źródło: (PAP/EPA)
źródło: (PAP/EPA)
Radosław Marciniak Radosław Marciniak
654
BLOG

Eurorealizm górą? Czy zwycięży zdrowy rozsądek?

Radosław Marciniak Radosław Marciniak UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Pandemia koronawirusa trwa i jej końca nie widać. Różne kraje z lepszym lub gorszym rezultatem radzą sobie z jej skutkami, a w zasadzie na razie z walką o to, by skala zarażeń była jak najmniejsza. Niewidoczny gołym okiem wirus wypowiedział wojnę niemal całej ludzkości, a jej skutki np. we Włoszech przewyższają śmiertelnością średnią dzienną liczbę włoskich ofiar z czasów II Wojny Światowej. To dopiero pokazuje skalę problemu, z jakim przyszło się zmierzyć poszczególnym państwom i społeczeństwom. Do zwycięstwa droga jest daleka. Pierwsze bitwy przegrane. I choć walka trwa, to śmiem twierdzić, że świat po koronawirusie nie będzie już taki sam.

Pierwsze bitwy przegrały poszczególne państwa i niektóre społeczności. Zwłaszcza te, które zbagatelizowały pierwsze doniesienia o rozprzestrzenianiu się epidemii. Pierwsze bitwy przegrali też politycy, a także szerzona przez nich ideologia. Kto dziś o zdrowych zmysłach widząc jak rząd niemiecki zatrzymuje transporty medyczne, zakupione przez Włochów, do swoich potrzeb, jest w stanie przekonywać, że narodowość dziś się nie liczy, że nadrzędna jest nad nią tożsamość europejska? Kto dziś zaryzykuje tezę, że kapitał nie ma narodowości, że pewne strategiczne gałęzie gospodarki nie muszą być w jakimś stopniu kontrolowane przez Państwo? Czy fakt, że niemal 80% żywności sprzedawanej na lokalnym rynku produkujemy sami czyni nas w tej sytuacji względnie bezpiecznym i samowystarczalnym narodem? A jednak będą tacy politycy, będą też ich wyznawcy, którzy ślepo wierzą w to, że za każdą porażką zacieśniania integracji europejskiej stoi, nie ułomność tej ideologii, a błędy i wypaczenia ludzkie. Coś mi to jako żywo przypomina… jak to leciało? Socjalizm tak, wypaczenia nie?

Ideologia pogłębionej integracji już w pierwszych dniach epidemii nie zdała jakiegokolwiek egzaminu. Europa zahamował nie tylko ten proces, ale i zamknęła granice, ograniczając przepływ osób, usług, towarów. W kryzysie każdy ma martwić się o siebie. Może zadziała to jak kubeł zimnej wody, na tych którzy z racjonalnym myśleniem do końca nie wzięli rozbratu. Może wreszcie każdy zrozumie, że bycie w Unii Europejskiej nie jest celem samym w sobie, a ma być narzędziem i szansą dla nas jako narodu, społeczeństwa, państwa na nadgonienie czasu powojennych zgliszczy, gdy nas karmiono Marksem i Engelsem, a cały zachodni świat planem Marshalla. Przyszedł czas na refleksję, że integracja europejska musi być procesem, który ma nam się po prostu zwyczajnie opłacać. Ma być traktowana w kategoriach interesu do ubicia, dealu do zrobienia. Zwłaszcza, że nasza obecność w Unii Europejskiej dla państw tzw. starej Unii jest po prostu opłacalna i to z tego powodu, nie z jakiejś nadzwyczajnej miłości do Polaków czy Węgrów, Litwinów czy Słowaków, 1 maja 2004 roku przyjęto nas do Unii Europejskiej. Lekcja z pandemii, kiedy się z nią uporamy, musi być zatem odrobiona, nie tylko przez elity polityczne, ale i przez społeczeństwo. Czas może rozejrzeć się za małym osiedlowym sklepikiem, czas przyjrzeć się mniejszej lokalnej firmie, która zatrudnia kilka osób i świadczy takie same usługi jak międzynarodowe giganty, czas wreszcie wybrać na półce w markecie produkt od polskiego dostawcy, lokalny browar, pizzerię na rogu i lokalnego burgera, sklepik polskiej marki odzieżowej zamiast znanej sieciówki. Swój do swojego po swoje. Patriotyzm gospodarczy, bo w chwili kryzysu możemy tak naprawdę liczyć tylko na siebie. Emerytura Twoich rodziców, świadczenia zdrowotne i kondycja służby zdrowia, drogi, po których jeździmy zawsze będą nierozłącznie związane z kondycją tych, którzy w największym stopniu dokładają się do budżetu – polskich mikro, małych i średnich przedsiębiorców.

Przy okazji koronawirusa, Europa zmaga się także ze skutkami innej epidemii, która w poprzednich latach nawiedziła Unię Europejską – epidemii głupoty. Wprawdzie dziś, ciężko znaleźć cień dawnego entuzjazmu dla tzw. uchodźców, ale problem wynikający z dotychczasowej polityki prowadzonej w tej materii gołym okiem widać u wybrzeży Grecji. Na tym froncie poległa jakakolwiek logika. Na szczęście zaraz po niej w starciu z rzeczywistością poległa też dotychczasowa polityka otwartych na oścież granic dla każdego, komu przyjdzie na myśl pobierać niemiecki lub francuski socjal i znajdzie sobie miejsce na łódce płynącej do granic Unii Europejskiej. Pytanie tylko czy nie za późno przyszła ta refleksja. Czy parę milionów nachodźców, którzy już zostali tu wpuszczeni bez jakiejkolwiek weryfikacji, kontroli, wreszcie bez jakiegokolwiek sensownego pomysłu na ich obecność w Europie, w czasach kryzysu gospodarczego, który będzie naturalnym wynikiem epidemii koronawirusa, jest nam tu w ogóle potrzebnych? Ci ludzie, którzy nigdy nie byli uchodźcami w świetle prawa międzynarodowego, bo po pierwsze większość z nich nie ucieka przed żadną wojną, a po drugie wszyscy dotarli tu przez kilka bezpiecznych krajów nie należących do UE, w których mogli, w myśl tego prawa, poprosić o azyl polityczny lub status uchodźcy, przybyli tu tylko z powodu głupiej i nierozważnej polityki zachodnich przywódców, już są obciążeniem dla społeczeństw i całej gospodarki. Czy obecna sytuacja, szturm granic, brak postępów w integracji i jakiejkolwiek ekonomicznej mobilizacji imigrantów stanie się przyczynkiem do dyskusji nad sensem utrzymywania ich przez, przechodzące trudy pandemii koronawirusa, europejskie społeczeństwa?

Czy stać nas na powrót do trzeźwego myślenia i racjonalnych rozważań na temat tego, co na naszych oczach nie zdało egzaminu i przegrało z kretesem? Czy zwycięży zdrowy rozsądek i zaczniemy kalkulować najpierw w państwach narodowych, potem na forum europejskim co nam się zwyczajnie opłaca i w czym tak naprawdę tkwi nasz wspólny interes? Chciałbym, żeby tak było, obawiam się jednak, że płonne są moje nadzieje i zdroworozsądkowy eurorealizm jest głosem słyszalnym tylko w czasach kryzysu.


Zobacz galerię zdjęć:

źródło: ShutterStock
źródło: ShutterStock

Szczęśliwy tata wspaniałego młodego człowieka... 40 latek z ambicjami i apetytem na życie! Zakochany w książkach wariat bez telewizora!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka