To nie żaden sąd! To konkretny sędzia zniszczy lub uratuje dziecko. Mimo że sędziowie lubią nazywać siebie "sądem" - jakoby to miało ich odczłowieczyć i zdjąć z nich osobistą odpowiedzialność (chociaż moralną) za podejmowane decyzje (finansowej ani żadnej prawnej w praktyce przecież nie ponoszą).
Sąd jest tylko "bytem formalnym". To sędzia zniszczy dziecko, jeśli tylko za absencję w szkole wpakuje tzw. "nielata" (określenie z żargonu sądowego) do ośrodka, zamiast przyjrzeć się wnikliwie przyczynom unikania szkoły: czy to faktycznie demoralizacja ucznia, czy zupełnie inne przyczyny po stronie sytuacji rodzinnej lub samej szkoły. Sędzia uratuje dziecko, jeśli środki wychowawcze (jak to nazywa prawo) zostaną po popełnieniu czynu zabronionego dostosowane do wymiaru rzeczywistej winy młodego człowieka i skali zagrożenia z jego strony dla otoczenia. Niedobrze, jeśli zdarzą się zbyt ostre bądź zbyt łagodne
Oprócz rzetelnych sędziów, którzy chwytają szybko, o co chodzi w rodzinnych gierkach i manipulacjach, istnieje wciąż grupa krzywdzących dzieci. Latami pozwalają, aby dzieci wychowywały się w ciągłym poczuciu zagrożenia ze strony obojga dysfunkcyjnych rodziców. Piją lub ćpają - albo to i to razem - a są kierowani na rozmaite szkolenia oraz terapie bez wiedzy sędziego o realnej potencjalnej skuteczności: byleby papier przynieśli i zgadzało się formalnie.
Ci sami sędziowie nierzadko ustalą, że kilkuletnie lub nawet nastoletnie dziecko po rozpadzie związku rodziców powinno spotykać się z drugim rodzicem tylko w obecności tego pierwszego, u którego mieszka. Podstawą nie zawsze są sprawdzone przesłanki, lecz niejednokrotnie wystarczą teatralnie wyrażane obawy rodzica dążącego do zepchnięcia drugiego na odległe miejsce z życia dziecka pod pretekstem, jakoby ten drugi rodzic był strasznie niebezpieczny i szkodliwy dla dziecka. I tak dziecko utwierdzane jest w fałszywym przekonaniu, iż ten drugi rodzic naprawdę jest zagrażający, skoro sąd tak zdecydował, aby spotkania odbywały się "pod nadzorem" tzw. rodzica pierwszoplanowego albo kuratora. To "woda na młyn" manipulatorów i manipulatorek. W imieniu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej...
Sędziowie rodzinni oczekują szacunku - tyle że często grzeszą niewiedzą i brakiem odwagi, aby przerwać patologiczne sytuacje. Sędzia musi "mieć jaja" – niezależnie, jakiej jest płci – i potrafić podejmować niełatwe, lecz przyszłościowe decyzje. Na przykład jeżeli jeden rodzic utrudnia kontakty drugiemu, to dziecko powinno zamieszkać u tego drugiego rodzica – właśnie dla dobra samego dziecka. Zmiana początkowo może wydawać się również samemu dziecku szokująca, jednak realnie nie będzie szkodliwa, ale wręcz chroniąca przed wieloletnim wzrastaniem w patologicznej bliskości dysfunkcyjnego dotąd tzw. pierwszoplanowego rodzica.
Zdarza się oczywiście (lecz nieczęsto), iż jeden z rodziców naprawdę ignoruje własne dziecko, którym przestaje się interesować. Częściej jednak tzw. drugoplanowy rodzic wycofuje się, ponieważ został ustawiony na takiej pozycji i odczuwa bezradność wobec odrzucenia przez dziecko zmanipulowane działaniami tzw. rodzica pierwszoplanowego - niestety często wspieranego przez nieudolnego sędziego.
Sędziowie rodzinni to dosłownie bogowie jednoosobowych decyzji. Kiedy przestaną wspierać równie "boskich" rodziców – rzekomo idealne matki, a czasem też ojców - którzy lubują się w jednoosobowym osaczeniu dziecka dla wspierania własnego patologicznego "ego"?
Rafał Osiński
Więcej na ten temat na You Tube w podcastach na kanałach: Rafał Osiński - Wnikliwy Kanał oraz Rafał Osiński - psychoedukacja
Sprawy społeczno-polityczne i kościelne, edukacja, ochrona zdrowia to bliskie tematy. Ale nie tylko.
Jestem uważnym obserwatorem i pomagam, abyśmy nie utopili się w naszej rzeczywistości.
Prowadzę kanały na You Tube oraz X:
@RafalOsinski-WnikliwyKanal
@RafalOsinski-psychoedukacja
https://twitter.com/RafalOsinski_
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo