Postawiłem pytanie: Co to jest fakt w rozumieniu teologii? Teraz wyjaśniam dlaczego. Dlatego, że w sporze czy teologia jest nauką, główny zarzut wydaje się właśnie być taki:: teologia nie jest nauką, bo nie opiera się na faktach w rozumieniu nauki.
Od razu odróżnijmy od teologii filozofię Boga. Można uprawiać bez jakiegokolwiek związku z religią, czy odniesieniem do sfery sacrum. Nie widzę powodu, dla którego ateista nie mógłby stworzyć porządnego systemu, a wystarczy zajrzeć do podręczników, by znaleźć kilka prób budowania “teologii naturalnej”. ( A w podręcznikach historii Wielkiej Rewolucji Francuskiej można zobaczyć nawet ruch odwrotny – budowę religii w oparciu a teologie naturalne). Inne podejścia wręcz wylewają się z przeróżnych prac fizyków. Skrajną postacią jest tu pewnie uprawianie filozofii Boga przez tych wyznawców religii wschodnich, dla których pojecie Boga to jest całkowicie dopuszczalne, ale nie ma żadnego znaczenia religijnego.
Ale nam chodzi o teologię i jej fakty. W najprostszym rozumieniu fakt dla nauki to obiektywna, weryfikowalna obserwacja, powszechnie dostępna. Dla historii fakt zasadza się na kawałku papieru z jakimś zapisem, dla fizyki na kulkach toczących się po równiach, dla biologii na żabie pociętej na plasterki, a dla geologii będzie to jakiś kamień. Pomijając osoby chore, bądź upośledzone, każdy może mieć z tym faktem do czynienia. (Oczywiście obowiązuje tu też zasada nr 1: Jeśli pierwszy raz masz skrzypce w rękach, nie twierdź, że nie da się na nich zagrać gamy).
Co jest dla teologii faktem? Objawienie? Objawienie trzeba przyjąć. Jeśli nawet założymy, że jest ono dostępne bezpośrednio, to tylko nielicznym. Reszta musi dać wiarę. Odrzucając Objawienie, fakt staje się hipotezą, tymczasem nauka opiera się (też) na faktach.
Kolejna sprawa to treść Objawienia. Problem w tym, że np. w chrześcijaństwie, czy islamie Objawienie jest strasznie nieteologiczne. Jezus nie wygłasza ani zdań stwierdzających fakty, ani aksjomatów, ale uczestniczy w sytuacjach. W przypadku Mahometa w ogóle nie wiadomo z jakiej bajki są jego wypowiedzi poza tym, że to co mówi, to jest prawda. Chrześcijanie (przynajmniej większość) treść Objawienia sformułowli w Nicei, Efezie i Chalcedonie. Można powiedzieć, że sformułowano aksjomaty. OK. Ale uczyniono to w oparciu nie o “naturalne światło rozumu”, ale uzgadniając jakiś konsensus w stosunku do Objawienia – w jakiś sposób uporządkowano fakty. Ktoś by tu powiedział: sformułowano dogmaty, czyli zdania stwierdzające fakty. Ale dla odrzucającego Objawienie są to dalej tylko hipotezy, które można odrzucić.
Mając zapisany świstek papieru mogę powiedzieć, że to nie jest tekst w języku A ,ale w B, a w ogóle to jest falsyfikat, w dodatku powstał on 100 lat wcześniej niż przyjmuje mój kolega. Ale mam świstek papieru z czymś, co można odczytać, a nie hipotezę, że taki świstek istnieje. I mogę pokazać każdemu. Tak, jak z każdym mogę zagrać w bilard i obserwować jak poruszają się uderzające o siebie bile. W teologii takich faktów po prostu nie ma.
A wracając d pana von H.F., który uporczywie przeszukuje swoja wiedzę z ogólnej metodologii nauk, chwytając się jak tonący brzytwy Poppera: zapomina on, że dziecku daje się klapsa, a nie wali w niego bombą atomową. Teologia nie jest nauką, ale nie znaczy to jeszcze, że nie stosuje metod naukowych. Subtelność i materii, i statusu licencjonowanego teologa sprawia, że często może stanowić wzór rygoru w formułowaniu tez. Dlatego, uważam, ma swoje miejsce na uniwersytetach. I trudno mi jest sobie wyobrazić dobre seminarium interdyscyplinarne bez udziału teologa. Nawet wyznającego wiarę nie mająca nic wspólnego z tradycją, w jakiej wyrosła reszta uczestników dysputy.
Inne tematy w dziale Kultura