Tragifarsa w PO…
Kierownictwo PO chciało pokazać Polakom, że potrafi robić coś dla zwykłych ludzi...Dla Janusza, Grażyny i ich dzieci (tak nazywa Salon przeciętnych Polaków).
Na spotkaniu prezydentów dużych miast zarządzanych przez PO Grzegorz Schetyna zapytał się, czy ktoś z Państwa jest wstanie na pokaz zrobić coś dla Januszy? Może miejsca w żłobkach, przedszkolach dla wszystkich, dodatkowe godziny lekcyjne ...Tylko Jacek Jaśkowiak coś bąknął o dodatkowych godzinach lekcyjnych z matematyki...Pozostali mówili o LGBT, o pigułce dzień po…
Dla zwykłego, przeciętnego Polaka ta formacja nie ma żadnej oferty nawet na pokaz...Pomysł na odbudowę wiarygodności dla PO, to jak wyprawa zimowa na K-2, możliwa ale brak kondycji i chęci….
Jak to jest, że ludzie wybrani w demokratycznych wyborach głoszący w kampaniach wyborczych, że idą załatwiać nasze sprawy załatwiają po wybraniu swoje i tylko wyłącznie swoje sprawy. Dążą oni głownie do osobistych przywilejów i bezpieczeństwa własnych karier.
Wrażliwość na zło społeczne i wartości moralne staje się dla nich frazesami. Sprawy obywateli to dla nich uciążliwość.
Interesujące dla nich tematy to tzw. sprawy do załatwienia. Przywileje wynikające ze sprawowania władzy i brak jakiejkolwiek odpowiedzialności zachęcały ich do różnego rodzaju korupcji, której symbolem były zegarki.
Zjawisko to przyspieszyło proces powstawania klik i koterii interesów działających na szkodę państwa, zmniejszając także jego szeroko rozumianą suwerenność. Szerzył się nepotyzm i klientyzm.
Silniejsi politycznie koledzy (baronowie) brali pod opiekę kolegów w zamian za lojalność względem swojej osoby, a nie szeroko rozumianej racji stanu. W oligarchii interes publiczny zawsze przegrywa z interesem prywatnym lub zagranicznym sponsorem z Niemiec i Rosji.
Inne tematy w dziale Polityka