https://x.com/robin_j_brooks
https://x.com/robin_j_brooks
Radosław Marciniak Radosław Marciniak
217
BLOG

Wszyscy kumple Putina

Radosław Marciniak Radosław Marciniak Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 10
W kolacji Marcina Mellera na Kanale Zero redaktor Jacek Żakowski pozwolił sobie na dość odważne stwierdzenie, iż jesteśmy w stanie wojny, co usprawiedliwia sprawdzanie, czy aby nasze dobro narodowe jakim od kilku dni stał się TVN, nie będzie aby czasem przejęte przez krewnych i przyjaciół Putina. W tle oczywiście padła sugestia, że pożyczka dla portugalskiego inwestora, która ma być udzielona z Węgier, być może mocno śmierdziała będzie ruskimi onucami.

Redaktor Żakowski mniej lub bardziej wprost próbował usprawiedliwić – przynajmniej moralnie – działanie premiera Tuska, który za punkt honoru postawił sobie fakt, że TVN nie zmieni swojej linii propagandowej i nie wpadnie w ręce kogoś, kto mógłby odwrócić tak sprzyjającą Tuskowi narrację TVN, nie na darmo przezywaną Tusk Vision Network. Moralność owego działania, bo logika zakazu sprzedaży własności amerykańskiej firmy jakiemuś europejskiemu podmiotowi jest żadna, a gospodarczo to w ogóle nie ma najmniejszego sensu, ma polegać na tym, iż przejęty TVN będzie wprost realizował linię moskiewską za płynące od Putina pieniądze. Tak się bowiem utarło, że tylko dlatego, że Viktor Orban potrafi być asertywny wobec nie tylko liderów zachodniego establishmentu politycznego, ale i wobec sytuacji w bliskim regionie, jest od razu dobrym kumplem rządzącego Rosją cara. A wszystko co węgierskie z góry ma mieć pejoratywny, prorosyjski kontekst.

Tymczasem nie jest nim rzeczywiście ani mniej, ani bardziej. Być może po prostu nie jest na tyle śliskim politycznym bandytą, by budować swój PR wbrew swoim rzeczywistym działaniom, jak to utarło się robić na zachodzie. Nie płynie z głównym nurtem i z jedną obowiązującą linią ideologiczną, kieruje się najpierw interesem swojego państwa wiedząc, że awantura z Rosją, jest dla Węgrów niczym szczególnie potrzebnym i rozumiejąc, że na Ukrainie jest liczna węgierska mniejszość w rejonie przygranicznym, która potrzebuje wsparcia swojej macierzy. Robi zatem wszystko to, czego nie robili przez lata Polacy względem Ukrainy, Litwy i Rosji, czy Białorusi. Orban rozumie, że zachód nie pokocha go nigdy i też nie stara się być mu usłużnym, ani użytecznym idiotą, co często wybrzmiewa w wielu krajach naszego regionu, a w czym wielokrotnie wiedziemy niestety prym. Ubogi krewny, to nie jest ta rola, jaką Viktor Orban zaproponował swojemu społeczeństwu i nie musząc wpływać na wyniki wyborów, otrzymuje od tegoż społeczeństwa jasną deklarację, że w narodzie panuje zgoda co do przyjętej linii polityki zagranicznej. Węgry grają na siebie. Nie tylko nie można mieć im tego za złe. Ich trzeba za to podziwiać, bo ich potencjał ludnościowy, gospodarczy nie predysponuje ich do bycia zagadnieniem europejskiej polityki. Jest jednak inaczej. Właśnie dzięki aktywnej polityce, właśnie dzięki polityce dbania najpierw o swoje, nie o ukraińskie i nie o europejskie interesy. Węgry first! Dlatego można nawet i z diabłem rozmawiać, choćby tylko po to, by negocjować sobie dzięki temu lepsze warunki bytności w niebie.

Ale to nie jest tak, że w tym myśleniu Węgrzy są osamotnieni, że tylko oni myślą o swoich interesach, że tylko oni jedyni rozmawiają z Putinem i w ogóle robią z nim jakiekolwiek interesy. To robią wszyscy. No może poza takimi naiwnymi idiotami jak my – Polacy. Broń Boże nie mam na myśli tego, że z Putinem trzeba od razu siadać do stołu i od razu przyjmować go na salonach. Tego w zasadzie poza Węgrami w Europie nie robi nikt wprost. Ale nikt też tak jak my – Polska, nawet nie mniej zagrożone państwa skandynawskie, a już tym bardziej republiki nadbałtyckie, nie stają się twarzami jednostronnie wrogiej polityki wobec Rosji, jakkolwiek na nią nie patrzeć wciąż militarnego i gospodarczego giganta. I to jest coś co poza środowiskiem politycznym Konfederacji udziela się absolutnie wszystkim politykom w naszym kraju. Wszak to wcale nie PiSowski Marszałek Sejmu chciał butować Putina i wdeptywać go w ziemię. Marszałek Sejmu, jeden z liderów rządzącej koalicji, za którego kadencji nie możemy pozyskać unijnego wsparcia dla naszego przemysłu zbrojeniowego – na budowę fabryk amunicji. Bo tej według ekspertów mamy na trzy dni strzelania w warunkach zbliżonych do konfliktu na Ukrainie. Mickiewiczowskie: „Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie, Ja z synowcem na czele i? - jakoś to będzie !” – po 200 latach nadal aktualne. Byleby potem nie było kolejnej już w naszej historii potrzeby „dumania na paryskim bruku”. Ale ja przecież nie o tym.

Węgrzy wcale nie są osamotnieni w swoim myśleniu o sobie. O sobie myślą niemal wszyscy. I każdy w zaciszy gabinetów ma na okoliczność wojny na Ukrainie i stosunki z Rosją nie tylko plan A, ale i plan B i C, a i D się znajdzie. I te plany nie leżą grzecznie w szufladach, czekając na okoliczność wyklarowania się sytuacji na froncie. To są sprawy żywe, które w polityce państw europejskich mają swoje umocowanie, chociaż nie zawsze dzieją się na pierwszym planie i bardzo rzadko w ogóle się o nich wspomina. Skąd bowiem Wołodia ma pieniądze na rekordowy budżet na obronę narodową, większy o 25% od zeszłorocznego? Czemu po 24 lutego 2022 roku nagle, lawinowo z dnia na dzień wzrasta eksport Niemiec do Armenii, Gruzji, Kirgistanu i to nie o kilka, a o kilkaset procent? Gdyby prześledzić to w liczbach bezwzględnych jestem święcie przekonany, że Rosja dalej ma dostęp do wszystkiego, co formalnie zapisane jest w sankcjach, zmieniła się być może jedynie trasa przekazywania towarów. Co więcej stawiam dolary przeciwko orzechom, że nie tylko nasi zachodni sąsiedzi są tak twórczy w urzeczywistnianiu europejskich wartości i europejskiej solidarności z Ukrainą w ramach sankcji nałożonych na Rosję. Myślę, że uważne prześledzenie statystyk innych liderów europejskiej praworządności i wszelakiej cnoty i moralności, czytaj np.: Belgów ze swoim rynkiem diamentów w Antwerpii i innych pouczających wielokrotnie Polskę państw, mogłoby ukazać bardzo zbliżone tendencje solidarnościowe. Chyba, że statystyki też fałszują, bo biznes robią „as usual”. Wszyscy poza użytecznymi idiotami, traktującymi politykę nie jako grę interesów, ale mającymi do niej jakże idiotyczny, romantyczny stosunek.

Może więc redaktor Żakowski zamiast być użyteczną tubą przygłupiej propagandy, którą można w skrócie nazwać „argumentum ad Putinum”, poszperałby trochę w statystykach i zobaczył, kto jest tak naprawdę kumplem Putina. Czy ten, który stara się balansować politycznie dla dobra swojego narodu i państwa otwarcie prowadząc swoją politykę i będąc zbieżnym od lat w tym co robi i co mówi, czy Ci, dzięki którym w Rosji bez zmiany, a kolejne dostawy dla rosyjskiej armii finansowane są przez tych, którzy najwięcej mają do powiedzenia w Europie na temat moralności i cnotliwości. Może zatem najwyższy czas przyjrzeć się tu i teraz udziałowi właścicielskiemu rzeczywistych niemieckich przyjaciół Władimira Władimirowicza w polskojęzycznych mediach, a nie szukać jakiś możliwych, a być może i wydumanych powiązań dotyczących plotek, gdy od lat Niemcy narzucają nam swą linię redakcyjną w dużej części mediów głównego i lokalnego nurtu.

PS. Wojna na Ukrainie nie będzie jakąkolwiek przeszkodą w interesach niemiecko – rosyjskich. Nie byłaby też przeszkodą wojna NATO z Rosją, co do tego również nie mam wątpliwości. Gestapo i NKWD współpracowały ze sobą na długo po 22 czerwca 1941 roku, oczywiście w ramach wspólnych interesów. Do dziś interesy tych dwóch państw w naszym regionie nie uległy zasadniczej zmianie.

Szczęśliwy tata wspaniałego młodego człowieka... 40 latek z ambicjami i apetytem na życie! Zakochany w książkach wariat bez telewizora!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka