O katastrofie Smoleńskiej powiedziano już wszystko. Prawie wszystko. Być może wszystko poza prawdą na temat jej przyczyn. Teren ten po raz kolejny w polskich dziejach zapisuje krwawą i tragiczną kartę. Kolejny raz jest to także karta tajemnicza – całej prawdy o Smoleńsku pewnie nie dowiemy się nigdy – chociażby wobec niemożności odtworzenia części dowodów naruszonych zębem czasu, zniszczonych wobec nieodpowiedniego zabezpieczenia miejsca i wraku, niezależnie od tego czy jedna, czy druga teoria o tym co stało się 10 kwietnia 2010 jest bliższa prawdy. Czy rację mają Ci, którzy mówią o nieszczęśliwym biegu wydarzeń połączonych z błędami ludzkimi, czy bliżsi prawdy są Ci, na ustach których mniej lub bardziej śmiało pojawia się słowo zamach. Ale pomijając cały aspekt polityczny, techniczny, wojskowy i państwowy tego co się wydarzyło, jest jeden aspekt, o którym warto powiedzieć, bo nie ma on szansy przebić się ponad pozostałe – aspekt czysto ludzki, związany z osobistymi tragediami 96 rodzin, ich sąsiadów, przyjaciół, znajomych, kolegów z pracy – w sumie co najmniej kilkuset lub kilku tysięcy osób, które w tamtym dniu wraz ze śmiercią kogoś im bliskiego, straciły cząstkę siebie.
W tym aspekcie nasze państwo nie popisało się niestety ani szczególną wrażliwością, ani też kompetentnym załatwieniem sprawy. Po pierwsze wobec takiej tragedii biorąc pod uwagę wszystkie jej okoliczności i aspekty, a także pewne domniemania, niepewności i tajemnice, które kładą się wciąż cieniem nad trumną ofiar Smoleńska, Państwo Polskie powinno zrobić wszystko, aby zadbać o psychiczny komfort, na tyle, na ile to jest możliwe oczywiście, wszystkich najbliższych osób, które zostały dotknięte śmiercią swoich bliskich. Powinno także dołożyć wszelkich starań, by sytuacje z zamianą ciał, niepewnością, czy w danej mogile na pewno pochowane są właściwe szczątki, nigdy nikomu nie musiały towarzyszyć. Solennie zapewniano najbliższych, ale i całe społeczeństwo, że nasi eksperci, nasi biegli stanęli na wysokości zadania, że obecni byli przy sekcjach… itd. etc. Zresztą osobiście ogłaszała to obecna pani Marszałek Sejmu i co? I nic… Ciemny lud to kupi – wszystko to jedna wielka ściema, kosztem wielkiej ludzkiej tragedii. W uprawianiu polityki niestety ludzkie odruchy oznaczają słabość, a słabi przegrywają, z nimi nie warto się liczyć. Niestety w takiej sytuacji polityczne wyrafinowanie i zwykłe mijanie się z prawdą wzięło górę i w myśl zasady jakoś to będzie powiedziano wszystkim wszystko, byle by tylko przestali pytać. Nie dopuszczam do siebie myśli, że zrobiono to z premedytacją – to byłoby po prostu zwykłe mówiąc kolokwialnie sku… syństwo i jeśli polityków stać na coś tak podłego to zapukaliśmy właśnie w dno dna od spodu. Ale jeśli to zwykłe dyletanctwo, małe kłamstewka połączone z indolencją, to oczywiście również wobec takiej tragedii ciężko jest to wybaczyć – bo w tak wręcz dziejowej sytuacji, każdego niezależnie od opcji i przekonań powinna obchodzić tylko prawda i obowiązywać zasada chęci stawania na wysokości zadania, nawet jeśli na co dzień jest się niemrawym, czy miernym trybikiem w polityczno – urzędniczej maszynie. Jednak dużo gorsza rzecz ma swoje miejsce później i nie mam tu nawet na myśli opublikowania zdjęć ciał ofiar w Internecie. To jest zagrywka poza moim poziomem wrażliwości. Tego już nie jestem w stanie totalnie zrozumieć.
Dla mnie równie skandaliczne było to na co mieliśmy wydawałoby się bardzo duży wpływ. Osoby wynoszone na piedestał i stawiane w gronie narodowych autorytetów wspominają coś o zbiorowej mogile, co w kontekście choćby miejsca katastrofy i okoliczności przylotu w to miejsce Tupolewa budzi już kontrowersyjne skojarzenia. Później z ust bulteriera rządzącej partii słyszymy, że za ekshumację powinny zapłacić rodziny zmarłych tragicznie ofiar katastrofy, co więcej, z ust tego samego człowieka pada, że należy się cieszyć, że doszło do tak niewielkiej liczby pomyłek, a to jest po prostu skandaliczne. Nie oburzam się już nawet na poziom tych wypowiedzi. Jak to mówią koń jaki jest każdy widzi. Lub dobitniej cytując dialog z kultowego „C.K. Dezerterzy” „tak to już jest, że najszybciej zwraca na siebie uwagę idiota”. Co oczywiście nie jest formą obrazy, a jedynie diagnozy byłego pana Marszałka. Nie mniej wystawianie go na widok publiczny w sytuacji gdy z ust tego człowieka padło nie tylko jedno słowo za dużo, a wręcz lawina słów zbędnych, idiotycznych i wręcz haniebnych jest dla partii rządzącej nienajlepszym pomysłem na smoleńską polemikę. Zastanawiam się co bym zrobił w ludzkim, zwyczajnym, naturalnym wobec ogromu tej tragedii odruchu… Dokonał samospalenia w akcie protestu wobec tej kłamliwej i haniebnej dyskusji nad trumnami? Epatował wobec jej aktorów agresją? Uciekł z tego kraju, który nie potrafi z godnością pochować swojego prezydenta i parlamentarzystów? Nie wyobrażam sobie co bym czuł na miejscu ludzi, których ojciec, matka, brat, siostra, syn czy córka leżą zamknięci w trumnie, na której co rusz podskakuje Stefan Niesiołowski ze swoimi coraz bardziej wrażliwymi przemyśleniami na temat przebiegu i przyczyn katastrofy. Nie wiem sam. Wiem, że komuś kto ma w rękach odrobinę władzy i może resztki zdrowego rozsądku przydałoby się także trochę ludzkiego odruchu, by nałożyć kagańce tym, którzy zamiast dostrzegać przede wszystkim ludzki aspekt tej tragedii, z lubością używają jej do swych gierek personalnych i politycznych, uciszyć ten cały szum jaki dzieje się wokół trumien i pozwolić w spokoju przeżywać rodzinom smoleńskim ich bolesną tragedię. Tym bardziej, że zginęli tam także klubowi koledzy Prezydenta i Premiera i Ci dwaj decydenci mogliby się wykazać większą wrażliwością i szacunkiem dla tych, których życie zgasło w tamten sobotni poranek. Nie tylko z szacunku dla cierpiących żyjących, ale i z szacunku dla zmarłych i pokory wobec tragicznej śmierci wypadałoby pewne sprawy załatwiać subtelniej i z większym wyczuciem sytuacji. Czasami wręcz po prostu z jakimkolwiek wyczuciem. Jeśli zamiast tego wypuszcza się z ręki młot, spuszcza psy na opozycję, uderzając jednocześnie w rodziny ofiar – należy się liczyć z tym, że dostanie się rykoszetem. Ta „szczególna wrażliwość”, być może nie od razu, ale odbije się na obozie rządzącym tym mocniej, im mocniej eksponowana będzie ta wrażliwa twarz tego obozu personifikowana choćby przez Stefana Niesiołowskiego. A wystarczyłoby tak niewiele, żeby choć spróbować wywołać inne odczucia u tych najbardziej potrzebujących wciąż zrozumienia i empatii. Wystarczyłby zwykły ludzki odruch solidarności i współczucia. Wstyd!
Radosław Marciniak
radoslawmarciniak@op.pl
Szczęśliwy tata wspaniałego młodego człowieka...
40 latek z ambicjami i apetytem na życie! Zakochany w książkach wariat bez telewizora!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka