Przeszedłem do historii. To znaczy, do TVP Historia, która, jeśli nic się nie zmieniło, zadebiutowała w eterze wczoraj. Czy ktoś to widział, nie mam pojęcia, bo decyzja o emisji zapadła dość nagle, i na razie nie widzę kanału ani na kablówce, ani na cyfrze plus. A ile osób ściąga program bezpośrednio z satelity – pojęcia nie mam. W każdym razie mam nową pracę, dzięki której oglądam dużo historycznych filmów, dużo czytam, i dzięki temu, by nawiązać do klasycznego już cytatu, niedługo będę [---] jak brzytwa. Przy okazji pogłębia mi się, zamiast mijać, abnegacki nastrój. Ni cholery nie chce mi się komentować bieżących wydarzeń. Widziałem je już dziesiątki razy, tylko dawniej były w lepszym stylu. W telewizor – wyjąwszy kanał „Minimini” – zerknąłem od początku długiego weekendu może ze trzy razy. Raz zobaczyłem posłankę Lewandowską u Najsztuba i Żakowskiego pokazującą na manekinie, w jaki sposób smarowała kremem posła Maksymiuka - "każdy włosek z osobna". Przy drugiej próbie w studiu siedział poseł Maksymiuk, prezenter o powierzchowności skiepszczonego kaszalota pokazywał mu tablicę z fotografiami różnych cycków, a Maksymiuk pokazywał, które z nich należą do posłanki Lewandowskiej. Za trzecim razem włączyłem wiadomości i zobaczyłem jakiegoś szczeniaka z Putin-jugend wygrażającego, że przyjedzie z kumplami do Polszy i „zrobi z nami porządek”. Długi weekend spędzam tradycyjnie u teścia, w biblioteczce którego jest sporo krajowych wydań paryskiej „Kultury” z lat dziewięćdziesiątych. Pluję sobie w brodę, że nie czytałem ich wtedy, gdy się ukazywały. Pismo Giedroycia na pewno przeżywało wtedy swój najsłabszy okres. Ale nawet w tak marnej formie prezentowało jasną wizję tego, czego Polska potrzebuje. Wizję kompletnie zignorowaną i utopioną w morzu wiwatów na cześć Redaktora. Wbrew stereotypowi – bardzo odległą od michnikowszczyzny. To jest duża sprawa, i może ktoś by się takiej pracy podjął, bo ja nie dam rady. Giedroyc został całkowicie zawłaszczony przez ludzi robiących rzeczy najgłębiej mu obce. Prostą metodą – okadzamy, i kompletnie przemilczamy, co mówi – zrobiono z niego niemego bożka salonu. Dopiero teraz wyobrażam sobie, jaką goryczą musiały być przepojone jego ostatnie lata. Tym bardziej, że większość ludzi, których wyniósł do władzy Okrągły Stół, doskonale znał i wiedział, jakiego są formatu i czego się po nich można spodziewać.
Inne tematy w dziale Polityka