Wszędzie słyszę o “wielkim skandalu” w kontrwywiadzie i przyznaję, że nie do końca rozumiem o co jest skandalicznego w tym, że ktoś po kilkugodzinnym szkoleniu awansowany jest na oficera. Na przykład mnie, osobę całkowicie cywilną, można awansować na pierwszy stopień oficerski szybciej niż gotują się szparagi. I wszystko lege artis, nie uchybiając niczemu, co by narażało na szwank honor i status oficera. A co ciekawe, dotyczy to wszystkich absolwentów, którzy kończyli studia przed rokiem 1990 i byli na tyle niefrasobliwi, że dali sobie wmówić, iż są zdolni do pełnienia służby wojskowej. (Czyli pewnie niejednego salonowicza. oczywiście za wyjątkiem tych, którzy już oficerami zostali).
Wszak jako student byłem zmuszony odbyć służbę wojskową w czymś, co zwało się bodaj Studium Wojskowe. (Tak, tak, to spanie przez 6 godzin, to była służba, a nie żadne zajęcia cywilbandy). Cała impreza zakończyła się egzaminem, podczas którego popisywaliśmy naszą wiedzą na temat stopni gotowości bojowej oraz składu i uzbrojenia pododdziałów. Myślę, że akurat o tym mogę pisać otwarcie, nie łamiąc tajemnicy wojskowej, albowiem wiedza, jaką nam przekazywano była poufna, czego wyrazem był obowiązek zdania wszystkich sporządzonych przez nas notatek.
Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że egzamin kończący naukę w SW był egzaminem oficerskim. By otrzymać pierwszy stopień oficerski należało tylko odbyć krótki kurs specjalistyczny i, ma się rozumieć, złożyć przysięgę.
Dlatego proszę nam nie mówić, że nie mamy kwalifikacji! Myśmy już całe oficerskie szkolenie odbyli narażając swoje zdrowie - odsiedzieliśmy je na własnych d... !
Inne tematy w dziale Polityka