Wczoraj „Rzeczpospolita”, dzisiaj „Życie Warszawy” – coraz więcej pisze się o agentach WSI i UOP wśród dziennikarzy. Według dzisiejszego życia, co najmniej kilkanaście osób z grona znanych dziennikarzy politycznych brało w latach dziewięćdziesiątych pieniądze i upominki od służb w zamian za inspirowanie korzystnych dla nich publikacji i pisanie pod ich dyktando. Część z nich stanowili byli Tajni Współpracownicy peerelowskiej SB, którzy w ten sposób, zgodnie z ustawą, ochronili się przed lustracją. Ponieważ życzliwość wobec haseł moralnego oczyszczenia, lustracji i w ogóle budowy IV Rzeczpospolitej przejawiają – jak światle zauważyli to pp. Władyka i Janicki z „Polityki” – ludzie „z drugiej i trzeciej dziennikarskiej ligi”, tych kilkunastu wywodzić się musi z samej elity. Być może zamiast skupiać taką uwagę na „mediach IV Rzeczpospolitej” (ironiczne określenie z dzisiejszej „Wyborczej”), media III Rzeczpospolitej powinny skupić większą uwagę na sobie? Zapytać TW Michała, TW Martę i innych, jak zamierzają się zachować, kiedy w końcu to, co na razie szeptane, zostanie powiedziane jawnie, i zastanowić się zawczasu w redakcyjnym gronie, jak wybrnąć z tej sytuacji. W końcu nie można iść w zaparte wiecznie. Kończy się to jak z księdzem Czajkowskim – wyłożeniem papierów na stół. I można oczywiście zaprzeczać, podpisywać zbiorowe listy z wyrazami poparcia i bzdurzyć o krzywdzie jaka spotkała ujawnionego kapusia, ale w ten sposób tylko się zaprzeczający, podpisujący i bzdurzący jeszcze bardziej kompromitują.
Inne tematy w dziale Polityka