kelkeszos kelkeszos
544
BLOG

Wielki taxis, czyli upadek konia

kelkeszos kelkeszos Społeczeństwo Obserwuj notkę 42

"Wielki taxis" to najtrudniejsza przeszkoda "Wielkiej Pardubickiej' najbardziej wymagającej gonitwy na świecie. W  wersji klasycznej był to wysoki na półtora metra płot, za którym krył się głęboki czterometrowy rów z wodą, co wymagało od konia wykonania skoku o ekstremalnych parametrach. Obecnie trudność przeszkody została znacznie zniwelowana, bo "łamała się" na niej masa uczestników wyścigu. I koni i jeźdźców, z tym, że dla zwierząt takie kontuzje są śmiertelne, bo na znane z kultury popularnej pytanie "czyż nie dobija się koni", trzeba dać odpowiedź twierdzącą. W samej rzeczy, złamań u koni się nie leczy, a połamane zwierzęta się usypia.

Pułapka "wielkiego taxisa" polega też na jego nieprzewidywalności, bo sam półtorametrowy płot to dla wytrenowanego "skoczka" żaden kłopot. Problemem jest ten rów, dla konia zaskakujący i wymagający reakcji w "locie", a na tą gotowi są tylko doświadczeni uczestnicy, choć i oni często nie są w stanie podołać wyzwaniu.

I taką nieprzewidywalną przeszkodą okazało się dla trojga wytrawnych wydawałoby się harcowników przesłuchanie ś.p. Barbary Skrzypek. Pozornie nic trudnego, starsza schorowana kobieta, naprzeciwko nienawistnej prokuratorskiej wygi, wspomaganej przez znanych z ekstremalnej bezczelności i bezkarności adwokatów, to dla tych ludzi nie było żadne wyzwanie. Choć być może sama stojąca za świadkiem prawda była tu na tyle groźną przeszkodą, że dodatkowo postanowili ułatwić sobie jej pokonanie, pozbawiając przesłuchiwaną pełnomocnika.

I gdy wydawało się, że wszystko poszło dobrze, z zeznań świadka udało się jak przyznał mecenas Dubois wypreparować zwięzły protokół, natychmiast przekazany do oberkommando na Czerskiej, nastąpiła nagła śmierć przesłuchiwanej. Oczywiście w sensie prawnym, gdzie wszelkie ustalenia muszą się opierać na tzw. adekwatnym związku przyczynowym, nie stało się nic co pozwalałoby ekipie śledczej postawić jakiekolwiek zarzuty. Co to to nie, do dołu nie powpadali, włos im z głowy nie spadnie i żadnej godziny na składanie wyjaśnień nie stracą. Tu kary nie będzie, bo po prawdzie być nie może. Jednak znamienne milczenie złotoustego Donalda Tuska i wprawdzie mułogębnego, ale zazwyczaj mającego coś do powiedzenia ministra Bodnara jest w tym wypadku znamienne. Oni wiedzą, że stało się coś złego i niekoniecznie chodzi tu o sam fakt upadku ulubionego konia na pozornie łatwej przeszkodzie.

Przestrach wynika chyba z uświadomienia sobie, że na tym koniu już nie pojadą. Szał uniesień związanych z rozliczeniami rządów PiS, zastępujący wszelką inną aktywność rządu, nie tylko traci energię, ale zaczął w przyspieszonym tempie generować niechęć i do bezpośrednich wykonawców i do coraz bardziej widocznych zleceniodawców. Publiczność już od jakiegoś czasu zniechęcona do kolejnych "rzezi" dokonywanych na "pisowcach" zaczyna bowiem powoli zadawać sobie tacytowskie pytanie, czy to wszystko odbywa się dla dobra państwa, czy dla zaspokojenia chorych żądz tyrana i jego konia. I choć już wcześniejsze przypadki znęcania się nad aresztowanymi, głównie zresztą kobietami, równoważyły niechęć do poprzedniej władzy, ze współczuciem dla ofiar obecnej, to po śmierci Barbary Skrzypek, szala już wyraźnie opadła po stronie opozycji. 

Nie pomogą tu żadne zapewnienia o kulturalnej atmosferze przesłuchania, bo wszyscy widzący jak takie procedury prowadzą posłowie koalicji rządzącej w komisjach śledczych, z osławionym "naleśnikiem" na czele, mogą sobie wyobrazić, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami prokuratury, gdy bez żadnych kamer i mikrofonów, na przeciwko starszej i schorowanej kobiety pozbawionej jakiegokolwiek wsparcia, staje grono nienawistników, wszelkie rozległe intelektualne i etyczne deficyty, zastępujących wścieklizną i żądzą zemsty.

W tych warunkach każdy obywatel ma świadomość, że za chwilę sam, w dowolnej sprawie może stać się przedmiotem takiego polowania z nagonką, takiego kafkowskiego procesu, w którym najgorsza prawnicza hołota, noszona na rękach przez rządzących, może go na długie miesiące przerobić na numer "pod celą", przy zorganizowanym wyciu tzw. "elit", napawających się wizją tortur jakie czekają na więźnia w polskich praworządnych zakładach karnych. Przy tym publiczność zaczyna zdawać sobie sprawę, że to wszystko dzieje się w warunkach całkowitej bezkarności sprawców, bo sądownictwo w Polsce de facto przestało istnieć, działając tylko na zasadzie selektywnego niszczenia przeciwników władzy.

Tyle, że ani rząd, ani sądy nie działają w społecznej próżni i choć obecnie mogą się jeszcze napawać złudzeniem siły, to stara zasada księcia Druckiego - Lubeckiego, że finanse są duszą ciał politycznych jasno wskazuje, że te wstrętne struktury wkrótce zostaną pozbawione duszy i co wtedy? Wtedy nawet małe płotki okażą się wielkimi wyzwaniami dla rządzących kucyków. Tylko koni szkoda, bo z niejasnych powodów stały się symbolem patologii obecnej władzy. Kto zna te zwierzęta ten wie, że przypisywanie ich cech największemu jej poplecznikowi jest dla nich krzywdzące. Byłoby krzywdzące nawet dla osłów. Może muł? Coś z konia, coś z osła i bezpłodne. Idealny symbol rządzącej koalicji.




kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo