Moondance z Pixabay
Moondance z Pixabay
Rafał Osiński Rafał Osiński
205
BLOG

Ministra odciąży księży. I tak religia w szkole nie jest katechezą

Rafał Osiński Rafał Osiński Społeczeństwo Obserwuj notkę 3
Decyzje ministry edukacji spotkały się z krytyką władz Kościoła. Wydaje się jednak, że to krytyka „dla zasady”. Od najbliższego roku szkolnego 2024/2025 ocena z religii nie będzie wliczana do średniej ucznia, a od września 2025 zostanie zmniejszona liczba godzin religii do jednej tygodniowo. Jako „niedobre i krzywdzące” ocenił te kroki bp Wojciech Osial - przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski.
Biskupi mają świadomość laicyzacji społeczeństwa. Wiedzą, że w szkole raczej nie zaszczepi się wiary, a lekcje religii (w Polsce w większości wyznania rzymsko-katolickiego) są mało efektywne w przyciąganiu młodych do chrześcijańskich praktyk. Coraz wyraźniej oddziela się nauczanie religii jako przekazywanie wiedzy od katechizacji. Katechizacja oznacza formowanie postawy chrześcijańskiej oraz przekazywanie wiary i biskupi przyznają, że powinno dokonywać się w ramach działań parafii. A w większości kościołów zbyt wielu nastolatków nie widać. Natomiast religia w szkole w praktyce polega właśnie na przekazywaniu wiedzy - w klasach tych nauczycieli, gdzie dzieje się cokolwiek konstruktywnego. Trwałość tych wiadomości jest nierzadko niewielka; większość Polaków to – niestety – analfabeci religijni. Dobrze, jeśli potrafią właściwie określić rozumienie Trójcy Świętej (część osób myli ze Świętą Rodziną). Przyjmując, że efektywnego czasu na zajęcia lekcyjne w szkołach jest niecałe 8 miesięcy w każdym roku szkolnym, otrzymujemy, iż absolwent podstawówki uczestniczył potencjalnie w około 500 godzinach lekcji religii.

Ocena z religii zazwyczaj nie miała wiele wspólnego z realnym chrześcijaństwem ucznia. Ocenę „celującą” na świadectwie może otrzymać dziecko, które rzadko odwiedza kościół i tylko sporadycznie uczestniczy w mszach świętych (albo nawet wcale). Wysokie noty uzyska uczeń za wyrecytowanie modlitwy; tylko warto zatroszczyć się, aby wiedział i choć częściowo rozumiał, co mówi.

Dotąd czas na lekcjach religii był bardzo różnie wykorzystywany. Dobrze, jeśli był to także czas na sensowne dyskusje z prowadzącymi zajęcia (a nie z przewagą "wrzut"). Gorzej, jeśli przechodził „między palcami”... Zdarzało się, że nauczycielki tak bardzo fiksowały się na formach plastycznych, iż uczeń mógł zdobyć „szóstkę” przed Bożym Narodzeniem nie tylko za namalowanie Mikołaja wg wizerunku Coca Coli (ze świętością ma niewiele wspólnego), ale również za wykonanie zwykłego pajacyka „Antykatechizacja” – rzecz można.

Po zmianach uczeń w podstawówce będzie miał około 250 godzin religii w całym cyklu kształcenia. Jeśli „religia” jako przedmiot będzie solidnie prowadzona, to całkowicie wystarczy dla przekazanie sporego kompendium wiedzy. Ważne, by z utrwalaniem. Czy dzieci i młodzież staną się chrześcijanami, to już zależy od ich rodziców, propozycji parafialnych i ogólnie klimatu społecznego (który obecnie akurat temu nie sprzyja).

W części szkół lekcje religii prowadzą duchowni. Tymczasem podstawowym ich zadaniem nie jest rola nauczyciela w szkole, ale katechizowanie przyparafialne. I dobrze, jeśli będą mieli okazje skupić się na tych zadaniach. Tym bardziej, że realnie liczba księży w Polsce corocznie spada. Pozbycie się funkcji nauczyciela w szkole będzie z pożytkiem dla wypełniania obowiązków i dyspozycyjności w parafiach. Świeccy nauczyciele religii zastąpią duchownych w szkołach, dzięki czemu nie zabraknie im godzin, aby nie stracili podstawowej pracy. Zresztą warto dodać, że są rejony Polski, gdzie obecnie panuje deficyt nauczycieli religii.

A w Łodzi już od kilku lat w szkołach ponadpodstawowych jest tylko jedna godzina religii. Kiedy trafił tam tzw. „rocznik połączony” (sześcio- i siedmiolatków, którzy razem rozpoczęli kształcenie w podstawówkach), w wielu szkołach zabrakło sal. Wtedy na zmniejszenie liczby godzin religii zgodził się abp Grzegorz Ryś (obecnie kardynał). I tak zostało do dziś. Podobnie decyzją kard. Kazimierza Nycza, w Warszawie na tym szczeblu edukacji także jest jedna godzina religii.

Od dawna mówi się o konieczności „odchudzenia” planów lekcji. Rezygnacja z rozbudowanej siatki godzin na lekcje religii nie powinna spowodować spadku zainteresowania przedmiotem. A może być wręcz przeciwnie; jedna godzina religii zamiast dwóch godzin tygodniowo dla części uczniów stanie się zachętą, aby jednak zajrzeć na te zajęcia. „Zaoszczędzenie” dwóch godzin tygodniowo stanowiło dotychczas zwłaszcza dla wielu nastolatków silną pokusę, aby nie chodzić na religię.
Rafał Osiński

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj3 Obserwuj notkę

Sprawy edukacyjne, ochrony zdrowia, społeczne i kościelno-religijne to bliskie tematy. Ale nie tylko. Jestem uważnym obserwatorem i pomagam, abyśmy nie utopili się w naszej rzeczywistości. Prowadzę kanały: https://www.youtube.com/@RafalOsinski-Czlowiekiembyc https://twitter.com/RafalOsinski_

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo