Radosław Marciniak Radosław Marciniak
356
BLOG

Codzienny Mont Everest hipokryzji…

Radosław Marciniak Radosław Marciniak Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Choć hipokryzja to bardzo modne słowo ostatnimi laty i choć wydawałoby się, że na jej szczyty wspięliśmy się, za sprawą naszych polityków rzecz jasna, już dawno temu, to jej rozmiar, czy też poziom, potrafi mnie jednak wciąż zaskakiwać. Wszystko za sprawą niesamowitego oburzenia jakie przez ostatnie godziny przelewa się szeroką falą przez główne media w Polsce. Za sprawą jednego, zwykłego, niespecjalnie zresztą lotnego materiału telewizyjnego pokazanego w BBC pod nazwą „Stadiony nienawiści”.

Biedny brytyjski dziennikarz, na którego dziś w Polsce wylewane są kubły pomyj, na którego materiał zareagowały nawet polskie i ukraińskie ministerstwa, powinien głośno powiedzieć: panowie, proszę się ode mnie „terefere”, wszak to Wy stworzyliście taki obraz stadionów w Waszym kraju! Od kilku lat Wasze mainstreamowi media przy okazji każdej kolejki ligowej zarzucały nas informacjami o tym jak to polskie stadiony są niebezpieczne, jakimi to są siedliskami rasizmu, nazizmu i totalitaryzmu, ba a nawet niejednokrotnie Kaczyzmu! Wylęgarnie ksenofobów, homofonów, bandytów i mafiosów! Zrobiliście o tym setki reportaży, zmarnowaliście dziesiątki kilometrów filmowej taśmy, robiąc durne relacje, kręcąc nie mniej durne filmy tylko po to by się wszystkiego wyprzeć, znów zakrzywić rzeczywistość?

Sęk w tym, że mało kto mówi dziś o tym zdarzeniu właśnie w tym kontekście. Do niedawna stadiony należało wedle zarówno oficjalnego stanowiska rządu, jak i większości mainstreamowych mediów w Polsce, obchodzić szerokim łukiem, a już pójście na mecz ligowy w Polsce z dziećmi musiało być równoznaczne z głupotą, albo niezwykłym heroizmem, wszak na stadionach nie tylko „biją murzynów”, ale nie ma tam miejsca dla kogoś innego niż stadionowa ekstrema. Ochoczo występujący w każdym z tych idiotycznych materiałów Jacek Purski ze swoją organizacją „Nigdy więcej”, za każdym razem widząc wlepkę o treści dalekiej od swoich przekonań politycznych lub widząc krzyż celtycki (swoją drogą nad jego „legalnością” toczy się cały czas bój prawny) popada w niesamowitą histerię, którą przenosi później do udzielanych wywiadów, głównie zagranicznym dziennikarzom. A Ci biedni głupcy nie rozumieją, że problem rasizmu, bandytyzmu i antysemityzmu na naszych stadionach kreowany jest głównie na użytek naszego wewnętrznego piekiełka, bo na zewnątrz, to w związku z Euro 2012, nasze stadiony są nie tylko gotowe i piękne, ale i bezpieczne i cudownie rodzinne i w ogóle och i ach. A jak jakiś brytyjski dziennikarz się w tym nie połapie i na parę dni przed Euro wysmaruje niezbyt pozytywny materiał, to się to co na co dzień mówimy w naszych mediach odkręci poprzez oświadczenie MSW, MSZ, a jak będzie trzeba to nawet miłościwie nam panujący Kaszub zmarszczy brwi i pogrozi Brytyjczykowi palcem.

Nie chce oczywiście powiedzieć, że zdjęcia użyte w filmie były nieprawdziwe, że się nie wydarzyły, nie powiem, że na stadionach ZAWSZE jest bezpiecznie, ale mnie jakoś (a może dzięki Bogu?) nigdy nic się nie stało, nikt mnie nie zamordował, nie zgwałcił i nie mierzył mi kształtu czaski sprawdzając wystarczającą aryjskość moich rysów. Wszystko można poprzez odpowiednie dobrane sekwencje, sceny, najbardziej pikantne urywki materiałów pokazać tak, jakby margines był normą i codziennością – w tak rozumianym dziennikarstwie mamy w Polsce wielu specjalistów. Zresztą to temat na pewno na bardzo długą i odrębną dyskusję. Problem tkwi w czym innym. Jeśli się chce zmarginalizować pewne zjawisko, to nie robi mu się nieustającej reklamy. Jeśli się pokazuje stadiony w Polsce jako siedlisko bandytyzmu i to spod znaku narkotyków i swastyki, to proszę się później nie dziwić, że ludzie bezgranicznie ufający mediom taki właśnie obraz stadionu piłkarskiego będą mieli w swojej świadomości i nic ich nie skłoni do tego, nawet TRUSKAWKI, by na stadion z własną pociechą jednak się udać. Proszę się zatem nie dziwić, że skoro udało się skutecznie przestraszyć kilka milionów obywateli tego kraju i skoro praktycznie nie ma wydania Wyborczej podczas trwania ligowych zmagań, w której zabrakło by zamachu kiboli na zdrową społeczną tkankę, to taki właśnie, mówiąc wprost koszmarnie przerysowany i zupełnie idiotyczny obraz polskiej piłki odbije się i rykoszetem trafi w Euro 2012, jak mawiają prawdziwi kibole, w święto Andrzeja i Janusza, czyli piłkarskie święto piknika. No, ale skoro się przez lata kreuje taki obraz, to ciężko będzie teraz tę łatkę odkleić, tym bardziej, jeśli się tak ochoczo uprzednio udzielało stanowczych wywiadów, poruszało się kikolskie kwestie na najwyższych szczytach władzy i robiło z kibola winnego już niemal wszystkich złych zdarzeń w tym kraju, no może poza trzęsieniami ziemi i tsunami, choć gdyby i te nas regularnie nawiedzały to kto wie… Wszak aresztowali kogoś z gangu „Szkatuły” – aresztowali kiboli, związkowcy obrzucili budynek sejmu kamieniami – musieli być z nimi kibole, doszło do zamieszek podczas Marszu Niepodległości i aresztowano kilkadziesiąt osób z niemieckiej antify – musieli tych pokojowo nastawionych ludzi sprowokować źli kibole… warto by sprawdzić, czy przypadkiem w momencie zamachu na generała Papałę nie rozgrywano w Warszawie jakiegoś meczu piłkarskiego…

Podkreślę jeszcze raz nie mówię , że problemu nie ma. Sęk w tym, że na trybunach zasiada przekrój społeczeństwa i normalne jest, że jak to w zróżnicowanym społeczeństwie są ludzie, którzy mówiąc kolokwialnie „lubią ogórki i tacy co wolą ogrodnika córki”. Są też i na trybunach Ci co chcą bić przysłowiowego murzyna, są i tacy co lubią zapalić zioło, ale są i tacy co codziennie chodzą do kościoła i udzielają się oazie, są też i czytelnicy Wyborczej i jakoś o dziwo wbrew jej relacjom, nie giną masowo na trybunach. Przemoc i wszystkie jej odmiany to generalnie zjawisko społeczne, nie stadionowe. Gdybym jednak twierdził, że na stadionach nie ma tych co lubią sobie czasem „dać po ryjach” byłbym takim samym hipokrytą jak Ci, których właśnie krytykuję. Nie sądzę jednak, by właśnie na meczach piłkarskich był to problem większy, niż w jakiejkolwiek innej przypadkowej grupie społecznej (bo taką dość przypadkową zbiorowością są bywalcy stadionowi). Sęk w tym, że „zły kibol” jest dziś wzorem kułaka i burżuja, amerykańskiego imperialisty, strachem na wróble, który ma skutecznie odwrócić uwagę od tego całego burdelu, który ma miejsce w polskiej piłce. A, że ten misterny plan nie przewidział, że na zewnątrz niestety ta opinia o polskich stadionach również się przedostanie? No cóż, kto by się przejmował tym, że zamiast 100 000 angielskich fanów piłki tak jak do Niemiec, na nasze mistrzostwa piłki kopanej przyjedzie według szacunków raptem 5 000? A kogo interesuje, że sklepikarze, hotelarze, właściciele restauracji i knajp, wreszcie nasze Państwo choćby z tytułu podatków mniej zarobi? Nikogo, bowiem propagandowa wojna wymaga poświęceń. Sęk właśnie w tym, że w tym festiwalu hipokryzji wylano własne dziecko z kąpielą i jeszcze, co jest dla mnie jednym z wyższych szczytów hipokryzji, stara się obarczyć za to odpowiedzialnością BBC, skądinąd medium znane ostatnimi laty również z niezbyt dogłębnego i dociekliwego przyglądania się tematom realizowanych reportaży, co niektórzy bardzo złośliwi określają wprost jako uprawianie demagogii, propagandy i zakrzywianie rzeczywistości dla bieżących celów politycznych. Ale to pewnie kibole…

Radosław Marciniak

 

radoslawmarciniak@op.pl

 

Szczęśliwy tata wspaniałego młodego człowieka... 40 latek z ambicjami i apetytem na życie! Zakochany w książkach wariat bez telewizora!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości