kelkeszos kelkeszos
276
BLOG

Kampania prezydencka pod żółto - niebieską flagą

kelkeszos kelkeszos Polityka Obserwuj notkę 36

Nihil novi sub sole mawiali starożytni dla podkreślenia niezmienności zjawisk i zapewne wielu zdziwionych zgodą Prezydenta i Premiera w kwestii wspólnego oddania zawartości pęcherza na stanowisko Międzynarodowego Trybunału Karnego w sprawie izraelskiego przywódcy, przypomniało sobie owo przysłowie, będące jak wiadomo mądrością ludu. I chyba tylko na tę mądrość możemy obecnie liczyć, uważnie przysłuchując się temu co w trawie piszczy, bo politycy głównych opcji z coraz większym trudem noszą maski rzekomej dbałości o narodowe interesy.

"Zachowam również milczenie w sprawie Ukrainy. Mogę panu jedynie powiedzieć, że jest zbyt bogata. Wiele oczu jest w nią wpatrzonych. Rosja, tak zubożała wskutek nieszczęść, spadających na nią od szeregu lat, Rosja, której brak wszystkiego, zwraca się w stronę tego obfitego spichrza. Moskwa usiłuje pozyskać Ukraińców dla swej sprawy i uwieść ich swą doktryną, żeby ich wyzyskać.

A poza tym są jeszcze inne oczy, które patrzą z bardzo daleka, i których wzrok kieruje się na wszystkie strony świata , gdzie się znajdują bogactwa.... Ale raz jeszcze wolę się powstrzymać od wypowiedzenia się z obawy, jak to już niedawno mówiłem , przed urażeniem kogoś"

Mamy tu na Salonie tylu zawodowców, że z pewnością któryś ujawni autora tych słów i kontekst w jakim zostały wypowiedziane, ja zadania nie ułatwię, odsyłając po pomoc do pierwszego zdania. Ze swej strony mogę tylko stwierdzić, że pod tymi słowami oburącz się podpisuję, choć wyciągam z nich zupełnie inne konsekwencje, od tych jakie stały się drogowskazem, dla człowieka który tę świetną myśl wypowiedział. 

W przeciwieństwie bowiem do wszystkich entuzjastów sojuszu z Ukrainą, nie mam żadnych wątpliwości, że kraj ten w najlepszym razie jest i będzie nam nieprzyjazny, a w najgorszym skrajnie wrogi, czego się powinniśmy obawiać w kontekście załamywania się naszej państwowości pod wpływem inwazji z Niemiec. 

Stojąc nieodmiennie na rzadkim u nas stanowisku, że Polska przy swoim potencjale, czyli sumie bogactw i wypracowanych do ich eksploatacji zasobów, może być krajem w pełni niepodległym, pod warunkiem zadbania w końcu o własną kulturę państwowości, uważam, że angażowanie się po stronie Ukrainy, takich szans nas pozbawia. Od  załamania  Rzeczpospolitej w 1648r. w wyniku kozackiego buntu, też pewnie sponsorowanego z zewnątrz, przez siły skuszone bogactwami Ukrainy, mieliśmy ledwie kilkanaście lat, w których tę wydajną polską państwowość nasze autentyczne elity budowały, a przy tym w wyjątkowo trudnych warunkach. To czasy konstytucyjnego Królestwa Polskiego i II RP, choć i jedna, i druga forma narodowego bytu, ma swoich nieprzejednanych krytyków. Niemniej były to okresy obfitujące w sukcesy natury społecznej i gospodarczej, zwłaszcza w przypadku Królestwa Polskiego zadziwiające, ale też ogromnie trwożące "starą" Europę, co ostatecznie przesądziło jego los. Najlepszą jednak recenzją owego ledwie piętnastoletniego okresu jest to, że w warunkach nieprzygotowanej wojny, wywołanej bez żadnego planu nawet nie na jakieś jej sensowne prowadzenie, tylko na następne dwa dni, armia Królestwa Polskiego była w stanie wytrzymać wojnę sam na sam z cała potęgą Rosji przez blisko rok, nie dając się rozbić, ani nawet nie wpuszczając przeciwnika na większość terytorium kraju. Kraju, który w zasadzie był Mazowszem z przyległościami, o powierzchni stanowiącej mniej więcej 40% terytorium współczesnej Polski i liczącego ok. 4 miliony ludności, czyli 10% tego co ówczesna Rosja. Najśmieszniejsze jest to, że najwięksi krytycy Królestwa Polskiego prowadzą wielkie dysputy o zmarnowanych szansach na zwycięstwo w 1831r., nie zadając sobie pytania, skąd się w ogóle te szanse brały. Jakie przesłanki spowodowały ów fakt, że malutki kraj, we wrogim ze wszystkich stron otoczeniu, był w stanie mierzyć się z dziesięciokrotnie liczniejszą i o całe rzędy wielkości większą i bogatszą Rosją.

Dziś mając w ręku zintegrowaną Polskę, o silnej więzi etnicznej, naturalnych i optymalnych granicach, nie jesteśmy w stanie nawet pomyśleć o tym, że możemy być samodzielni, nie trzęsący się ze strachu przed Putinami, Bidenami, Trumpami, Scholtzami, Zelenskimi i innymi wielkimi tego świata znad żywych i martwych mórz. W Polsce o prawdziwej niepodległości myśli garstka ludzi, reszta szuka różnych protektorów, albo obrońców "którzy walczą za nas", bo przecież sami sobie nie poradzimy. 

I gdyby ktoś chciał sobie uczciwie, a nie plemiennie, zadać pytanie dlaczego tak się dzieje, dlaczego nie ma w nas wiary we własne siły, wiary w to, że każdą umowę, nawet tą międzynarodową z pozornie silniejszymi partnerami należy zawierać na zasadzie autonomii woli i swobody jej oświadczenia, bo inaczej nie jest umową, tylko aktem uległości - to dziś dostał odpowiedź, w owym porozumieniu Premiera i Prezydenta, zawartym na tle trzech flag, z których żadna nie jest flagą polską.

Odwołując się do przytoczonego cytatu, też stwierdzę, że patrzących z daleka na bogactwa Ukrainy po imieniu nie nazwę, ale o tej trzeciej fladze, żółto - niebieskiej się wypowiem, jako "Nikt" i "Ruska onuca". Każdy kandydat na prezydenta, który złoży choćby cień deklaracji, że choćby jeden Polak, nawet w formule konduktora w pociągu, zostanie na Ukrainę wysłany, choćby się to nazywało "procesem pokojowym", wybory przegra. To mi podpowiada nasłuch pisków w społecznej trawie, a te zawsze są niezawodne.
 

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Polityka