Nasi korespondenci nadają prosto z serca mikronacyjnego świata - Księstwa Sarmacji.
- Zwycięstwo! - Ogłosił w niedzielę wieczorem sztab rezydujący w budynku Rady Ministrów. - Wyborcy zdecydowali, że zmian nie będzie!
- Zwycięstwo! - Dało się słyszeć z budynku wynajętego na tę okazję przez Ludowy Ruch Monarchistyczny, Partię Sarmacką i kilka innych, mniejszych ugrupowań. - Ludzie chcą zmian!
I wszyscy oni mieli rację. Wszyscy wygrali więc nie wygrał nikt. A jeden z zagranicznych korespondentów siedząc w najlepszej grodziskiej restauracji “Pegaz”, w szczerym smsie do człowieka z bliskich kręgów władzy, przyznał, że nie ważne, kto wygrał, ważne, że on bawił się znakomicie. Śledzenie spektaklu referendalnego stało się, według Sarmackiego Ośrodka Badań Opinii Społecznej, drugą najchętniej wybieraną przez sarmatów rozrywką w ostatnim czasie. Przegrało tylko z kolekcjonowaniem znaczków.
***
W gabinetach należących do Ludowego Ruchu Monarchistycznego panował lekki półmrok, a słońce dopiero rozpoczynało swoją codzienną wędrówkę, gdy do biura wpadł Diuk O Aparycji Trupa.
- Zostawmy to referendum. Mam nowy, świetny pomysł! - Krzyknął, prawie wywarzając drzwi. Garstka praktykantów już wiedziała, że to oznacza nadgodziny i nieprzespane noce. Żywot wolontariusza nie jest kolorowy. - Widzicie tego orła?
Orzeł jaki jest każdy widzi. Lecz ten był wyjątkowy. Na ulotce reklamującej wstąpienie do Służby Dyplomatycznej Jego Książęcej Mości był on. Czarny orzeł. Pomyślicie “I co z tego?”. Otóż ten orzeł podważa stabilność całego państwa, łamie konstytucję i sprzeniewierza się ustawie o symbolach Księstwa. Diuk O Aparycji Trupa widział jak oczy praktykantów zaczynają świecić blaskiem, który znany jest tylko prawnikom, którzy wpadli na nowy legislacyjny trop. Tak rozpoczął się proces przygotowywania wniosku do Trybunału Koronnego.
“Czy mógłby Pan doprecyzować?” pytała kilka razy sekretarka w biurze Urzędnika każącego nazywać się Emerytem, choć do zasłużonego odpoczynku było mu jeszcze daleko. To on nauczył swoich pracowników dopytywania o najmniejszą pierdołę. Urzędnik nadstawiał uszu i czekał przy drzwiach, żeby, jak tylko Diuk opuści jego biuro, wyskoczyć i zająć się kolejnym ustrojowym zagadnieniem, które rozpatrując, ubierze w całą masę formalnych zwrotów i prawnych ozdobników. Zapowiadał się piękny dzień.
***
Soczyste “Kurr…” mogli usłyszeć przechodnie spacerujący tego dnia w okolicach rządowych budynków. Czy to echo grało, czy ktoś wysoko postawiony właśnie zauważył, że do Trybunału Koronnego wpłynęła nowa sprawa? Tego nie dowiemy się już nigdy.
- Idę się przejść, muszę rozchodzić całą tę sytuację. - Rzucił jegomość o chytrym spojrzeniu i pomarańczowym krawacie. - Będę w Sejmie, znowu trzeba podnieść rękę i nacisnąć przycisk.
- Dzień dobry, Panie Kanclerzu. - Dobiegło zza rogu, a po chwili wyłonił się młody chłopak o rozwichrzonych włosach. - Zdobędzie Pan dla mnie autograf Pana Karandzieja?
- Nie ma problemu… A Ty kim jesteś?
- Ostatnim wyborcą Partii Wolność i Niepodległość, Pan Karandziej to mój idol!
- Nie wydaje Ci się, że jego poglądy są dziwne?
- Może i Pan Karandziej ma kontrowersyjne poglądy, ale liczy się program partii!
***
- Panie Alfredzie, ludzie pytają…
- O co znowu?
- No wie Pan…
- Nie wiem. Uświadom mnie.
- Ludzie o giełdę pytają.
- Będzie kiedy będzie. Zwalniam Cię.
***
Wszystkie przedstawione wydarzenia miały miejsce w Księstwie Sarmacji. Podobieństwo do pewnych osób nie jest przypadkowe.
Wpadnij do nas na radiomikronacje.pl
Inne tematy w dziale Rozmaitości