Od tygodnia mam w domu nieustający sajgon z wirusami, ledwie daję radę opędzić bieżączki, na bloga nie starcza czasu. Ale żeby podtrzymać jakoś obecność w Salonie24, kilka cytatów na temat salonowiczów, które mi się zebrały na twardym. Najpierw wzpowiedź Jerzego Roberta Nowaka na antenie Radia Maryja: „Obecna zajadła nagonka na Kościół stwarza ogromną szansę błyśnięcia dziennikarskim jadem dla rozlicznych wypróbowanych oszczerców i paszkwilantów. Nie brak wśród nich i postaci łże-prawicy. Jeden z najjaskrawszych przypadków to Eliza Michalik, która właśnie popisała się dość szczególnym tekstem na łamach „Życia Warszawy” a więc gazety co to ni pies ni wydra ni to lewica ni to prawica. W każdym razie gazeta ta chętnie dopuszcza na swe łamy różnych łgarzy od Niesiołowskiego po wspomnianą Michalik. Ta łże-dziennikarka z werwą atakuje między innymi Radio Maryja twierdząc, że środowisko tego radia jest rzekomo przeciwne dekomunizacji. Pisze to ta sama osoba, która przez lata brylowała na łamach »Gazety Polskiej« w czasach Wierzbickiego, a więc w okresie, gdy gazeta ta coraz mocniej dogadywała się z Michnikiem, czołowym hamulcowym dekomunizacji. Czyż trzeba przypominać, że przez wiele lat właśnie Radio Maryja było jedynym, jeszcze raz powtarzam jedynym medium elektronicznym, które konsekwentnie od samego początku domagało się lustracji i dekomunizacji, czyżby o tym nie wiedziała dziennikarka-kłamczucha? Prawdziwie groteskowy jest zapał, z jakim kłamczucha z »Życia Warszawy« wychwala dziś Rafała Ziemkiewicza za to, że wreszcie pokazał jak bardzo salonowi Wyborczej i Michnikowi zależało na uniemożliwieniu lustracji. Zapytajmy więc, gdzież Ziemkiewicz, ten dzisiejszy spóźniony heros walki przeciw michnikowszczyznie, gdzież był przez tak wiele lat, gdy środowisko Radio Maryja konsekwentnie walczyło przeciw mitowi Michnika wówczas sławionego jako wszechpotężny guru, arcyautorytet medialny. Przypomnę sam choćby moje teksty z 1998 roku, książkę »Czarny leksykon« gdzie piszę o »eurołgarzu Michniku«. Cóż to za wielka odwaga atakować Michnika dziś, gdy jest on wyraźnie w dołku po jakże wielu nokautujących go i wyraźnie kompromitujących ciosach, jakie dostał w ostatnich kilku latach." Teraz parę słów samego Proroka. Ojciec Tadeusz Rydzyk o sprawie Wielgusa: „Modlę się, żeby ksiądz arcybiskup Stanisław Wielgus wytrzymał. On ma trudniej, niż miał nawet kardynał Wyszyński, ale kiedyś ludzie na pewno to zobaczą. Tak się rodzą wielcy święci. Ci, którzy oskarżają arcybiskupa, popełniają straszliwy grzech przeciwko Bogu i Ojczyźnie. Kościół rozbijają, chcą zniszczyć; dobre imię odbierają Polsce na całym świecie (...) Niemcy podobno gdzieś napisali »Arcykapuś«. Niech ci Niemcy wpierw pomyślą o swoich grzechach w stosunku do Polski i do świata, i może potrzeba z ich strony wynagrodzenia? Niech się odczepią od naszego arcybiskupa, bo to jest podłe. Niemcy będą nam pokazywać nasze grzechy? I papieża w to mieszają – to jest obrzydliwe!” Wspomniani Niemcy to oczywiście "Fakt" z obersturmbahnfuhrerem Warzechą na czele. I jeszcze Jan Engelgard, redaktor naczelny „Myśli Polskiej” w redakcyjnym wstępniaku: "Nędzne postacie dziennikarzy i pismaków wydawały w tych dniach sądy natury moralnej, cytowały Pismo Święte, obłudnie troszczyły się o dobro Kościoła. Ludzie ci nie przeżyli czasów PRL i nie mają prawqa wydawać ocen moralnych wobec postaw z tamtego okresu. Za duże pieniądze, rozparci w fotelach, ferują wyroki, niszczą słowem i agresją. Mogą sobie pogratulować – akcja się udała – „kapuś” Wielgus został skasowany. Czy to triumf prawdy? Wolne żarty – to triumf hucpy i nieuctwa połączonej z pychą. Kiedy widzi się Terlikowskiego, Sakiewicza, Ziemkiewicza czy Kolendę-Zaleską to człowiek normalny dostaje odruchów wymiotnych, a więc to są te „autorytety” – jeden goniący za rozgłosem i forsą, drugi owładnięty obsesją lustracyjną rodem z bolszewickiej bajki, trzeci kreujący się na takiego, co posiadł wszystkie rozumy świata. To jest „kwiat” prawicowego dziennikarstwa". W tym samym numerze wspomnianego pisma znajdziemy artykuł Adama Wielomskiego „Milcarki i Bartosie”, generalnie utrzymanym w podobnym tonie. Dowiemy się z niego m.in. że Paweł Milcarek jest kościelnym modernistą, na dodatek shańbionym faktem iż przed laty był "częstym bywalcem na spotkaniach organizowanych przez PZKS i PAX oraz wrogiem opozycji demokratycznej". To niezłe na łamach pisma, którego naczelny (a pewne i wielu redaktorów) był akurat działaczem PAX, a i z opozycją demokratyczną sympatyzował średnio raczej. Otóż w owym artykule znalazłem passus następujący: „Zawsze byłem zwolennikiem lustracji. Nigdy jednak nie postrzegałem jej jako cel sam w sobie, lecz jako środek do czegoś. Mówiąc wprost: do unicestwienia pewnego środowiska politycznego i intelektualnego skupionego wokół pewnej gazety zdiagnozowanej ostatnio wyśmienicie przez Rafała Ziemkiewicza.” Abstrahując od meritum (jesteśmy za taką lustracją, która ujaji "onych" a nie "naszych") - najwyraźniej Wielomski nie jest człowiekiem normalnym, skoro na mój widok nie tylko nie dostał mdłości, ale jeszcze się powołuje. Ale jakim sposobem w takim razie prześlizgnął się na te łamy? Jeszcze ciekawostka związana pośrednio z tą samą "Myślą Polską". Wcześniej, pisząc i sprawie Wielgusa, wspomniany już Jan Engelgard zasugerował, że za lustracją arcybiskupa stoi "Gazeta Wyborcza". Komentując go w "Rzeczpospolitej" pozwoliłem sobie na żart, że pomysł, iż za tym wszystkim stał Michnik, to nawet mnie do głowy nie przyszedł. "Wyborcza" mnie oczywiście zacytowała. A niedawno w księgarni "Merlin" przy mojej książce znalazłem recenzję, gdzie jakiś nieszczęsny idiota pisze, że stracił dla autora (czyli dla mnie) resztki szacunku, odkąd przeczytał w "Wyborczej", że moim zdaniem za sprawą Wielgusa stał Michnik. Takich, delikatnie mówić, niekumatych czytelników, też mamy. I o nich też trzeba pamiętać. PS. Wszystkie błędy gramatyczne w cytatach zgodne z oryginałami - sprawdzałem starannie.
Inne tematy w dziale Polityka