Kiedyś wszystko było proste, żelazna kurtyna podzieliła skutecznie nie tylko Europę, ale i świat na dwa wrogie obozy. Jedni i drudzy wiedzieli, że Ci drudzy to wrogowie, media miały cały zakres słów wyrażających nie tylko wzajemny stosunek wrogich sobie obozów, ale również odpowiednio podgrzewających atmosferę. Politycy także nie bali się mówić tego, co powinno być powiedziane i co najważniejsze nie bali się podejmować trudnych decyzji. Dziś wróg znowu pokazał swoje oblicze, ale w przeciwieństwie do niego, druga strona pozwoliła sobie wybić zęby, a ponadto wydaje się być kompletnie adecyzyjna.
Wróg jest ten sam, choć wydaje się być lekko obity i osłabiony, upokorzony dawną niemocą i porażką. Dziś przybrał „piękną” formę demokracji i jawi się niczym przepoczwarzony z gąsienicy motyl. Jednak pod pięknymi skrzydłami widać wprost, że ani lata tej fasadowej demokracji, ani rozliczne wspólne projekty, kontakty i klepanie po plecach, nie zmieniły wiele w rosyjskiej rzeczywistości. Rosja jest nadal sprawnie zarządzanym przez służby Caratem, omyłkowo tylko przez moment w swej historii poddanym komunistycznemu liftingowymi, na którym to liftingu Carat wyszedł dużo gorzej niż niejeden celebryta na entej korekcie nosa.
Ale forma Caratu znów rośnie w oczach. Car też jest w formie. I jego forma rośnie, równolegle ze spadkiem formy państw szeroko rozumianego Zachodu – kiedyś naturalnej przeciwwagi dla, wtedy komunistycznego, Caratu. Do tego obozu przynajmniej teoretycznie my Polacy również się zaliczamy. Niestety demokratyczna forma rządów, wszechogarniający konsumpcjonizm połączony ze znaczną liberalizacją stylu życia i sposobu myślenia, zepchnął nas, a przede wszystkim naszych sojuszników z właściwej ścieżki zrozumienia dla sytuacji międzynarodowej. A sytuacja jest prosta. Skoro odsunięto od władzy człowieka, który gwarantował odpowiednie wpływy i interesy w regionie, to należało zadbać o nie samemu i Rosja mało subtelnie właśnie to czyni. Dba o swoje interesy nie przejmując się tym, czy Zachód dostrzeże coś niestosownego w przyjęciu przez Dumę uchwały zezwalającej na interwencję wojskową na terytorium Ukrainy, czy też nie zrozumie, że Związek Radziecki już nie istnieje, i Ukraina, przynajmniej teoretycznie, jest od Rosji niezależna. Teoretycznie, bo w polityce liczą się tzw. fakty dokonane, a bilans tychże może być bardzo niekorzystny dla ogarniętej bądź co bądź chaosem Ukrainy.
Kryzys Krymski żywotnie przypomina mi Kryzys Kubański. Zdecydowana postawa uchroniła Świat przed eskalacją napięcia. Oczywiście w perspektywie długofalowej. Tu powinno być podobnie. Potrzebna jest silna i zdecydowana postawa NATO, wręcz zmobilizowanie swoich sił. Wszak Ukraina nie od dziś współpracuje z Paktem Północnoatlantyckim i aspiruje do bycia jego członkiem. Pomijając już fakt, że interwencja rosyjska na Krymie, która de facto ma miejsce już teraz, jest nie tylko policzkiem wymierzonym w NATO, ale wprost godzi w interesy Paktu. Tylko czy państwa Zachodu stać na zdecydowaną reakcję na miarę odważnej decyzji JFK? Czy pozwolą rosyjskiemu niedźwiedziowi na realizowanie swojej polityki? Czy uwikłani we współpracę na wielu płaszczyznach politycy będą w stanie wyobrazić sobie możliwe scenariusze, które nastąpią w przypadku braku stanowczej, być może wręcz grożącej nam wizją nowej zimnej wojny, decyzji? Kto będzie następnym celem? Dalsze terytoria Gruzji, czy może bratni sojusz z Białorusią (niczym decyzje rodem z 1939 roku) i przesunięcie środka ciężkości znów parę kroków na Zachód?
Powinniśmy być bardzo zainteresowani tym, aby ktoś Putinowi powiedział sprawdzam, powinniśmy też równocześnie się modlić by nasi sojusznicy weszli do tej rozgrywki i to z bardzo dobrymi kartami. Niezależnie od tego jak ma wyglądać rzeczywistość wewnętrzna Ukrainy po opanowaniu politycznego chaosu w tym Państwie, w naszym interesie jest, aby przynajmniej wschodnie granice tego Państwa pozostały niezmienne. Jest to także w interesie całej Europy i w interesie NATO. Czy znajdą się wśród światowych i europejskich decydentów mężowie stanu, którzy to zrozumieją, a przede wszystkim będą w stanie temu zaradzić? Jeśli nie, to może to być jeden z ostatnich rozdziałów historii Paktu Północnoatlantyckiego.
Radosław Marciniak
radoslawmarciniak@op.pl
Szczęśliwy tata wspaniałego młodego człowieka...
40 latek z ambicjami i apetytem na życie! Zakochany w książkach wariat bez telewizora!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka