawa.
Inne tematy w dziale Polityka