Warto cofnąć się do początku kariery politycznej Szymona Hołowni. Przygotowując się do startu w wyborach prezydenckich, twierdził, że jako prezydent podpisałby ustawę liberalizującą prawo aborcyjne w przypadku takiej decyzji większości parlamentarnej. Wówczas w kościele warszawskich karmelitów, gdzie lubił chodzić na msze św. ówczesny jeszcze publicysta katolicki, zakonnik odmówił Hołowni udzielenia Komunii Św. - właśnie w następstwie jego publicznych wypowiedzi na temat aborcji.
Niezależnie od osobistych poglądów, jeśli ktoś utożsamia się z Kościołem katolickim i chce przystępować do Komunii Św., musi zdawać sobie sprawę, że publiczne sprzyjanie liberalnemu prawu aborcyjnemu wyklucza z możliwości pełnego udziału w mszy św. w formie przyjmowania Eucharystii. Zatem jeżeli Szymon Hołownia będzie konsekwentny i jako wierny koalicjant spełni swoje obietnice, obecne święta mogą być ostatnimi, kiedy może przystąpić do Komunii Św.
Ta teza niektórym Czytelnikom może wydawać się z pozoru dziwaczna. Czy jednak naprawdę jest mniej prawdopodobna niż usilne tłumaczenie wyborami samorządowymi decyzji o odłożeniu akurat na Wielkanoc sprawy prawodawstwa dotyczącego aborcji. Trzeba pamiętać, że Szymon Hołownia nadal deklaruje się jako praktykujący katolik. Natomiast powinien pamiętać, iż wbrew niepobożnym życzeniom postmodernistów kwestii przekonań religijnych nie można w pełni oddzielić od własnej aktywności społecznej, zawodowej czy politycznej. Dojrzały człowiek musi umieć dokonać wyboru zgodnie z priorytetami.
Rafał Osiński
Komentarze
Pokaż komentarze (5)