Ilu jest jeszcze w Niemczech i świecie podwójnych agentów Rosji?
Carsten Linke niedawno awansował na najwyższe stanowisko w niemieckiej służbie wywiadowczej, Bundesnachrichtendienst (BND).
NY Times donosi, że był "dyrektorem rozpoznania technicznego – jednostki odpowiedzialnej za cyberbezpieczeństwo i nadzór nad komunikacją elektroniczną". Był także podwójnym agentem, któremu płacono gotówką za przekazywanie informacji do Rosji.
Podobno poproszono go o konkretne informacje na temat lokalizacji amerykańskich wyrzutni HIMARS na Ukrainie.
W Rosji został zarejestrowany przez FSB jako „Trener”. Społecznie trenował drużynę młodzieżową piłki nożnej.
Jak ustalono FSB poprosiła zeszłej jesieni Carstena Linke za pośrednictwem kuriera o przekazanie dokładnych informacji na temat rozmieszczenia systemów rakietowych Himars i Iris-T, które zostały dostarczone Ukrainie przez USA i Niemcy, poinformował w piątek Der Spiegel.
Niemieccy prokuratorzy uważają, że jest mało prawdopodobne, aby pan Linke był w stanie przekazać informacje. Ukraińskie służby mają ograniczone zaufanie do służb z UE.
W zamian FSB zapłaciła podejrzanemu niemieckiemu szpiegowi gotówką. Śledczy znaleźli kopertę z sześciocyfrową sumą w euro w szafce, która należała do niego.
52-letni Linke, starszy agent Federalnej Służby Wywiadowczej (BND), niemieckiej agencji wywiadu zagranicznego, został aresztowany krótko przed Bożym Narodzeniem.
Obecnie toczy się przeciwko niemu śledztwo w sprawie podejrzenia o zdradę po tym, jak prokuratorzy zidentyfikowali go jako źródło wycieku ściśle tajnych informacji wywiadowczych do Moskwy.
Badany jest wątek jak przeszedł kontrolę przeszłości i na krótko przed aresztowaniem został awansowany na szefa departamentu odpowiedzialnego za przeprowadzanie takich kontroli. Czy była ustawka i kto mógł za tym stać?
.Analitycy twierdzą, że mógł wykorzystać tę pozycję do przekazania delikatnych informacji o innych agentach, które Moskwa mogła wykorzystać do próby szantażowania ich. Ten wątek jest także sprawdzany.
Uważa się, że pan Linke sporządził kopie dokumentów, robiąc zdjęcia telefonem komórkowym, drukując je i przekazując kurierowi, który zabierał je do Moskwy.
Ale pytanie zadawane teraz w Niemczech brzmi: ilu jest jeszcze podwójnych agentów.
Linke jako rosyjski kret miał dostęp do krytycznych informacji zebranych od czasu inwazji Moskwy na Ukrainę w zeszłym roku. Być może uzyskał inwigilację na wysokim szczeblu, nie tylko od niemieckich szpiegów, ale także od zachodnich partnerów, takich jak CIA.
Rekrutowanie innych szpiegów jest najwyższym poziomem szpiegostwa, jak udało się Rosjanom przejąć Linka, który ze względu na pełnione funkcje miał osłonę kontrwywiadowczą.
Sprawa doprowadziła już do drugiego aresztowania, urodzonego w Rosji wspólnika, który działał jako kurier i, według jednego z urzędników, przywiózł panu Linke około 400 000 euro w gotówce z Moskwy za jego informacje. To duży sukces Niemców.
Prześwietlono, życie i wydatki Linka - nie żył ponad stan, nie miał długów. Raczej nie potrzebował pieniędzy.
Der Spiegel i NY Times sugerują, że jego motyw mógł być polityczny.
W pracy pan Linke otwarcie mówił kolegom, że czuje, że w kraj jest źle, gardzi jego nowym centrolewicowym rządem.
Z materiałów ze śledztwa wynika, że niektórzy wojskowi i wywiadowcy nadal podziwiają Rosję i dążą do bliższych stosunków, nawet po inwazji na Ukrainę.
Nie jest to nowy problem, rosyjska infiltracja niemieckiego wywiadu trwa od czasów zimnej wojny. Washington Post opublikował niedawno artykuł o niektórych zakulisowych wysiłkach mających na celu wykorzenienie rosyjskich szpiegów, które mają miejsce teraz na całym świecie.
W ciągu ostatniego roku, gdy zachodnie rządy zwiększyły dostawy broni na Ukrainę i sankcje gospodarcze wobec Moskwy, amerykańskie i europejskie służby bezpieczeństwa prowadziły równoległą, choć mniej widoczną kampanię mającą na celu sparaliżowanie rosyjskich sieci szpiegowskich.
Śledziły i „zwijały” podejrzanych rosyjskich agentów w Holandii, Norwegii, Szwecji, Austrii, Polsce i Słowenii...
Sprawa niemiecka Pana Linka to zdrada swojego kraju dla Kremla.
Wśród nich są tak zwani "nielegalni" wysyłani za granicę niejako dyplomaci z towarzyszącą im ochroną prawną.
Władze w Holandii w zeszłym roku skonfrontowały się z obywatelem, który przedstawił brazylijski paszport, gdy przybył na lotnisko Schiphol w Amsterdamie, w celu przejęcia stanowiska stażysty w Międzynarodowym Trybunale Karnym. W rzeczywistości był to rosyjski oficer wojskowy o nazwisku Siergiej Czerkasow, który został wysłany za granicę ponad dekadę wcześniej przez rosyjską agencję szpiegowską GRU.
W październiku władze Norwegii aresztowały oskarżonego rosyjskiego szpiega w podobnych okolicznościach. Podejrzany udawał brazylijskiego badacza zajmującego się kwestiami bezpieczeństwa Arktyki na uniwersytecie w północnej Norwegii, co umożliwiło mu uzyskanie dostępu do europejskich ekspertów i urzędników. Podobnie jak Czerkasow, Michaił Mikuszyn był rosyjskim "nielegałem", który spędził lata za granicą, opracowując skomplikowaną przykrywkę dla swojego zadania GRU, według norweskich władz.
Agentura wpływu jest wszędzie widoczna…..
....
Inne tematy w dziale Polityka