"(...)Każdego dnia ciął system irygacyjny wrośnięty w ziemię Pendżabu niczym żyły w ciało człowieka, bez możliwości ocenienia na miejscu następstw swych kreśleń. Wiedział, że w Pendżabie woda oznacza życie, a ten, kto kontroluje wodę – kontroluje życie. A jednak nie mógł prowadzić ołówka zgodnie z biegiem kanałów, śluz, rezerwuarów. Amputował pola ryżowe i pola pszenicy, których nigdy w życiu nie widział. Nie mógł odwiedzić żadnej z setek wsi, przez które miała przebiegać granica, ani nawet wyobrazić sobie dramatu, jakim będzie Podział dla ubogich wieśniaków, nagle pozbawionych swoich pól, studni, dróg. (…) Odcinał wsie od ich pól, fabryki od źródeł zaopatrzenia, elektrownie od linii przesyłowych.(...)"
To cytat z fabularyzowanego dokumentu – powieści Francuza Dominika Lapierre’a i Amerykanina Larry’ego Collinsa "Noc wolności" o wydarzeniach poprzedzających i samym podziale Indii Brytyjskich na Indie i Pakistan.
Było to chyba najtragiczniejsze w skutkach wydarzenie w nowożytnej historii Subkontynentu, którego skutki mieszkańcy obu zwaśnionych państw bardzo mocno odczuwają do dziś, zresztą nałożyły się na to spór o Kaszmir i wszystkie późniejsze wydarzenia z 3 oficjalnymi wojnami na czele.
Przesiedlenia ludności cywilnej i często towarzyszące im rzezie w najwyższym stopniu dotknęły właśnie Pendżab, którego główne miasto, Lahore, przypadło Pakistanowi. Hindusi (wyznawcy hinduizmu) uciekali z tego, co miało stać się Pakistanem; muzułmanie uciekali z tego, co miało stać się Indiami; w najgorszym położeniu byli sikhowie, którzy zamieszkiwali i zamieszkują głównie Pendżab.
I właśnie na obrzeżach administracyjnej stolicy indyjskiego Pendżabu, miasta Ćandigarh, w Mohali odbędzie się dzisiejszy mecz o awans do finału mistrzostw świata w krykiecie. Ćandigarh powstał w latach ’50 ub. wieku, zresztą było już o tym.
Będzie to 5. w historii mecz Indii z Pakistanem na mistrzostwach świata; tak, jak ogólny bilans wzajemnych konfrontacji w formule jednodniowej jest korzystny dla Pakistanu (69 wygranych przy 46 porażkach i 4 meczach nierozstrzygniętych), tak akurat na mistrzostwach świata zawsze górą były Indie.
- pierwszy raz grali ze sobą w 1992 r. (turniej w Australii i Nowej Zelandii) – Indie wypadły wówczas bardzo blado, ale właśnie nad Pakistanem odniosły jedno z 2 zwycięstw na tamtym turnieju, a Pakistan i tak sięgnął wówczas po mistrzostwo świata (w finale pokonał Anglię)
- drugi mecz 4 lata później (turniej w Indiach, Pakistanie i Sri Lance) – Indie wygrały wówczas w ćwierćfinale; kibice z Pakistanu zarzucali swym ulubieńcom, że sprzedali mecz (zresztą oskarżenia o korupcję są stałym elementem pojedynków Indii i Pakistanu i tylko zmieniają adresatów w zależności od wyniku meczu)
- trzeci mecz w 1999 r. (turniej w Anglii) – zespoły spotkały się w II fazie grupowej (Indie przegrały mecze ze wszystkimi zespołami, które do finałowej szóstki awansowały, nawet z Zimbabwe, a jedyne zwycięstwo odniosły nad Pakistanem). Pakistan mimo tej porażki awansował do finału, w którym przegrał z Australią
- ostatni mecz – w 2003 r. (turniej w Afryce Pd., Zimbabwe i Kenii) – Indie dość pewnie wygrały w fazie grupowej, której tym razem Pakistan nie przebrnął, a Indie dotarły do finału, w którym przegrały z Australią.
I jeszcze dotychczasowe mecze w Mohali – dwa spotkania i dwa zwycięstwa… Pakistanu.
To zarazem 3. mecz tych mistrzostw na stadionie Pendżabskiego Towarzystwa Krykietowego. Pitch na tym obiekcie faworyzuje batsmanów, dlatego należy spodziewać się dużych zdobyczy punktowych (co najmniej 300 pkt).
Właśnie odbyło się losowanie, Indie wygrały i jako pierwsze będą zdobywać punkty. Na zakończenie jeszcze fragment opowiadania pakistańskiego prozaika Sadata Hasana Manto, pod tytułem Toba Tek Singh, również poruszającego temat Podziału:
Opowiadanie
W dwa, trzy lata po podziale rządy Indii i Pakistanu zdecydowały, że należy - tak, jak w wypadku więźniów - przeprowadzić wymianę obłąkanych. To znaczy każdy psychicznie chory a przebywający w zakładzie indyjskim muzułmanin winien być repatriowany do Pakistanu i odwrotnie - pomylonych hindusów i sikhów Pakistan przekazałby stronie indyjskiej.
Trudno powiedzieć, czy był to słuszny pomysł. Niemniej, zaczęto go omawiać na konferencjach i sympozjach, po czym zatwierdzono projekt.
Zaczęły się żmudne poszukiwania. Badano indywidualnie każdy przypadek, przyjmując, że każdy psychicznie chory muzułmanin, który ma w Indiach opiekunów, ma tam pozostać, a innych repatriuje się. Z pakistańskimi hindusami i sikhami nie było problemu - ci już zdążyli uciec z muzułmańskiego Pakistanu.
Repatriacją hindusów i sikhów zajęła się policja. Co do muzułmanów trudno było uzyskać wiarygodne informacje. Wiadomo jednak, że dotarcie wieści o wymianie do kliniki psychiatrycznej w Lahaurze wywołało tam zaskakujące poruszenie. Już pierwszego dnia jeden z chorych, namiętny czytelnik „obywatela Ziemskiego”, którego czcigodny maulawi spytał o geograficzne położenie Pakistanu, wyjaśnił po dłuższym namyśle, że „jest on tam, gdzie robią brzytwy”. Odpowiedź ta całkowicie usatysfakcjonowała pytającego. Wątpliwość nieco innej natury dręczyła pewnego sikha, który jął wypytywać innego :
- Szanowny kolego, podobno wysyłają nas do Indii; ale po co? Przecież nikt z nas nie zna tamtejszego języka.
- Ja go rozumiem - odparł zapytany - W tym kraju wszyscy są diabłem podszyci.
Nazajutrz w porze kąpieli inny pomylony muzułmanin, entuzjastycznie wołając „Wiwat Pakistan!”, poślizgnął się na mokrej posadzce, upadł i stracił przytomność.
Wśród pacjentów lahaurskiej kliniki byli też zdrowi na umyśle. W większości zabójcy, których krewni - za łapówkę - w ten właśnie sposób ratowali ich od stryczka.
Choć ci ogólnie wiedzieli jak i dlaczego doszło do podziału i co to jest Pakistan, nie pojmowali jednak istoty wydarzeń. Gazety cenzurowano, a strażnicy, mający kontakt ze światem zewnętrznym, byli głupcami i analfabetami. Próby rozmów z nimi były tylko strata czasu, gdyż ich wiedza ograniczała się do znajomości nazwiska Muhammada Alego Dżinnaha, zwanego też Qaid-e Azam (Wielki Przywódca). To on, jak mówili, stworzył dla muzułmanów nowe państwo - Pakistan.
Lecz gdzie ono leży? Co odegrało rolę w jego powstaniu? - nikt właściwie nie wiedział. Dlatego tez nie do końca zwariowanych pacjentów ogarnęła niepewność. Bo, u licha, w jakim są teraz kraju? jeśli w Indiach, to gdzie jest Pakistan? A jeśli w Pakistanie, to jak to możliwe, że - mieszkając tu wcześniej - znajdowali się w Indiach? Jeden z chorych przejął się tym do takiego stopnia, że w czasie zamiatania podwórka wlazł na drzewo, skąd przez dwie godziny wygłaszał tyradę na temat zawiłości hindo-muzułmańskiego problemu. Kiedy zaś pielęgniarze zaczęli wołać, by zszedł, wdrapał się jeszcze wyżej i krzyknął :
- Ja nie chcę mieszkać ani w Indiach, ani w Pakistanie, tylko na tym drzewie !
W końcu zszedł jednak. A zszedłszy podbiegł do przyjaciół - hindusów i sikhów, zaczął ich obejmować i prosił z płaczem, by go nie porzucali odjeżdżając do Indii.
Prócz tego jeden z pacjentów, inżynier z rozgłośni, muzułmanin, który trzymał się z dala od innych, przedkładając nad towarzystwo samotne spacery w parku, zrezygnował z garnituru, by paradować na golasa.
Reszta też dostawała bzika. Aktywista Ligi Muzułmańskiej, który przestrzegał kilkunastu ablucji dziennie, nieoczekiwanie w ogóle przestał się kąpać. Nazywał się Muhammad Ali i z tego powodu ubrdał sobie, że jest Muhammadem Alim Dżinnahem. Jakby wziąwszy zeń przykład pewien sikh oznajmił, że jest Master Tara Singhiem (duchowy i polityczny przywódca społeczności sikhijskiej w I poł. XX w. – przyp. tłum). W obawie, że dojdzie do rozlewu krwi, obu zamknięto w izolatkach.
Wśród chorych znalazł się młody hindus, adwokat z Lahauru, który oszalał z miłości. Informację o tym, że Amritsar przypadnie Indiom, przyjął kwaśno, gdyż mimo obłędu rozumiał, że spotka go nieszczęście rozłąki. Zaczął przeklinać Kongres Indyjski i Ligę Muzułmańską, których liderzy podzielili indyjską ziemię tak, że dziewczyna została w Amritsarze, a on w Lahaurze.
Nie pocieszył się tez wiadomością o wymianie, choć z entuzjazmem zaczął wyjaśniać zatroskanym współpacjentom, że winni cieszyć się, bowiem odsyłają ich do Indii, czyli do miejsca pobytu jego ukochanej. Troskał się tylko o to, czy w Amritsarze - gdzie będzie musiał zaczynać praktykę od zera - zdobędzie tak dobrą jak lahaurska klientelę.
Na oddziale dla Anglo-Hindusów przebywali dwaj pacjenci, którzy - dowiedziawszy się, że Anglicy opuścili Indie - tak byli tym przybici, że godzinami rozmawiali tylko o tym, czy ich oddział zostanie zamknięty i czy nie nastąpią zmiany w diecie. Obaj obawiali się, że miast białych bułek będzie im się podawać przeklęte podpłomyki miejscowego wyrobu.
Inne tematy w dziale Sport