Gdy tylko wspomni się o likwidacji przymusu ubezpieczeń społecznych, a w konsekwencji ZUS-u, gros przeciwników reaguje niemal histerycznie. Z ZUS-em źle, ale bez niego jeszcze gorzej – zdają się myśleć. To NIE UBEZPIECZENIA SĄ ZŁEM, ale PRZYMUS JEST ZŁEM.
Może za słabo szukałem, ale nie natknąłem się jeszcze na obrońcę przymusu ubezpieczeń, gotowego podjąć merytoryczną dyskusję. Zazwyczaj sprawę sprowadza się do uogólnienia, że jak nie będzie przymusu, ludzie w razie kłopotów, będą przymierać na ulicach głodem.
Taka opinia to oczywiście piramidalna bzdura, ale nie przeszkadza to wielu głoszącym tę opinię wypowiadać ją bez cienia wątpliwości. Otóż jest to piramidalna bzdura, bo:
- gdy spotkam Cię, szanowny oponencie na ulicy i powiem „daj mi co miesiąc … złotych, a ja będę odkładał te pieniądze na Twoją emeryturę; a jak zachorujesz opłacę Ci leczenie i wszelkie związane z tym wydatki; a jak stracisz pracę, to co miesiąc będę Ci wypłacał tyle, żebyś mógł przeżyć”, pukniesz się w głowę i pójdziesz dalej.
A czy z ZUS-em wygląda inaczej? Dlaczego mi nie powierzycie swoich pieniędzy, a dacie je armii bezimiennych urzędników pracujących dla jakiejś instytucji? Że państwowa? I co z tego? To znaczy, że macie jakieś gwarancje? Myślicie, że oni całymi dniami kombinują, jak to zrobić, by jak najbardziej pomnożyć pieniądze Kowalskiego lub Jankowskiego?
- dziś ZUS pożycza pieniądze na wypłatę bieżących świadczeń nie tylko z budżetu (a ten budżet to jakaś firma, czy może ZUS jeszcze raz zabiera od nas pieniądze?), ale również w bankach komercyjnych. Te ostatnie nie mają żadnego interesu w tym, by traktować tego wierzyciela inaczej niż innych. Ba! Mając świadomość, że jest to instytucja, która jest utrzymywana przez obywateli, można nawet spróbować wydoić od niej jeszcze więcej.
- przeciwnicy zniesienia przymusu ubezpieczeń z nieznanych mi przyczyn stawiają się ponad swymi adwersarzami, a nawet ogółem. Oczywistym (nie wiedzieć skąd) jest bowiem dla nich, że ludzie są głupi i w razie zniesienia przymusu ubezpieczeń, ci ubezpieczać się nie będą. „My jesteśmy ostatnimi mądrymi, którzy wiedzą, że ubezpieczać się trzeba i musimy dopilnować, by ta banda durniów nie mogła sama podejmować decyzji” – zdają się myśleć przeciwnicy zniesienia przymusu ubezpieczeń.
Tak stawiając sprawę nie tylko swoim adwersarzom, ale nawet sobie zwolennicy utrzymania przymusu ubezpieczeń odbierają gotowość niesienia pomocy tym, którzy znajdą się w potrzebie. To działa jak automat; nie będzie obowiązkowej wspólnej skarbonki, nikt ci człowieku nie pomoże; zapomnij. A na jakiej podstawie a priori przyjmujecie takie stanowisko, szanowni zwolennicy utrzymania przymusu ubezpieczeń?
- część z tych, którzy dziś otrzymują świadczenia łapie się za głowę czytając to. Nie ma obawy; zobowiązania, które posłowie w imieniu obywateli nałożyli na głowy tych ostatnich trzeba uregulować i basta. Środki na te zobowiązania potrzebne można zaś wygenerować choćby tworząc specjalny fundusz z prywatyzowanych przedsiębiorstw (pomysł nie mój; już od początku lat ’90 podnoszony m.in. przez Janusza Korwin-Mikke).
I jeszcze jedno pytanie do emerytów. Co Państwo na to, że od Waszych świadczeń odprowadza się podatek dochodowy? Przecież to nie jest Wasz dochód, ale pieniądze, które przez lata odkładaliście? Czy ktoś mówi o likwidacji tego skandalicznie niemoralnego haraczu?
- jedna z głównych różnic między cywilizacją chrześcijańską i wschodnimi polega na tym, że na Zachodzie jednostka ma dużo mocniejszą pozycję w życiu społecznym. W islamie, judaizmie, hinduizmie, buddyzmie, konfucjanizmie czy szintoizmie znacznie istotniejsza, także dla funkcjonowania jednostki w społeczeństwie, jest przynależność do jakiejś wspólnoty (vide indyjskie warny dzielące się na setki kast; a czy ktoś jeszcze pamięta byłego premiera Malezji Mahathira Mohammada i jego obronę wartości azjatyckich?). Podtrzymywanie przymusu ubezpieczeń pokazuje jak bardzo odeszliśmy od swych korzeni. Ty mi daj swoją forsę, a ja ci rzucę jakąś jej część.
Dla mnie to „rzucę ci jakąś część”, to za mało, by co miesiąc wyrzucać tyle pieniędzy. Wolę sam nimi gospodarować.
Wprowadzając przymus ubezpieczeń ustawodawca – świetnie zresztą zdając sobie z tego sprawę – wychodzi z kłamliwego założenia, że dzięki temu już nikomu i nigdy nie będzie się działa krzywda. Tak nigdy nie było i nie będzie na tym świecie. Zawsze będą ludzie, którym powinie się noga oraz tacy, którzy będą musieli ponieść konsekwencje złych decyzji bądź wyborów.
Nie mam wątpliwości, że w sytuacji, gdy nie będzie przymusu ubezpieczeń znajdzie się znacznie więcej takich, którzy – wbrew nieuzasadnionym twierdzeniom zwolenników przymusu ubezpieczeń – pospieszą im z pomocą.
Inne tematy w dziale Gospodarka