Sędzia Dorota Łopalewska – dyrektorka Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich Ministerstwa Sprawiedliwości potwierdziła, że dotychczasowa praktyka sądownicza w Polsce - w przypadku rozpadu związku rodziców - sprzyja izolowaniu dziecka od jednego z nich; najczęściej od ojca. Zresztą w ostatnich dniach mieliśmy spektakularny przykład.
Dla wielu polskich rodziców okres świąt to potwierdzenie ich ostatniego miejsca w życiu własnych dzieci - nierzadko za stadem innych ludzi z otoczenia. Zmanipulowane dziecko nie chce (lub po prostu nie umie) spędzać czasu z drugim rodzicem, jeżeli sędzia dał miesiące a nawet lata tzw. rodzicowi pierwszoplanowemu na wypranie dziecięcego mózgu. Bywa, że odmawiając kontaktu z rodzicem izolowanym, dziecko wypełnia wolę matki lub ojca, u którego mieszka.
Zatem skoro nawet doświadczona sędzia rodzinna - obecnie w kierownictwie Ministerstwa Sprawiedliwości – otwarcie potwierdza bezradność systemu w sprawach rodzinnych, to decydenci w rządzie i parlamentarzyści powinni wreszcie „spiąć poślady” (jak mówią celebryci) i konkretnie zmienić przepisy w celu skutecznego przeciwdziałania takiej formie przemocy wobec części dzieci i rodziców. Potrzeba tylko dobrej woli i wprowadzenia do prawa rozwiązań konsekwentnie karzących grzywnami oraz pracami społecznymi matki czy ojców, jeśli nadużywają władzy rodzicielskiej.
Na razie absurdy sądownictwa rodzinnego mają się dobrze w całej rozciągłości. Roczna dziewczynka, która mieszkała u ojca i nie było dowodów na zaniedbywanie, przed kilkoma dniami trafiła do rodziny zastępczej, a sąd będzie teraz – nie wiadomo, jak długo - badać profilaktycznie sytuacje obojga rodziców - równie wnikliwie ojca, chociaż to matka po kilku godzinach spędzonych z córką oddała ją do gdańskiego „okna życia”. Nagłe pozbawienie rocznego dziecka opieki rodzica niszczy poczucie bezpieczeństwa i jest oczywistą traumą, którą zapewnia system tak „na wszelki wypadek”. Natomiast jeżeli już sąd rodzinny „w gorliwości” chce mieć absolutną gwarancję odnośnie osoby ojca, w takich okolicznościach procedura powinna trwać trzy dni: dzień pierwszy – postanowienie sądu; dzień drugi – wywiad kuratorski i pomocy społecznej w miejscu stałego zamieszkania dziecka u ojca, równocześnie tego dnia ojciec byłby poddany diagnozie; dzień trzeci – decyzja sądu. I jeśli nie stwierdzono by żadnych zagrożeń, dziewczynka wróciłaby do swojego mieszkania. To naprawdę jest realne, gdyby system naprawdę dbał o tzw. „dobro dzieci”. Dotychczas tym niezdefiniowanym w prawie sloganem sędziowie uzasadniają wszystkie (również absurdalne) decyzje, zaś politycy chętnie „wycierają sobie gęby”.
Nagrania dotyczące tej tematyki są dostępne na You Tube: Rafał Osiński – Wnikliwy Kanał https://www.youtube.com/watch?v=dM_rnGFsTRE&t=38s
Sprawy społeczno-polityczne i kościelne, edukacja, ochrona zdrowia to bliskie tematy. Ale nie tylko.
Jestem uważnym obserwatorem i pomagam, abyśmy nie utopili się w naszej rzeczywistości.
Prowadzę kanały na You Tube oraz X:
@RafalOsinski-WnikliwyKanal
@RafalOsinski-psychoedukacja
https://twitter.com/RafalOsinski_
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo