Niemal niezauważone mija jedno z najważniejszych - z perspektywy polskich kibiców i nie tylko miłośników sportu - wydarzenie bieżącego roku. W najbardziej prestiżowym, najstarszym turnieju golfowym świata uczestniczy pierwszy w historii Polak i gra bardzo dobrze / poprawnie / przyzwoicie (niepotrzebne skreślić)
Na początek kilka faktów, które mają choć trochę pokazać, czym jest British Open, popularnie zwane The Open w świecie golfa. Pierwszy turniej – rok 1860. Dla porównania – pierwszy Wimbledon 1877, pierwszy oficjalny, międzypaństwowy mecz piłki nożnej – 1872, pierwsze nowożytne igrzyska 1896. W tym roku turniej odbywa się po raz 150.
Pole, na którym toczy się rywalizacja, St. Andrews w Szkocji jest tym samym dla golfa, czym Wimbledon bądź Roland Garros dla tenisa; Wembley bądź Maracana dla piłki nożnej, obiekty w Norwegii dla narciarstwa klasycznego, czy tor w St. Moritz dla bobslejów i skeletonu.
Golf pozostawał najbardziej dyskryminowaną dyscypliną sportu w krajach komunistycznych więc wychodzenie z tego mroku jest szczególnie trudne. Meronk dokonał tego jako pierwszy Polak i jako pierwszy zawodnik z byłych krajów demo-ludowych.
To jest wielka rzecz!!! Pierwszy Polak w turnieju wielkiego szlema w golfie i to w tym najbardziej prestiżowym z czterech. Gra ich tam 156, turniej trwa 4 dni; po dwóch następuje tak zwany cut i połowa odpada. Polak zaczął słabo; w czwartek miał +3 i znajdował się poza cutem. W piątek zagrał super – wynik -4, łącznie -1 i awans do górnej połowy stawki. Debiut i od razu awans. Cuta nie przeszli m.in. byli mistrzowie The Open, jak Ernie Els z Afryki Pd., jego rodak Louis Oosthuizen, Szwed Henrik Stenson, obrońca tytułu Collin Morikawa z USA, dwukrotny mistrz Irlandczyk Padraig Harrington, czy 3-krotny tryumfator Tiger Woods. Ta niepełna wyliczanka to chyba wystarczający powód, by bić Meronkowi gromkie brawa.
Wbrew obiegowej opinii, a także temu, czym ostatnio chwaliła się pewna radna ze Szczecina, w krajach, które na golfowej mapie świata mają utrwaloną, mocną pozycję, jest to sport masowy w pełnym tego słowa znaczeniu. Wystarczy pójść na pole w Szwecji, Austrii, by się przekonać. Rzekoma elitarność golfa to chyba efekt komunistycznej propagandy później podtrzymywanej przez tych, którzy z dnia na dzień przepoczwarzyli się z orędowników sojuszu robotniczo-chłopskiego w zwolenników burżuazyjnego kapitalizmu.
Stąd dłuższą, trudniejszą drogę musiał przejść Adrian Meronk w porównaniu do tej, którą kroczyły bądź kroczą tenisiści, żeglarze, przedstawiciele jeździectwa. A przecież nie wolno zapominać, że Polska wciąż jest mało przyjaznym krajem dla tych, którzy chcą realizować swoje marzenia / pasje bez wdawania się w niezdrowe układy, powiązania, zależności.
Czy Meronk skończy w III, IV, czy V dziesiątce nie ma znaczenia. Ci, którzy będą utyskiwać, że to słaby wynik, udowodnią, że niewiele, o ile cokolwiek zrozumieli. W tym wypadku sama obecność wśród najlepszych 83 jest ogromnym osiągnięciem; na miarę zwycięstwa Świątkówny w Paryżu, czy transferu Lewandowskiego do Barcelony.
Sobotnią, III rundę Meronk zakończył z wynikiem -2 i z łącznym -3 jest klasyfikowany na 48. pozycji ex aequo z kilkoma innymi golfistami. W niedzielę ostatnia runda.
Inne tematy w dziale Sport