Źródło: IPN.
Źródło: IPN.
Radosław Marciniak Radosław Marciniak
413
BLOG

Wypośrodkowana wersja głupoty i zdrady

Radosław Marciniak Radosław Marciniak Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 10
Jest kilka mitów, powiedzeń, których szczerze nienawidzę. Jednym z nich jest stwierdzenie: „prawda leży po środku”. Zawsze kojarzy mi się to ze stwierdzeniem o pasztecie z konia i przepiórki, do produkcji, którego użyto dokładnie jednego konia i jednej przepiórki. Proporcje jak w tej prawdzie… dokładnie po środku.

Jest kilka mitów, powiedzeń, których szczerze nienawidzę. Jednym z nich jest stwierdzenie: „prawda leży po środku”. Zawsze kojarzy mi się to ze stwierdzeniem o pasztecie z konia i przepiórki, do produkcji, którego użyto dokładnie jednego konia i jednej przepiórki. Proporcje jak w tej prawdzie… dokładnie po środku.

Joanna Mucha do najbardziej rozgarniętych polityków nie należy, co ma jednak swoje plusy, odpowiadając na trudne pytania powie czasami coś, co jest w jakimś sensie zbieżne z polityczną rzeczywistością, która choć dzieje się na naszych oczach, być może wcale nie została dla nas przeznaczona. W rozmowie w RMF FM, z Tomaszem Terlikowskim, minister Mucha przyznała, że będziemy wypracowywać z przedstawicielami rządu Ukraińskiego wspólną wersję historii, zwłaszcza mowa o historii ludobójstwa na Polakach na Wołyniu, jakiego dokonali ukraińscy nacjonaliści podczas II Wojny Światowej. To dość osobliwe podejście do sprawy. Nie przypominam sobie bowiem, by Amerykanie wypracowywali jakiekolwiek wspólne stanowisko dotyczące wojennego zaangażowania Japończyków w Indochinach, czy Francuzi uśredniali jakąś wersję historii dotyczącą wybuchu I czy też II Wojny Światowej i uzgadniali to z Niemcami. W Norymberdze także nie sądzono wszystkich narodów europejskich jako współwinnych hekatombie tych 6 lat wojny – sądzono tych, którzy bezsprzecznie byli za to co się działo odpowiedzialni – Niemców. Uzgadnianie wspólnej wersji lub też wypośrodkowanie wspólnej historii, bo to określenie dość mocno fruwa po sieci, jako stanowisko MEN (chociaż w samej rozmowie z Joanną Muchą nie pada), to nie tylko głupota, to nie tylko kontestowanie nauki i sensu edukacji, to relatywizacja historii. A jeśli lekką ręką potrafimy podejść do historii w sposób wybiórczy, jeśli potrafimy usuwać z niej rzeczy istotne, także z punktu widzenia naszej wspólnoty narodowej, to niszczymy naszą wspólną tożsamość i produkujemy kolejne pokolenia idiotów, którzy mają nie czuć żadnej zbiorowej więzi z tym co było, z tym gdzie żyją i z tym kim się urodzili. Odbije się to nam wszystkim nie tylko czkawką – to prowadzi wprost do rozmontowania naszego społeczeństwa, niszczenia naszej esencji narodowej.

Dwa i dwa to cztery i nawet jeśli 99 procent ludzi upierałoby się, że jednak pięć, to nie będzie to ani o cal bliższe tej cyfrze tylko dlatego, że takie stanowisko bliższe jest większości. Nie będzie to ani trochę pięć, nawet nie cztery i pół. Po prostu cztery! Wołyń jest jak dwa dodać dwa. Wiemy co tam się wydarzyło i kwestie interpretacji są tylko wokół niektórych faktów – konkretnego udziału poszczególnych grup, akcji odwetowych etc. Oczywiście na poziomie społecznym istnieją pewne mity, które historycy od czasu do czasu muszą odkłamywać, ale co do zasady nie ma między nimi sporu co do tego, kto kogo i za co mordował – i w każdej wersji to Polscy sąsiedzi byli ofiarami zorganizowanego, zaplanowanego terroru ukraińskich nacjonalistów, mającego na celu oczyszczenie terenu m.in. Wołynia z jakiejkolwiek polskiej obecności – co mieści się w definicji ludobójstwa. Koniec i kropka. Jeśli z ust ministra polskiego rządu pada jakiekolwiek stwierdzenie, które komukolwiek pozwala to relatywizować, to mówiąc wprost jest to oznaka ignorancji historycznej, ignorancji politycznej lub też zdrady polskiego interesu narodowego.

Chciałoby się, by było to odosobnione w swej głupocie działanie jednej konkretnej, niezbyt intelektualnie rozwiniętej pani minister. Kiedy jednak media obiega informacja, że taka relatywizacja ma miejsce także w pisaniu naszej wspólnej historii z Niemcami w postaci wydawanego wspólnie podręcznika do nauki historii, człowiek zaczyna rozumieć, że to nie jest ani przypadek, ani głupota. To świadome pauperyzowanie stanu świadomości historycznej przyszłych pokoleń. Wspólne podręczniki pisane przez polskich i niemieckich historyków to nic innego, niż danie tym, którzy w tej historii byli czarnymi charakterami, szansy na to by podzielili się swoją odpowiedzialnością. I nie mam najmniejszych wątpliwości, że z tamtej strony jest to jedyny cel wspólnego działania, wszak po produkcjach telewizyjnych, wszelkich materiałach propagandowych, o polityce historycznej od samego dołu do najwyższych szczebli władzy nie wspominając, Niemcy są idealnie spójni w tworzeniu alternatywnej – łatwiejszej i korzystniejszej dla nich wersji tego co się wydarzyło. Ile czasu potrzeba jeszcze by zagorzały nazista Stauffenberg był przedstawiany jako bohater Europy? Jedno pokolenie, czy może jeszcze której? I kiedy znajdzie się kolejny przygłupi polski celebryta, który niczym Stuhr u Wojewódzkiego palnie coś na kształt słynnego już: „Polacy przywiązywali w bitwie pod Cedynią dzieci jako tarcze”, co nie tylko nie będzie przyczynkiem do tego, by w naturalny sposób odebrać temu osobnikowi prawo do bycia autorytetem w jakiejkolwiek kwestii, ale wręcz przeciwnie przysporzy mu popularności, w niektórych kręgach, tak bardzo nienawidzącej polskości i wstydzącej się swojego pochodzenia i czujących się bardziej Europejczykami, a dokładniej Mitteleuropejczykami, nie rozumiejąc jednak ani genezy, ani właściwego znaczenia tego określenia, co tylko potwierdza, że wśród celebrytów głupota jest dziedziczna.

Czy po Niemcach, a teraz Ukraińcach, następnym przystankiem w wynarodowieniu naszej historii będzie wspólna komisja polsko – rosyjska dotycząca Katynia, zdejmująca z Rosjan odium odpowiedzialności za to, jak to zapewne zostanie nazwane w nowomowie, „wydarzenie”? A może podważymy sens i przeprosimy za Powstania Śląskie, Powstanie Wielkopolskie i Wojnę Polsko – Bolszewicką w imię jakiś mitycznych ważnych sąsiedzkich stosunków i życia we wspólnej zjednoczonej Europie?


Szczęśliwy tata wspaniałego młodego człowieka... 40 latek z ambicjami i apetytem na życie! Zakochany w książkach wariat bez telewizora!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka