Emirates Stadium, to piękny obiekt , kolejne dzieło Arsene Wengera. Widnieje tam napis, który, z pewnością śni się po nocach francuskiemu menadżerowi - 2005. Fani kanonierów, już powoli zapominają co, to znaczy cieszyć się ze zdobytego trofeum. Trudno im, się dziwić, bo Arsenal od sześciu lat, nie wygrał kompletnie niczego.
Angielskie media są zgodne - Arsene Wenger oraz jego drużyna stoją przed ogromna szansą, zakończenia tej wstydliwej passy. Bo jak nie teraz, to kiedy ? Teraz Chelsea przeżywa największy kryzys rządów Abramovicha na Stamford Bridge, a Manchester United nie jest tak mocny jak w poprzednich sezonach, później znowu Arsenal będzie oglądał ich plecy.
Czy Arsenal jest naprawdę gotowy do walki o mistrzostwo ?
Kluczową sprawę jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, czy zespół wyciągnął wnioski z poprzednich nieudanych sezonów, i zrobił z nich użytek .Szczerze powiedziawszy , kiepsko to wygląda, ponieważ "Kanonierzy" w dalszym ciągu są mistrzami w głupim marnowaniu swoich szans. Czy, ktoś z was potrafi sobie wyobrazić, że drużyna Fergusona czy Mourinho, prowadząc na własnym obiekcie 2:0, przegrywa 2:3- bo ja nie.
To jest piłkarskie science-fiction. W zeszłym sezonie, Arsenal ostatecznie pożegnał się z tytułem przegrywając z Wigan 3:2 ( również prowadził 2:0) , w tym sezonie zremisował 2:2, grając z przewagą jednego piłkarza. Wenger przed tym spotkaniem, powiedział, że, jeżeli jego drużyna nie wygra tego spotkania, to wcześniejszy, triumf nad Chelsea, nie będzie miał, żadnego znaczenia. Życie przyniosło, mu po raz kolejny upragniona odpowiedź. Francuz doskonale, pamięta w jaki sposób Mourinho zdobywał tytuł z Chelsea - w domu , nie tracił punktów, a na wyjazdach na zimno ogrywał słabeuszy i średniaków. Może, jego futbol nie porywał, ale był skuteczny.
Czy Arsenal jest bez argumentów w tym sezonie ? Oczywiście, że nie. Klub ze stolicy, może się pochwalić najlepszą kadrą od czasów Henriego, Piresa, Vieiry. Choć, w dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego nie wzmocniono linii obronnej, oraz nie kupiono bramkarza ( z całym szacunkiem dla naszych rodaków) Przecież to jest oczywiste , ze preferując tak ofensywny futbol, zespół musi posiadać światowej klasy obrońców, a czy Djorou oraz Squilacci, nalezą do nich ? Śmiem, wątpić.
Na pewno, Arsenal jest silniejszy. Świadczy o tym, postawa Nasriego, który bez problemów zastąpił Fabregasa i jest dzisiaj najjaśniejszym punktem "Kanonierów". Jeszcze kilka sezonów, temu taka sytuacja byłaby niemożliwa, żeby, któryś z pomocników przyćmił samego Cesca. Niewątpliwie, świadczy to o sile, zespołu i dobrze wróży na przyszłość. Oczywiście, również dostrzegam większą dojrzałość oraz progress u wielu "Babygunners" - Postawa Songa jest tutaj najlepszym przykładem.
Jednak wciąż nie widzę, woli zwyciężania, tego elementu, z którego Mourinho zrobił sposób na masowy sukces. Tak jak to, było w spotkaniu z Manchesterem City. Kapitalne pierwsze 30 minut, słupki, poprzeczki, koncert gry ofensywnej, a potem zrezygnowanie i przestój. Wiele to nam mówi, o tej drużynie. I obawiam, się, że swoją wysoka pozycję Arsenal zawdzięcza tylko i wyłącznie słabościom innych.
Inne tematy w dziale Rozmaitości