Po pierwsze dlatego, że kandyduje, zamiast wspierać najsilniejszego współkoalicjanta – tak nakazywałaby lojalność, … jednak raczej nieobecna w polityce; w polityce przecież nie ma sentymentów. Oczywiście wejście Hołowni do polityki od początku wynikało z jego pragnienia, aby zostać głową państwa. Lecz w procesie poszukiwania winnych zawsze może być naznaczony na kozła ofiarnego, gdyż „skoro już wszedł do drużyny…”
Kto jak kto, ale były publicysta chrześcijański – mimo iż naciskiem na „były” – tę datę powinien znać lub przynajmniej sprawdzić, jakie są rocznice w tym dniu. Czyżby sabotaż?! Lecz to sympatyczny i szlachetny Szymon z mediów. Aż strach, że taka wolnomyślicielska myśl pojawia się w głowie. W każdym razie spośród wszystkich liczących się kandydatów, to Rafał Trzaskowski najbardziej kojarzy się z tendencjami do „odjaniepawlania” naszego kraju. Konkurenci polityczni, jak i lokalnie proboszczowie (choć to faktycznie coraz rzadsze) mogą wykorzystać terminową zbieżność - odwołując się do polskiego papieża – i wskazywać na potrzebę bronienia tradycji w opozycji do wizji Polski według Rafała Trzaskowskiego. Czy to obecnie jeszcze by zadziałało? Czy nie naciągam?
Gdyby nie mogło mieć to żadnego znaczenia, daty wyborów samorządowych w 2018 roku i prezydenckich w 2020 roku nie zostałyby wskazane przez marszałków sejmu z „Prawa i Sprawiedliwości” akurat w te niedziele, kiedy w kościołach katolickich kalendarz liturgiczny przewiduje śpiewanie psalmu z wersem „Pan miłuje prawo i sprawiedliwość”. Dla niewtajemniczonych: ten psalm w niedziele wcale nie jest często śpiewany i dlatego w taki zbieg okoliczności - skoro dwukrotny w kolejnych wyborach - nie wierzę.
W polityce przypadki to są tylko rzadkie wypadki.
Rafał Osiński
Komentarze
Pokaż komentarze (5)